NA ANTENIE: Pół na pół
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

J. Hajdasz: "Raport OBWE nosi znamiona jednostronności"

Publikacja: 14.07.2020 g.20:11  Aktualizacja: 14.07.2020 g.20:20
Poznań
O roli mediów w zakończonej prezydenckiej kampanii wyborczej z dr Jolantą Hajdasz, dyrektor Centrum Monitoringu i Wolności Prasy SDP rozmawiał Roman Warwrzyniak.
Jolanta Hajdasz - Radio Poznań
Fot. Radio Poznań

Roman Warzyniak: Dzisiaj specjalna grupa wysłana do nas przez OBWE wydała wstępną ocenę kampanii prezydenckiej w Polsce. Czy oceniała tę samą kampanię, którą ja obserwowałem? Czy tylko to, co dotyczyło jednego kandydata? Jaka jest pani ocena tego raportu? Ja go przejrzałem i jestem zaskoczony.

Dr Jolanta Hajdasz, dyrektor Centrum Monitoringu i Wolności Prasy SDP: Powiem szczerze, że z niepokojem, jako dyrektor Centrum Monitoringu i Wolności Prasy przysłuchiwałam się temu stanowisku OBWE już po I turze. Było widać ewidentnie, że chłopcem do bicia były media publiczne. Głównie wokół kontrowersji związanych z mediami publicznymi koncentrowały się wszystkie uwagi OBWE, które potem skutkują tym, że ktoś uzna wybory za nieuczciwe i nierówne. To są cechy, które powinny charakteryzować wybory w każdym kraju. Widać było, że ci obserwatorzy słuchają tylko jednej strony politycznej, mają przykłady negatywnych działań wymierzone tylko w jednego kandydata. Po II turze przedstawili pierwsze wnioski i w mojej ocenie, jest niebezpieczeństwo jednostronności. Pełny raport poznamy za 8 tygodni, więc nie ma sensu na razie bić na alarm.

Już, moim zdaniem, widać po tytułach, i to tych, które znajdują się w rękach obcego kapitału, jak ten raport został przyjęty. Wystarczy przejrzeć gazety, przyjrzeć się, kto jest ich właścicielem i będziemy doskonale wiedzieli, dlaczego te media a nie inne tak szybko wyniki tego raportu podjęły i tak chętnie o nim opowiadają.

Ale co istotne, zwracajmy uwagi na pozytywy. Obserwatorzy zagraniczni mówili, że wybory zostały przeprowadzone profesjonalnie pomimo pandemii i zagrożenia epidemiologicznego. Jest dużo pozytywnych cech, nie ma się do czego przyczepić. Niepokojące jest to, co dotyczy mediów. Jeżeli mają oceniać tylko media publiczne, to na to nie ma zgody. W Polsce jest tak, że we wszystkich sektorach mediów dominują te prywatne i jeśli wyłączamy ich z kontroli tego, w jaki sposób one włączają się w kampanię, to 3/4 rynku nie poddajemy kontroli i ocena jest zachwiana. Na to nie ma naszej zgody i jako CWMP będziemy na to zwracali uwagę. Ta zasada, że analizuje się tylko podmiot finansowany przez środki publiczne, a podmioty prywatne są niezależne, jest już do lamusa. Jeśli czerpiemy wiedzę o otaczającym nas świecie z mediów prywatnych, to trzeba je też analizować.

Wróćmy do samej kampanii. Jaka ona była, jeśli chodzi o zaangażowanie mediów?

Media zawsze odgrywają ogromne rolę w kampaniach wyborczych w demokracji, ale w tej naszej była to rola fundamentalna. Wskazywaliśmy na to wiele razy, że właściwie media wybierają nam prezydenta. Zarówno te społecznościowe i tradycyjne odgrywają wielką rolę. Generują treści, które potem są przez polityków komentowane, które potem mają rezonans. Na przykład jeden polityk powie, że wybory wygrywa się w Końskich, to potem jest tam debata.

Są tacy, którzy mówią, że Rafał Trzaskowski przegrał wybory właśnie dlatego, że nie pojechał na tę debatę w Końskich.

Absolutnie się z tym zgadzam. Zaproponowana przez TVP formuła była nowa i ciekawa. To mogło być interesujące zobaczyć, co tam się wydarzy. W jaki sposób ludzie będą zadawać pytania, kto przyjdzie i się na to odważy. Formuła, którą zaproponował sztab pana Trzaskowskiego w Lesznie, gdzie dziennikarze przyjechali z Warszawy po to, żeby zadać jemu pytania, to była bardzo dziwna koncepcja.

Po prostu konferencja prasowa. Ale wróćmy do mediów. Znalazłem takie dane, że 80 procent mediów ogólnopolskich i 90 procent regionalnych jest w zagranicznych rękach. To jest sytuacja niespotykana w skali europejskiej. Nawet w Niemczech nie ma takiej sytuacji.

Faktyczne dane liczbowe mogą być trochę inne. Może w kwestii gazet papierowych jest to prawda. Ale w ogóle media jako takie – tu są inne proporcje, ale tak czy siak dane są zatrważające. Nie ma podręcznika do teorii komunikowania masowego, który by uzasadnił tak duży procent mediów o zagranicznej rezydencji podatkowej, czyli tych, które płacą podatki za granicą, a miałyby tak wielkie wpływy jak u nas. Ta kampania pokazała wiele znaków zapytania czyje interesy reprezentują te media. Mówię tutaj o takich wydawnictwach jak niemiecko-szwajcarski Ringier Axel Springer, właściciel Faktu, Newsweeka, Onetu. To są poważne i wpływowe media biorąc pod uwagę audytorium. Sposób, w jaki Fakt prezentował Andrzeja Dudę przed II turą wyborów, to przejdzie do historii czarnego dziennikarstwa. Tego, jak to nigdy nie powinno wyglądać. To w jaki sposób manipulowano w tej gazecie informacjami, to jest poniżej krytyki.

Z jednej strony była to skuteczna manipulacja, bo była powielana przez media nawet zagraniczne. Już nie wspomnę o brutalnej okładce. Ale jeśli obrazy rządzą naszą wyobraźnią, to mi w głowie zostanie inny. Tysiące biało-czerwonych flag na wieczorze wyborczym Andrzeja Dudy i dosłownie jedna u Rafała Trzaskowskiego.

Niestety tak. Każdy, kto zwraca na to uwagę, na pewno z wielkim bólem to przyjął. Tak naprawdę nie wiadomo czyim prezydentem miałby być Rafał Trzaskowski. Nie czuje rangi rywalizacji, tej funkcji i jej ogromnego prestiżu i o co się tak naprawdę ubiega. Uderzający kontrast.

Chciałem zapytać o wydawany przez Agorę dodatek przedwyborczy, który pojawił się w milionach egzemplarzy na ulicach polskich miast. I wyglądał de facto jak gazetka wyborcza Rafała Trzaskowskiego. Nie powinno to zostać doliczone do kosztów kampanii?

Byłoby to uzasadnione. Trzeba powiedzieć, że była to specyficzna gazeta. Z prawdziwą nie miało to nic wspólnego. W tak szkalujący, obrzydliwy sposób manipulowano tytułami, obrazkami, deprecjonowano postać i poglądy Andrzeja Dudy. To wymagałoby aż specjalnej analizy, dlaczego gazeta zadziałała w tak prymitywny sposób. Postarała się o to, żeby ulotki były kolportowane w małych miasteczkach, czyli do potencjalnych zwolenników Andrzeja Dudy. Po to, żeby pokazać im jego ciemne oblicze, ale w tak nieprawdziwy i szyderczy sposób. Żadna poważna gazeta, a myślę, że Wyborcza do takich aspiruje, nie powinna tak robić. Oni tym dodatkiem pokazali, jak bardzo pogardzają wyborcami Andrzeja Dudy. Czyli ludźmi w większości starszymi, z mniejszych miejscowości, może bez wyższego wykształcenia. Wstyd na całej linii.

Ale groźby pod adresem dziennikarzy szły od samego Rafała Trzaskowskiego, który mówił, żeby dziennikarze spieszyli się zadawać pytania, bo on pozamyka wszystkie programy TVP – to w skrócie. Na koniec chciałem zapytać o cenzurę w mediach społecznościowych. Przykład pierwszy z brzegu. Wycięty z Youtube’a film wyprodukowany przez portal PCh24 „Ich prawdziwe cele.” O propagandzie LGBT. Jak pani to ocenia? Czy my nie jesteśmy w stanie się bronić przed taką cenzurą?

To są dwie różne sprawy. Jeśli chodzi o cenzurę na portalach typu Facebook, YouTube, to jesteśmy, powiem szczerze, prawie że bezradni. Jeśli nam coś zablokują, sami nie będziemy wiedzieli dlaczego, bo tylko dostaniemy komunikat. To jest pierwsze ostrzeżenie, a jak dostaniesz drugie, to twoje konto zostanie zablokowane. I tyle wiesz i pisz sobie do Kalifornii o co chodzi. To się zmieniło teraz trochę w Polsce. Jest odwoławcza ścieżka, można pisać do Ministerstwa Cyfryzacji. Ale to tylko tyle. Dla tych, którzy są blokowani, nic z tego nie wynika. W tej chwili mamy trochę spokoju, nie mam sygnałów, żeby konta były blokowane. Ale proszę mi wierzyć, na przykład, kiedy były kontrowersje wokół Marszu Niepodległości. To nagle jak grzyby po deszczu były informacje, że jakiejś grupie osób konto zostało zablokowane, bo oni się wymieniają informacjami, gdzie się spotkają przed marszem. Natomiast jeśli chodzi o ten film, to jest jeszcze poważniejszy problem. To jest cenzura prewencyjna. Tutaj zablokował to jednak sąd. Emisję filmu, który pokazuje prawdziwe oblicze parad równości, sposób funkcjonowania środowisk LGBT, jak wpływają na młodych ludzi i jakie treści głoszą. Z tego filmu można się tego dowiedzieć, bo on jest krytyczny wobec tej ideologii. Podkreślam – ideologii, a nie samych osób. Wręcz przeciwnie. Sąd zablokował publikację tego filmu. Raz został wyemitowany przez Telewizję Polską, a poza tym jest zakaz pokazywania go.

To pokazuje, jak wiele jest do zrobienia jeszcze w kwestii wolności sądów, ale i mediów.

https://radiopoznan.fm/n/pw94Rc
KOMENTARZE 1
Michal Zielinski
Normalny 15.07.2020 godz. 06:57
Tak jest. Martwi tylko ze ta fala demagogii wymiękka mozgi mlodych, podatnych na propagandę ludzi. I kieruje ich niechęć do wlasnych ojców i wartosci!!!