Pretekstem do podjęcia uchwały było nieudzielenie burmistrzowi Przemysławowi Mielochowi wotum zaufania przez kolejne trzy lata. To dowód na utratę większości w radzie.
"Burmistrz chce sam stanowić prawo i je wykonywać" – argumentował radny Marcin Ługawiak z klubu OdNowa.
Brak współpracy z radą oznacza dla mnie de facto brak współpracy ze społecznością lokalną, ponieważ pan dzisiaj nie współpracuje prawie z żadnym radnym. Jeśliby wnioskować po głosowaniu w sprawie wotum zaufania, to zostało tylko dwóch radnych, z którymi pan współpracuje, a i co do tego nie mam takiej pewności
- mówił radny.
Jak stwierdził radny Ługawiak, rada samodzielnie odwołałaby burmistrza, gdyby obowiązywały przepisy sprzed reformy samorządowej.
Przemysław Mieloch odpowiedział, że został wybrany przez mieszkańców, a nie radnych. Burmistrz skrytykował też przeprowadzanie referendum rok przed wyborami i na koszt gminy.
"Znajdujemy się na początku kryzysu, którego rozmiarów i czasu nie znamy" – mówił Przemysław Mieloch.
Gmina będzie miała uszczuplone dochody, zwiększone wydatki, część naszych mieszkańców będzie traciła prace bądź zamykała firmy. Możliwym działaniem było umożliwienie powstawania nowych firm, z których część być może przetrwałaby kryzys. Składałem propozycje na etapie studium uwarunkowań jak i planów miejscowych, ale nie spotykało się to z pozytywną odpowiedzią rady miejskiej
- mówił burmistrz.
Przeciwko referendum zagłosowało dwóch radnych. Rada w zeszłym roku wygasiła im mandaty za złamanie przepisów zakazujących wystawiania faktur podmiotom gminy. Radni zaprotestowali i obie sprawy rozstrzygnie Naczelny Sąd Administracyjny.
Uchwała o referendum trafi teraz do Komisarza Wyborczego w Poznaniu. To on zdecyduje o szczegółach i terminie głosowania.
Żeby referendum było ważne, musi wziąć w nim udział około 7 tysięcy mieszkańców gminy. Jeśli tak się stanie, ale wynik będzie za pozostawieniem burmistrza na stanowisku, odwołana zostanie cała rada.