Roman Wawrzyniak: Dzisiaj papież Franciszek ogłosił także w Kościele katolickim Rok Rodziny. Papież pragnie, by rok „Amoris laetitia” przeżyć najgłębiej właśnie w rodzinach. Mówi tak: „tam właśnie mamy odkrywać tajemnicę miłości, rozeznawać, przyjmować, towarzyszyć i integrować”. Moje pytanie, jak to zwłaszcza w tym trudnym czasie pandemii robić?
Dr Łukasz Wielebski: Przede wszystkim powinniśmy podejść do tego z odpowiednim poczuciem humoru, z uśmiechem. Wiemy, że to jest trudny rok. Początkowo 2 tygodnie, teraz już rok jesteśmy w takiej sytuacji, która jest dla nas nieoczekiwana, która jest nowa i rzeczywiście potrzebujemy się w niej na nowo odnaleźć. Tu przede wszystkim powinniśmy szukać takich sposobów jak być otwartym na to, jakie są potrzeby innych ludzi. Znać swoje potrzeby, zadbać też o nie. Musimy zadbać o nasz sen, musimy zadbać o to, by dobrze zjeść, by korzystać ze sportu, ale również być otwartym przede wszystkim dla tych, którzy są wokół nas najbliżsi. Dbać o to, by rodzina stawała się jednością, by razem odpoczywała, by spędzać czas razem. Tutaj taka podpowiedź, chociażby minimum jeden posiłek dziennie wspólnie spożywamy razem, to jest takie totalne minimum. Potem rodzina nie jest tylko dla siebie. Zdrowa rodzina jest podstawą zdrowego społeczeństwa, więc wszystko czego doświadczyliśmy, czego nasze dzieci doświadczyły w rodzinie, może się to wylewać hojnie na zewnątrz. Możemy pomagać innym i być otwartym również na potrzeby innych poza naszą rodziną.
No właśnie, bo takie zasadnicze pytanie. Czy rodzina może być takim miejscem pomocy i wsparcia w tym trudnym czasie, czy może, czy powinna, czy jest?
Jak najbardziej to jest pierwsze i naturalne miejsce. To tutaj pojawiają się dzieci. To tutaj najpierw jest tworzona więź pomiędzy małżeństwem, pomiędzy mężem a żoną. Potem z tej więzi pojawiają się dzieci i one uczą się najpierw kontaktu z mamą z tatą. Po tym, jak się pojawi rodzeństwo, uczą się współpracować, negocjować, wspierać, rozwiązywać problemy, być hojnym służyć innym i również przyjmować służbę innych. Uczą się współzależności. Uczą się tego wszystkiego, co jest potrzebne w życiu. Taka rodzina może być – to nie jest rodzina na świeczniku, to jest normalna rodzina – i ona może być wsparciem również dla innych rodzin. Przez pozytywny przykład, przez bycie otwartym na przyjaciół, na znajomych.
Czy choćby nawet zwykły telefon, prawda? Nawet często to podkreślają też psychologowie, że czasem taka troska, jeżeli mamy ograniczony kontakt bezpośredni, to też może znaczyć bardzo wiele.
Zgadza się. Tutaj papież patrzy z perspektywy chrześcijanina. Patrzy z perspektywy osoby, która ma osobisty kontakt z Bogiem. Mówi tutaj o perspektywie świętości, tego że możemy wzrastać jako świętości, natomiast ten przekaz jest uniwersalny tak naprawdę dla całego świata. To wszyscy korzystamy z tego, że mamy miejsca, mamy rodziny, w których panuje zaufanie. Gdzie jest wyrozumiałość. Tutaj się kochamy, tutaj okazujemy sobie miłość, tu okazujemy sobie troskliwość. Tu nawzajem sobie pomagamy i takie schematy i takie pewne nawyki, które się wyrobią w rodzinie, wypływają w sposób naturalny na zewnątrz. Ktoś, kto nauczy się rozładowywać zmywarkę w wieku 5 czy 7 lat wie, że to jest jego kompetencja, nauczy się kolejnych rzeczy, on to już po prostu umie. On wie też, że to nie jest praca, to nie jest kara, to jest coś naturalnego. Dzięki temu, że dzieci rozładowują zmywarkę, mama i tata mogą mieć więcej czasu dla nich. Mogą wspólnie spędzać czas. Szukanie właśnie sposobów, żeby ten czas był atrakcyjny – nie zawsze musi być kawior, ale można spróbować coś takiego, że szukamy takich sposobów by nasze dzieci, byśmy my mieli atrakcyjny czas razem. Tak żeby dzieci wiedziały, że rodzina to jest atrakcyjne miejsce.
Nie tylko przy komputerach.
Oczywiście.
Pan czuł się zaskoczony tą informacją, że papież postanowił ten najbliższy rok ogłosić rokiem rodziny i to w odniesieniu też do swojej „Amoris laetitia”? Do tego pisma?
Jakiegoś wielkiego zaskoczenia nie było. Papież cały czas wraca do tematu rodziny. Też widzi rodzinę jako pewne naturalne centrum ewangelizacji. To tak naprawdę nie są prorocy, którzy opowiadają tutaj wielkie wzniosłe rzeczy. To są ludzie, którzy żyją normalnym przeciętnym życiem. Są życzliwi dla innych, są pomocni. Już w Nowym Testamencie była mowa o tym, że współcześni pierwszym chrześcijanom mówili „popatrzcie jak oni się kochają”.
Właśnie to też mi przyszło do głowy, muszę powiedzieć akurat. Tak zarażali innych, przykładem właśnie.
Tak, natomiast można powiedzieć papież ma władzę, papież ma fantazję, już nieraz zaskakiwał. Natomiast to, że ogłosił ten rok rokiem rodziny „Amoris laetitia”, tak naprawdę w piątą rocznicę ogłoszenia „Amoris laetitia” i jest on naturalnym rozwinięciem też roku świętego Józefa. Tak naprawdę będzie się nakładać do czerwca z rokiem św. Józefa i zakończy się w czerwcu 2022 roku 26 czerwca wielkim spotkaniem rodzin właśnie z papieżem.
Jakie z pana perspektywy i oceny są dzisiaj największe troski rodzin?
Myślę, że ostatni rok pokazał nam, że prawie każdy ma swój bagaż doświadczeń. Mogę mówić tu ze swojego doświadczenia. Ostatni rok pokazał, że czasami trudno jest z wyrozumiałością podchodzić do tych osób, z którymi spędzamy 24 godziny na dobę. Przez lata mieliśmy ten taki luksus, że wychodziliśmy na ileś godzin do pracy, do szkoły, a tutaj się okazuje, że być może w domu, w bloku, czy też w mieszkaniu przez dłuższy okres jesteśmy zamknięci i uczymy się siebie na nowo. To wymaga wrażliwości, to wymaga rzeczywiście poczucia humoru, by z uśmiechem to przetrwać. Nie zawsze jest łatwo. To też jest nauczenie się właśnie rezygnowania z pewnych swoich przyzwyczajeń po to, by było przyjemnie i rodzinnie.
Jeśli jeszcze pan pozwoli, jeszcze jeden króciutki temat, króciutki wątek, bo mam takie odczucie, że przewala się przez media nawet niektóre parlamenty jakiś taki walec antyrodzinny, no bo jak inaczej odbierać te próby manipulacji przy słowach „matka” „ojciec”, które mają zastąpić na przykład – no tak już jest chyba we Włoszech – taka propozycja rodzic pierwszy, rodzic drugi, albo najlepiej w ogóle zrezygnować ze słowa rodzina, może lepiej używać słowa związek. Czy państwo to zauważają i czy widzi pan w tym jakieś zagrożenia?
Rzeczywiście takie informacje się pojawiają, ale tak naprawdę to nie jest czymś nowym. Rodzina jest czymś naturalnym, czymś co rzeczywiście buduje i to wiemy od tysięcy lat, naprawdę. Ataki na rodzinę zawsze były, bo w momencie, kiedy rozluźniają się więzi w rodzinie, to tak naprawdę tracimy pewną ciągłość pokoleniową i młodzież nie współdzieli kodu kulturowego, nie współdzieli wartości ze swoimi rodzicami, poprzednimi pokoleniami. Tutaj jest ważne to, żeby rodzina była dla dzieci atrakcyjna. Jeżeli ona będzie atrakcyjna – nie chodzi o to, żeby to był folder drukowany pt. „Nasza Rodzina”, tylko żeby dzieci czuły się bezpiecznie, żeby czuły się akceptowane, by widziały najlepsze, co rodzice mogą dać to jest wzajemna miłość - jeżeli one to widzą i nauczymy je też krytycznie myśleć, to w tym momencie nie będą przyjmowały bezkrytycznie przekazu, który może nawet jest moderowany przez media pewne, czy pewne rozwiązania. Będą potrafiły podejść do tego z rozumem.
Bardzo panu dziękuję za tę chwilkę refleksji i za rozmowę.
Dziękuję bardzo.