NA ANTENIE: ROCKIN' ALL OVER THE WORLD/STATUS QUO
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Lucas Nelson i prosty przepis na życie - recenzja Ryszarda Glogera

Publikacja: 01.09.2023 g.13:01  Aktualizacja: 01.09.2023 g.10:32 Ryszard Gloger
Poznań
Zwykle dzieci znanych muzyków nie idą śladem swoich rodziców. Młodzieńczy bunt wyrażają w innych rejonach muzyki, często po drugiej stronie barykady. Mówią: tata grał jazz lub klasykę w filharmonii, musiałem słuchać tego przez całą młodość, miałem już tego po dziurki w nosie. Po takim wyznaniu, wskakują na scenę rockową lub hip hopową. Tam chcą odreagować i znajdują wolność dla własnej wypowiedzi muzycznej.
Lucas Nelson + POTR „Sticks And Stones” - okładka płyty
Fot. okładka płyty

Na szczęście są przypadki pójścia w ślady rodziców, jakby potomek gwiazdy chciał przenieść artystyczne idee do nowego pokolenia. Właśnie w taki sposób postąpił Lucas Nelson. Podpatrywał ojca, grał i śpiewał z nim i resztą rodzeństwa od najmłodszych lat. Tata to oczywiście legenda amerykańskiej muzyki country, Willie Nelson. A gwiazda Willie’go nie gaśnie od ponad pół wieku. Z 90-tką na karku Nelson senior, koncertuje i nagrywa płyty. Jego syn ma już 45 lat i prawdę mówiąc przez długi czas traktował muzykę jako przyjemne hobby. Zapewne nie chciał wchodzić w buty ojca, widząc z bliska blaski i cienie działania w show biznesie.

Dla Lucasa wszystko zmieniło się w 2008 roku, po jednym koncercie Neila Younga. Rock w wykonaniu ikony tego gatunku przesądził o tym, że Lucas Nelson rzucił studia i założył kapelę. Żeby było jeszcze ciekawiej, zrobił to muzykami grającymi dotąd właśnie z Neilem Youngiem. Powstała grupa Promise Of The Real, w późniejszym okresie używająca skrótu POTR. Lucas Nelson zyskał w zespole silne oparcie i mógł rozwinąć ukryte talenty. Wkrótce Willie Nelson wziął na swoją trasę koncertową nową kapelę Lucas Nelson + POTR jako suport. Chłopak ma charyzmę, bo oprócz ojca, do wspólnego grania zaprosił Lucasa wspomniany już Neil Young. Ciekawe, że wcale nie czuł urazy z powodu rozbicia własnego zespołu. Mało tego Young, podobnie jak Willie Nelson, nagrał z Nelsonem Juniorem płytę.

Postanowiłem poświęcić narodzinom nowego artysty Lucasa Nelsona trochę więcej miejsca, bo to u nas postać mało znana. A jesteśmy w momencie, gdy w niecałe 15 lat kariery gość właśnie wydaje 8-smy album studyjny, nie licząc jednej płyty koncertowej. Tempo iście kosmiczne. Lucas pisze piosenki jak w transie, do tego jest świetnym gitarzystą, a w brzmieniu jego głosu łatwo doszukać się barwy przejętej od ojca.

Płyta „Sticks And Stones” przelatuje migiem. Faktycznie jest dość krótka, 11 piosenek mieści się w 36-ciu minutach. Niedosyt ma swoje plusy, bo ogólne wrażenie o całości jest bardzo dobre. Na poprzednich płytach Lucas Nelson próbował grać ostrzej, miał też bardziej refleksyjny czas, kiedy cały świat zmagał się z epidemią. Teraz znowu gitarzysta powrócił na szlak, gdzie czuje się jak ryba w wodzie, czyli w rejonach country-rocka. O stylistyce jeszcze więcej później, bo po kilku piosenkach powstaje ogólne wrażenie, że artysta poczuł się swobodny, jest pełen wigoru po czasach epidemicznego skrępowania. Wypuszczony na wolność, korzysta z uroków życia, łapczywie chce nadrobić utracony czas i robi to w dużym stopniu na żywioł. Dlatego kilka piosenek jest o nadużywaniu alkoholu, zabawie, która czasem kończy się wtargnięciem do obcego domu. Lucas Nelson śpiewa o tym, że grzech jest pociągający, a on lekkomyślnie stąpa po ruchomych piaskach. Jak zwykle w takich sytuacjach pojawia się też pragnienie miłości, poszukiwania kogoś bliskiego i na serio. O tym są piosenki „More Than Friends” i „Ladder Of Love”. W drugiej części płyty energia muzyczna przygasa, bo i piosenki są bardziej refleksyjne, jak ta zatytułowana „If I Didn’t Love You”.

Można nie wgryzać się w literacką, momentami poetycką materię tekstów piosenek a czerpać przyjemność z samej muzyki. Każdego ruszy przecież melodyjność tytułowej piosenki „Sticks And Stones” i zgrabne solo na gitarze w wykonaniu Lucasa Nelsona. Gitary obecne na całej ścieżce dźwiękowej dodają pieprzu utworom, a o stylistycznym powiązaniu z country decydują typowe dla gatunku instrumenty strunowe dobro i lap steel. Z kolei szlachetności piosenkom nadają instrumenty klawiszowe, a zwłaszcza organy Hammonda.

Szczególną kompozycją jest „Alcohallelujah”, hymn na część spożywania alkoholu w formie pieśni gospel, jak przystało na tego rodzaju zabieg, z udziałem chóru. Na pochwałę zasługuje fakt, że Lucas junior z dużą łatwością przemyca w swoich kompozycjach elementy honky-tonk, rhythm and bluesa, western swingu i rock and rolla. Ta muzyka jest mocno zakorzeniona w tradycji, a sprawy, o których Lucas Nelson śpiewa, przenoszą ją do współczesności. Lider jest też dobrym wokalistą, dysponuje lekko spłaszczonym, lecz bardzo nośnym głosem, którym z wprawą moduluje. Nic dziwnego, nasłuchał się wokalistów country całymi latami i charakterystyczny sposób śpiewania jest dla niego czymś naturalnym.

Płyta „Sticks And Stones” to taki rodzaj zbioru piosenek, który powoduje, że niecierpliwość poznania nieznanego i apetyt na kolejną przyjemną melodię, wciągają błyskawicznie w świat wykreowany przez Lucasa Nelsona z jego kolegami z zespołu POTR.

https://radiopoznan.fm/n/Zz1XF5
KOMENTARZE 0