Gościem Wielkopolskiego Popołudnia był polski ambasador w Berlinie profesor Andrzej Przyłębski.
Roman Wawrzyniak: Panie profesorze, skąd Niemcy czerpią wiedzę o Polsce, że nagrodę dialogu chcą wręczyć "niedorzecznikowi", który staje w obronie skompromitowanego mecenasa Giertycha, a nie np. w sprawie brutalnie pobitego operatora TVP?
Prof Andrzej Przyłębski: Jedynym źródłem dla zdecydowanej większości Niemców są niemieckie media. Ja już od kilku lat powtarzam, że pięciu czy sześciu korespondentów niemieckich mediów w Polsce swoimi korespondencjami i swoimi artykułami psuje 20 lat polsko-niemieckiego pojednania, bo to są relacje bardzo jednostronne, które starannie pomijają ekscesy, dokonywane najpierw przez KOD, a potem przez totalną opozycję. Wiedzy na ten temat nie ma żadnej, nie ma wiedzy, dlaczego sędzia Morawiec ma stanąć przed sądem, natomiast to, że stanie przed sądem jest przedstawiane jako wielka agresja wobec sędziów polskich, polityzacja sądów...
Pan jak rozumiem odmówił udziału w tej uroczystości, w czasie której Adam Bodnar ma otrzymywać to wyróżnienie?
Tak, odmówiłem bardzo grzecznym listem. Gazeta Wyborcza w sposób dość osobliwy opisała to jako dyplomatyczną wpadkę, która bynajmniej dyplomatyczną wpadką nie była. Gazeta Wyborcza od 2016 roku, czyli od momentu objęcia przeze mnie placówki, bardzo uważnie śledzi wszystkie moje kroki i próbuje robić aferę z rzeczy, która żadną aferą nie jest. To nie było tylko zaproszenie, ale też prośba, żebym wygłosił rodzaj laudacji.
Bardzo zabawne...
Odpowiedziałem bardzo grzecznym listem, tłumacząc dlaczego nie mogę tego zaproszenia przyjąć. Przypadek pani Morawiec jako przykład pogwałcenia prawa. Oczywiście to od razu jako wielki skandal dyplomatyczny (tak zostało potraktowane)... Nie, moim zadaniem jest nawracanie tego, czego nie robią korespondenci niemieccy - docieranie do społeczeństwa niemieckiego, co robię w różny sposób, np. na wykładach, kiedy tłumaczyłem, co się dzieje w Polsce od 2015-2016 roku, jakie racje i sukcesy za tym stoją. Te media główne starannie pilnują, żeby ten przekaz, przez np. wywiad ze mną, nie dotarł do większości. Natomiast są media mniejsze, regionalne, czy nieliczne media opozycyjne, które dopuszczają... Dostaję dziesiątki listów od niemieckich obywateli, którzy solidaryzują się z Polską i rozumieją naszą rację stanu.
To jest bardzo ciekawe, bo to już nie pierwsza rozmowa, panie ambasadorze, kiedy rozmawiałem, że właśnie na płaszczyźnie tej politycznej czy medialnej, Polska ma gorszy wizerunek przez dziennikarzy-korespondentów, niż bezpośrednio wśród samych Niemców, że jednak jakaś prawda o Polsce gdzieś tam się przebija - być może też dzięki takim działaniom, jak pana, że ci zwykli obywatele niemieccy całkiem inaczej postrzegają nasz kraj czy działania Polaków.
Tak, jest pewien proces. To ok. 20 proc. Niemców, którzy są też zdegustowani własnymi mediami, bo żyją w pewnej rzeczywistości, w której nie odnajdują jej obrazu w mediach, więc poszli na dystans do tych mediów, szukają innych źródeł informacji. Ta grupa pewnie będzie rosła, ona sympatyzuje często z Polską, z uwagi na naszą politykę migracyjną. Dostaję też listy od osób poszkodowanych przez niemiecki system sprawiedliwości. Ludzie ci mówią, że sprawiedliwość jest najwyższą wartością w ramach systemu sądowniczego.
Można powiedzieć, że w końcu mamy w Berlinie ambasadora, który nie klęczy przed niemieckimi mediami i reaguje, kiedy te szkalują nasz kraj i stają np. w obronie sędzi Morawiec.
Dziękuję za taką opinię. Jest mi miło. Jestem nowy w dyplomacji. Obserwowałem trzech czy czterech ambasadorów, z którymi współpracowałem jako radca ambasady i świadomie przyjąłem trochę inną narrację, bo sytuacja jest jednak inna. 10-15 lat temu relacje były bardzo przyzwoite. W momencie, kiedy dobra zmiana, rząd praciwy doszedł do władzy i zaczął porządkować pewne zaniedbania to polityka niemiecka, a jeszcze bardziej niemieckie media, ustawiły się w olbrzymiej kontrze, utrudniają nasze reformy. Moim zadaniem jest przeciwstawianie się temu. To jest pole walki właściwie od czterech lat - jestem w piątym roku zmagań z niemiecką opinią publiczną, z niemieckimi publicystami, itd, to trudny pobyt na placówce, nie będę tego ukrywał.
Pamiętamy te manipulacje gazety Fakt w czasie kampanii prezydenckiej, w której próbowano obrazić prezydenta Andrzeja Dudę zdjęciami z aferą pedofilską, ale to już zostawmy. Tak, jak można sobie jeszcze jakoś tłumaczyć, że jednak te media mają narodowość, tak Gazeta Wyborcza, która, jeśli pan pozwoli, zacytuję same nagłówki: "ambasador Przyłębski atakuje Bodnara i niemieckich dziennikarzy". Kolejny tytuł "Niedyplomatyczna odmowa Przyłębskiego" czy "Wszystkie wpadki ambasadora". Skąd ta nienawiść do pana?
Do tego zawsze dołączają moją żonę...
Nie omieszkali też wspomnieć.
To pokazuje style tej gazety. Jeśli chodzi o tą drugą część tytułu - atakowanie niemieckich dziennikarzy... Chodzi im o mój wpis na Twitterze sprzed kilku dni, który również odbił się jakimś echem w Gazecie Wyborczej. Nie mogę już zdzierżyć sytuacji, że dwa dzienniki domagają się ukarania Polski za nieprzestrzeganie zasad praworządności. Po pierwsze - zasady te nigdzie nie zostały zdefiniowane, po drugie nie jest zadaniem Komisji Europejskiej karanie jakichkolwiek krajów. To jest skandaliczny poziom dziennikarstwa, ale powoli niemieckie społeczeństwo również zaczyna to dostrzegać. Większość społeczeństwa jednak wczytuje się w to, co widzi w mediach.
Ale to się zmienia. Ostatnio mogliśmy przeczytać znamienny, ale też zaskakujący, jak na niemieckie media tytuł w Bildzie: "islamizm zagraża nam wszystkim". To jest zaskakujące, jak na niemieckie media, prawda?
Tak, przy czym muszę powiedzieć, że Bild to taka gazeta trafiająca do przeciętnego czytelnika i on często wychodzi poza te ramy. Zaczynają mimo woli przyznawać nam rację, bo starają się trochę realistycznie patrzeć na rzeczywistość i dlatego czasem pojawiają się takie jaskółki, ale to zazwyczaj dotyczy niemieckich spraw, np. pani Merkel.
I to zwłaszcza w kontekście francuskim, w związku z tym morderstwem we Francji.
Dokładnie.
Gdyby to się działo w Niemczech to już są bardziej powściągliwi.
To prawda, wtedy próbują to ukryć.
Bardzo dziękuję, panie ambasadorze za rozmowę.
Bardzo proszę, jestem do dyspozycji, pozdrawiam serdecznie.