Ekspozycję zbudowano w bardzo ciekawy sposób, poza dziełami wiszącymi na ścianach, mamy też dzieło leżące w skrzyni transportowej. To symbolizuje wiele rzeczy, ale na pierwszy plan naszych skojarzeń chyba wysuwa się wojna, z konieczność przewiezienia dzieł, w obawie przed ich zniszczeniem, dramat ukraińskiego narodu.
Bo na Lwów także spadały rosyjskie bomby. Kurator wystawy dr Paweł Napierała mówił mi, że to odniesienie także do wszystkich dóbr ukraińskiej kultury, które są w nieustannym zagrożeniu.
Obrazy ze Lwowa pokazano w pobliżu poznańskiej kolekcji Jacka Malczewskiego, żeby stworzyć swoisty pomost między zbiorami. Słyszałem opinie, że obrazy nie są tak znakomite, jak te poznańskie. Możliwe. Ale nie ma to większego znaczenia. Nie ma, ponieważ wystawa i jej kurator opowiadają nam dramatyczną historię. Pokazują obrazy, ale ta opowieść jest pomiędzy dziełami, w ich tle.
Ta wystawa ma już swoje miejsce w historii. To, że Paweł Napierała jadąc po obrazy do Lwowa - także ryzykował. Jechał do kraju zaatakowanego przez zbrodniczą armię Putina. Obrazy przewieziono nie w ramach stałej, normalnej współpracy między muzeami, ale w czasach trudnych, wojennych, w obliczu wielkiego zagrożenia. Dzieła transportowano w tajemnicy, w pośpiechu. Wtajemniczona w szczegóły była garstka ludzi. W Poznaniu na muzealników czekano z niepokojem. Obawiano się o ich los.
Dyrektor Muzeum przekazywał informacje o transporcie obrazów, gdy obrazy Malczewskiego były już w Polsce. Zrobił to dopiero wtedy, by nie ściągać choćby cienia zagrożenia na swoich muzealników, którzy wybrali się na Ukrainę.
Wystawa była bardzo chętnie odwiedzana także dlatego, by dać wyraz solidarności z narodem ukraińskim, walczącym z rosyjskim najeźdźcą. Nie tylko dlatego, bo ludzie pragnęli obcować z Malczewskim, by poszerzyć swoje spojrzenia na jego twórczość - co jednak także było istotne.
Wszystko w życiu, także wystawa ukraińskich dzieł Malczewskiego, dobiega końca. Mamy nieco ponad tydzień, żeby zdążyć przed jej zakończeniem. Wkrótce obrazy trafią do magazynów a nowe skrzydło muzeum będzie remontowane.
Ale po wystawie zostanie wspomnienie, inne, niż po pozostałych ekspozycjach ostatnich lat - także w większości bardzo dobrych. Będzie to może nie tyle wspomnienie samych obrazów, ale całej otoczki i atmosfery, jakie towarzyszyły. Tej wystawie zawsze będzie towarzyszył cień wojny.