NA ANTENIE: Wieczór z Radiem Poznań
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Jethro Tull na nordyckim szlaku - recenzja Ryszarda Glogera

Publikacja: 26.05.2023 g.13:01  Aktualizacja: 26.05.2023 g.12:44 Ryszard Gloger
Poznań
Zaledwie rok po wydaniu albumu „The Zealot Gene”, angielska grupa Jethro Tull przygotowała kolejny, już 23 album studyjny o tytule „RõkFlõte”. Zważywszy, że lider zespołu Ian Anderson jest już w od pięciu lat w przedziale wiekowym 70+, energia tego muzyka może zadziwiać. W dodatku Anderson jest kompozytorem wszystkich utworów, co przekonuje, że nie mamy do czynienia jedynie z jego fantastyczną witalnością, ale również niewyczerpanym potencjałem twórczym. Jeśli dodać do tego wysoki poziom gry instrumentalnej, fani Jethro Tull mogą poczuć satysfakcję.
Jethro Tull „RõkFlõte” - okładka płyty
Fot. okładka płyty

W przypadku tej wyjątkowej grupy zawsze chodziło nie tylko o muzykę, lecz jej kompleksowy wymiar. Ian Anderson przenosił odbiorców w różne obszary, zdecydowanie wszystkie z przeszłości. Artysta wręcz mówił, że przeszłość jest w nas i nawet jeśli sobie tego nie uświadamiamy, jesteśmy współczesną emanacją przeszłości. Przypomnę tytuł płyty „Living With The Past”, gdzie dwuznaczność tytułu retrospektywnego albumu narzucała się sama. W tym podążaniu w głąb historii i kultury Jethro Tull osiągnął bardzo wiele, rozpoznawalny styl, klimat muzyki i akceptację rockowego odbiorcy na wycieczki w stronę folku i klasyki muzycznej. Ian Anderson poprzez odwołania do historii, umiejętnie robił aluzje do naszych czasów, komentował, krytykował lub ostrzegał.

W przypadku płyty „RõkFlõte” Ian Anderson mierzy się z źródłami własnej tożsamości kulturowej. Jak wiemy jest Szkotem, co niejednokrotnie wyrażał w swoich piosenkach i na wielu płytach. Tym razem muzyk próbuje szukać związków własnego pochodzenia z obszarem Skandynawii i krajami tego obszaru, Szwecją, Norwegią i Danią. Jak mówi Anderson: „tam tkwią plemienne korzenie mojego pochodzenia od strony ojca”. Kluczem do utkania narracji płyty uczynił Ian Anderson (kiedyś może Andersson lub Andersen?!) mitologię nordycką. To spojrzenie godne antropologa kultury, może zaimponować, lecz pewnie tylko część słuchaczy muzyki z tej płyty, weźmie pod uwagę tak bogaty kontekst dziejów i ewolucji.

Już w recytowanej kobiecym głosem introdukcji „Voluspo”, wchodzimy w nieznaną przestrzeń, w której pojawia się mityczny Odin – Bóg Wojny, lecz także poezji. Przewodnikiem podróży, która trwa trzy kwadranse jest flet Iana Andersona i jego śpiew. Imponuje lekkość z jaką gra frontman zespołu, czystość i pełnia wydobywanych tonów nawet w bardzo szybkich partiach fletu. Utwór „Ginnungagap” jest już prezentacją pełnego składu Jethro Tull ze zdecydowaną sekcją rytmiczną i rockową gitarą. Jednak największe wrażenie robią figury melodyczne fletu, później wzmocnione gitarą. W tym momencie wychodzi zręczność instrumentalna członków zespołu, precyzja gry, zmienność rytmiki, zwolnienia tempa.

Już dawno nie słyszeliśmy Jethro Tull jako tak scalonego organizmu, a nie tylko lidera i akompaniującego mu zespołu. Muzycy pod wodzą Andersona doprowadzili do perfekcji wymieszanie gatunków w ramach poszczególnych utworów. Melodia wyjęta z staro- angielskiego tańca dworskiego, zmienia się przez kilka akordów klawiszy i gitary, w rockową progresję. Solowa dominacja fletu ustępuje w nagraniu „Hammer On Hammer” efektownej partii instrumentalnej gitarzysty Joe Parish-Jamesa. W kolejnym utworze „Wolf Unchained” utrzymanym w formie klasycznego rocka, uwagę przykuwa dialog fletu i gitary.

Wydaje się, że klawiszowiec John O’Hara pozostaje gdzieś w tle akcji. Tymczasem muzyk wypełnia harmonię poszczególnych nagrań, wzbogaca brzmienie, stosuje liczne ozdobniki i kontrapunkt. Środkowa część płyty, a szczególnie takie utwory jak „The Perfect One” i „Trickster”, sprawią przyjemność amatorom progresji, w której dużo się dzieje, następują zwroty akcji, przyspieszenia i nieustanny ruch instrumentalny. Te „niby” piosenki złożone są z wielu elementów, nie tylko zwrotek i refrenów. Nagranie „Cornucopia” wprowadza folkową prostotę melodyczną i sentymentalny nastrój.

Zespół Jetrhro Tull wyróżnia się wśród wielu grup nurtu progresywnego rocka tym, że nie nadaje muzyce pompatycznego, melodramatycznego charakteru. W tym przypadku Ian Anderson powraca do kiedyś bardzo popularnej idei płyty koncepcyjnej. To szczególnie cenne, w czasach, gdy znowu liczą się krótkie piosenki ustawiane w playlisty platform internetowych, w rodzaju Spotify. Pod tym względem nowa propozycja Jethro Tull zasługuje na wyróżnienie, nawet jeśli w cyklu 12 utworów nie pojawiają się jakieś nadzwyczajne fajerwerki. Płytę „RõkFlõte” kończy klamra narracji słownej. Unnur Birna zamyka podróż po nordyckiej krainie z czarodziejskim fletem rockowej kapeli Jethro Tull.

https://radiopoznan.fm/n/WXm1mS
KOMENTARZE 0