To tam, na przełomie kwietnia i maja 1941 roku Niemcy zabili ponad 600 osób. Ich ciała zakopali w lesie, a po kilku latach - by ukryć ślady zbrodni - zwłoki wykopali i spalili, a prochy wrzucili do Warty.
„Hitlerowcy chcieli, by ślad o tych zdarzeniach zaginął” - mówi historyk i regionalista, Jarosław Łożyński.
Wszystkie masowe zbrodnie, których Niemcy dopuścili się mają właściwie jedną cechę: miały być zupełnie wymazane. Myślę, że Żmijowiec jest o tyle szczególny, że my nie znamy tożsamości tych ludzi, nie znamy narodowości tych ludzi, nie znamy też płci, wieku, motywu zbrodni… My nie znamy właściwie niczego, poza tym, że paręset osób straciło życie
- mówi Jarosław Łożyński.
„Najprawdopodobniej byli to ludzie narodowości niepolskiej, najprawdopodobniej też posługiwali się językiem serbsko-chorwackim” - dodaje historyk.
To wszystko jednak domysły ukute na podstawie nielicznych relacji świadków. Na miejscu zbrodni w 1945 roku mieszkańcy postawili zachowany do dzisiaj krzyż. Obok niego 18 stycznia 1959 odsłonięto pomnik upamiętniający ofiary okupanta. W monument wmurowano znalezione na miejscu kremacji zwęglone części kości ofiar, zęby, włosy, paznokcie i kawałki sukna.
Miejscem pamięci opiekują się mieszkańcy i międzychodzcy harcerze. Akcja „Zapal znicz pamięci” jest wspólnym przedsięwzięciem IPN-u oraz Radia Poznań i regionalnych rozgłośni Polskiego Radia.