NA ANTENIE: PIERWSZA PLANETA OD SŁOŃCA
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
 

Prezes ZASP: Uruchamiamy teatr radiowy w Poznaniu

Publikacja: 28.08.2020 g.10:33  Aktualizacja: 28.08.2020 g.17:40
Poznań
Gościem Wielkopolskiego Popołudnia w Radiu Poznań był prezes zarządu głównego Związku Artystów Scen Polskich Krzysztof Szuster.
 prezes zarządu głównego Związku Artystów Scen Polskich Krzysztof Szuster - zasp.pl
Fot. zasp.pl

Roman Wawrzyniak: Gościem programu jest prezes zarządu głównego Związku Artystów Scen Polskich Krzysztof Szuster.

Krzysztof Szuster: Dzień dobry Państwu, dzień dobry Panu.

A także, dodam, polski aktor, reżyser teatralny, przez kilka lat także radiowiec. Tym bardziej mi bardzo miło Pana gościć. Także przedsiębiorca i hodowca koni, ale o koniach na koniec jeśli znajdziemy chwilę czasu i zechce Pan porozmawiać na ten temat.

Zechcę porozmawiać, tylko skąd Pan to wszystko wydobył? Jeszcze trzeba dodać, że wicemistrz Europy w powożeniu, ale o tym nie mówmy. Natomiast jeżeli chodzi o poznańskiego słuchacza, to do pewnej damy z Poznania o pańskim nazwisku jeździłem jako licealista. Kochałem się bardzo, ale mną wzgardziła i miała rację.

Nie mnie to rozstrzygać, ale to bardzo piękna historia faktycznie. Panie Prezesie, co się wydarzyło, że szef szefów przyjeżdża osobiście do Poznania z Warszawy?

Postanowiłem troszeczkę inaczej działać niż moi sławni poprzednicy. To znaczy ruszyłem w teren. Poznań to jest bardzo ważny oddział dla Związku Artystów Scen Polskich, dlatego, że zrzesza kilkanaście teatrów z Gorzowa Wielkopolskiego, Zielonej Góry, Kalisza, Gniezna, no i wszystkie teatry Poznańskie. Bardzo ważny, jak już powiedziałem, dla ZASP-u ośrodek, a ściągnęły mnie tu, już po raz drugi w czasie tej kadencji, wybory uzupełniające do Zarządu Oddziału. To jest taki, no nie najmniejszy, ale taki średni twór ZASP-owski, bez którego nie można działać. Tak jak samochód ma cztery koła, to tak jakbyśmy jedno koło ujęli i ZASP w Poznaniu, od dnia dzisiejszego, będzie działał. Jesteśmy tuż po wyborach. Nastąpiły niewielkie zmiany. Bardzo się cieszę, że nowi Koledzy i Koleżanki weszli do zarządu, bo ten oddział, jak już powiedziałem bardzo ważny, od lat wspaniale działa. A przede wszystkim, jako radiowiec mówię, że nasz Kolega, przewodniczący oddziału Filip Frątczak, wymyślił pewien pomysł wspólnie z Radiem Poznań - słuchowisko „Próba”. (Pomysłodawcą, reżyserem i montażystą jest Piotr Świątkowski z Radia Poznań, dop. redakcji). W ramach pomocy „Cyber ZASP-u”, czyli programu z Narodowego Centrum Kultury mogliście realizować, Państwo radiowcy i Koledzy aktorzy, to miłe słuchowisko „Próba”.

Do tego słuchowiska jeszcze, jeśli Pan pozwoli, wrócimy w dalszej części naszej rozmowy, ale skoro zaczęliśmy tak trochę oficjalnie, o samym Związku Artystów Scen Polskich, to warto o związku chwilę jednak porozmawiać. Jak wiemy, ma on swoją długą historię, sięgającą aż odzyskania przez Polskę niepodległości. Może właśnie, korzystając z tego spotkania, z tej obecności Pana w naszym studiu, zechciałby Pan choć trochę tę historię naszym słuchaczom przybliżyć? Jest ona wyjątkowo ciekawa.

Obchodzimy w tym roku 101-lecie ZASPU. Wspaniali ojcowie założyciele, ja ich nie będę wymieniał, ponieważ było ich wielu, natomiast na cudownych zdjęciach z początku XX wieku z bokobrodami, w czarnych surdutach. Wspaniali ludzie, którzy wpadli na pomysł i zebranie założycielskie ZASP-u odbyło się przed właściwie odzyskaniem niepodległości. Paradoksalnie więc jesteśmy o jeden dzień starsi od naszej cudownej, nowej, wyzwolonej ojczyzny. Artyści, jeżeli już wybierają spośród siebie kogoś, to musi być to człowiek bardzo związany nie tylko z teatrem, ze sztuką, ale niezwykle szanowany w środowisku. Tak było na przestrzeni lat - Gustaw Holoubek, Kazimierz Kaczor, Olgierd Łukaszewicz, Ignacy Gogolewski, ale wcześniej jeszcze Andrzej Łapicki.

To jest zawsze niebezpieczeństwo Panie prezesie, bo nie daj Boże pominie Pan kogoś, zapomni...

Ja już pominąłem (śmiech)... Władysław Krasnowiecki i inne wybitne nazwiska. Natomiast powiem Panu i Państwu, że znaleźć się w tym doborowym towarzystwie, to niezwykły zaszczyt. Ja wprawdzie jestem, jak się nazywam, prezesem technicznym, ponieważ zostałem wybrany nie przez walny zjazd. Nasz świętej pamięci Paweł Królikowski, nasz prezes, odszedł i zgodnie ze statutem to zarząd wybierał spośród swojego grona prezesa i do końca kadencji będę pełnił tę funkcję. Choć bardzo boję się tego, że...

Bo kadencja może potrwać prawda?

Wie Pan, Panie redaktorze, na początku kadencji zmienialiśmy statut i na jednym z pierwszych posiedzeń zarządu, tak sobie pozwoliłem taką żartulkę zapowiedzieć: „Słuchajcie, to będzie najdłuższa kadencja w ZASP-ie prezesa i tego zarządu.” No niestety, w wypadku Pawła to się nie sprawdziło. Natomiast w wypadku zarządu, tak. Doszła pandemia i w ramach tarczy nie możemy przeprowadzić w czasie pandemii zebrania walnego, ale udało się uchwalić wspaniały statut.

Jak to będzie wyglądało? Jeśli już jesteśmy przy sprawach organizacyjnych, to pewnie ci wszyscy, którzy jednak identyfikują się ze Związkiem Artystów Scen Polskich, czy wręcz do niego należą, może za naszym pośrednictwem chcieliby się dowiedzieć jak będzie przebiegała ta organizacja? Kiedy ewentualnie do tych wyborów dojdzie? Bo ta uchwał zostałem przyjęta właśnie w związku z koronawirusem.

Tak, dojdzie do wyborów równo do 60 dni od odwołania stanu zagrożenia. A kiedy to nastąpi? Po prostu wyszliśmy z założenia, że mamy 227 kandydatów i gdybyśmy zwołali to zebranie, a przyjeżdżają koleżanki i koledzy z całej Polsce w różnym wieku i gdybyśmy zaryzykowali i choć jedna osoba zachorowałaby... Baliśmy się tego ryzyka i teraz bardzo, bardzo grzecznie czekamy i modlimy się, tak jak i wszyscy, żeby to nastąpiło jak najszybciej.

Jak dzisiaj jest zorganizowany ZASP? Jest główna centrala w Warszawie, ale ma też swoje oddziały, z których jeden dziś Pan odwiedził w Poznaniu.

Mamy kilka oddziałów – Szczecin, Gdańsk, Toruń razem z Bydgoszczą, Poznań Katowice, Kraków, Lublin, Warszawa. Te działy to są takie podstawowe jakby komórki. Do niedawna jeszcze były koła w teatrach. Natomiast tych kół w teatrach, z racji tego, że już nie ma stałych zespołów w teatrach, że są angaże kontaktowe, nie można było utrzymać tychże kół. Natomiast novum jest to, że powstały sekcje i to będą miały ważniejsze znaczenie niż oddziały. Oddziały zrzeszają geograficznie i obsługa zbierania składek będzie następowała poprzez oddziały. Najważniejsze będą sekcje branżowe. Między innymi wspaniała sekcja, która powstała – radiowa. Koleżanki i Kolegów, słuchających nas, ze wszystkich rozgłośni, bardzo gorąco namawiam i zapraszam. Przepraszam za ten apel i nawoływania, ale Koleżanki i Koledzy radiowcy, jesteście też twórcami. Nie tylko dziennikarzami, ale też twórcami. Także naprawdę warto się zrzeszać. A dlaczego warto się zrzeszać w ZASP-ie? Dlatego, że ZASP stał się organizacją zbiorowego zarządzania. Ze zwykłego stowarzyszenia twórców, aktorów, reżyserów, scenografów, wreszcie też zawodów pomocniczych – głównie w teatrze, ale i muzyków oczywiście i tancerzy, o których nie wolno zapominać. Staliśmy się w tej chwili takim reprezentantem branżowym można powiedzieć.

Te sekcje mają też pomagać?

Te sekcje mają pomagać. Będą miały swoje niebagatelne fundusze, czyli całe pieniądze zebrane przez ZASP, będą przydzielane tym sekcjom. Sekcje dzielą się jeszcze na dwie - tak zwane repartycyjne, czyli te, których członkowie pomnożą majątek ZASP poprzez tantiemy, poprzez prawa autorskie, które otrzymujemy i druga grupa - nie repartycyjna. Głównie tancerze, których mylnie nazywamy odtwórcami. To są też twórcy, ale tak niestety ustawa zapisała i nie możemy tego zmienić. Ale wszyscy oni, ponieważ jesteśmy organizacją demokratyczną w pełni, nawet Ci Koledzy z sekcji nie repartycyjnych otrzymają fundusze na swoją działalność. To jest takie novum. Starzy koledzy bardzo płaczą, że ZASP się stało organizacją zbiorowego zarządzania. Na co Koledzy, którzy uczestniczyli w tworzeniu nowego statutu, odpowiadamy: No tak, ale popatrz, dawniej mogłeś tylko zjeść swoje składki, a składki wystarczały nam na zasiłek pogrzebowy i utrzymanie domu artysty weterana w Skolimowie. Bardzo mało pieniędzy pozostawało z tych składek na działalność statutową. Teraz staliśmy się organizacją zbiorowego zarządzania, czyli jedną z organizacji pobierającej tantiemy, zbierających od telewizji, radia, filmu. Część tych pieniędzy oczywiście wypłacamy tak zwanym uprawnionym – aktorom, twórcom, a część możemy, niejako za obsługę, zabrać dla siebie. Obsługa to są tak zwani „zegarmistrzowie”, którzy obliczają ile człowiek jest na ekranie, ile jego głos był na fonii, w eterze. Pewną część jeszcze z tego, skromny 2 – 3 proc, możemy zatrzymać dla siebie na działalność statutową. Tu możemy po raz pierwszy od wielu, wielu lat, ale to jest zasługa pana Kazimierza Kaczora, który ściągnął niejako tantiemy do ZASP-u i dzięki niemu możemy pobierać te tantiemy. Zabezpieczył fundament, a po nim następujący prezesi tylko już kontynuowali to dzieło. Ale to właśnie on jest ojcem chrzestnym. Kontynuując myśl, te skromne 2 – 3 proc., to jest często znacznie więcej niż milion i z tego będziemy mogli robić spektakle, będziemy mogli fundować stypendia młodzieży. Będziemy mogli działać w sytuacjach takich jak pandemia, tragedia, która nastąpiła, kiedy nagle niegrający aktorzy, nie mają środków do życia. Dzięki Bogu, że wcześniej powołano fundację. To zasługa Olgierda Łukaszewicza z kolei. Z tej fundacji pół miliona wyasygnowaliśmy, żeby aktorzy bezetatowi, mogli cokolwiek otrzymać. A teraz będzie już i pomoc socjalna. No oczywiście utrzymanie Skolimowa, ale też fundowanie stypendium dla wyróżniających się młodych.

Takie oczekiwanie pewnie też jest i to spore.

Ogromne.

Pan trochę wyprzedził moje następne pytanie, bo nie sposób go nie zadać. Jak mocno koronawirus dotknął całe środowisko artystyczne?

Potwornie dotknął, bo niegranie dla artysty... proszę Państwa uwierzcie, że artyści nie są pazerni tylko na pieniądze, na fundusze, na gaże, jak my to mówimy. Owszem są pazerni na występowanie, na dawanie siebie. Teraz dla przykładu powiem, zanim odpowiem na Pana pytanie. Zorganizowałem ostatnio taki cykl koncertów z balkonu Hotelu Bristol. Kiedyś w '58 roku z tego hotelu zaśpiewał Jan Kiepura. Nazwałem to Scena Balkonowa Hotelu Bristol w Warszawie i zaprosiłem Kolegów. Najpierw zaprosiłem zespół Śląsk w repertuarze operetkowo – rozrywkowym. Na koniec dali oczywiście „Karolinkę”, bo bez tego Śląsk nie istnieje. Trzy tygodnie później zaprosiłem Kolegów z sekcji teatrów muzycznych - śpiewaków i śpiewaczki operowe. Zapraszam ich później na kolację i oni mówią: „Krzysztof jakże Ci dziękujemy za pomysł.” Ja mówię, że przecież wiecie, że za darmo występujemy. A oni mówią, że nie chodzi o pieniądze, cieszyli się, że mogli wystąpić. A tam zebrało się na Krakowskim Przedmieściu prawie 2 razy po 1000 osób. Oczywiście w odstępach, oczywiście w maseczkach. Ale wracając do Pańskiego bardzo dobrego pytania. Tu muszę pochwalić Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego i absolutnie muszę pochwalić Pana ministra Glińskiego. Otóż walczy jak lew, żeby wprowadzić opłatę z tak zwanych czystych nośników. Ta opłata to nie będzie opłata, którą sobie wezmą artyści, czy Ministerstwo, czy tak zwani uprawnieni do kieszeni. W większości pójdzie to na pomoc socjalną właśnie w takim wypadku, jak ten. Bo pandemia pokazała nam, że jesteśmy zupełnie bezbronni. Jest druga jakby przykra strona. Zwróćcie Państwo uwagę, że artyści są bici już wcześniej. Nie tylko przez pandemię. Otóż wszystkie żałoby narodowe to odwołane spektakle, nad którymi pracujemy 3 – 4 miesiące. Nagle premiera przypada na czas żałoby narodowej. Rozumiemy to doskonale, ale finał naszej pracy trzeba przesunąć. I teraz te fundusze ZASP-owskie mogą pójść dla zrekompensowania choćby tej ciężkiej pracy. Bo to nie tylko twórcy. W teatrze widzimy tylko aktorów. Na premierze, bijemy brawo i krzyczymy „Reżyser! Reżyser!”. A to jest cały sztab ludzi - maszyniści sceny, suflerki i inspicjenci, charakteryzatorki, elektrycy, akustycy, tych ludzi jest bardzo dużo.

Każdy, kto choć raz w życiu miał okazję wejść za scenę, to doskonale wie ile osób się musi napracować, żeby te kilka mogło zabłysnąć.

Bajeczny, cudowny świat. Każdy teatr ma swój zapach i klimat, każda scena ma swój zapach. Zachęcam bardzo, jeżeli teatry w państwach miastach, czy miejscowościach, występują, to zapytajcie czy można by zwiedzić kulisy. To są przeżycia, których nie da się opisać w radiu.

Panie prezesie, widziałem, że ZASP realizuje program „CyberZASP” co już w jego ramach udało się zrobić? Jakie są plany? Wspomnieliśmy już o słuchowisku nagrywanym zdalnie po raz pierwszy właśnie przez naszą rozgłośnię Polskiego Radia Poznań.  Spektakl nosi tytuł „Próba”.

Gratuluję Polskiemu Radiu Poznań przede wszystkim zaufania do ZASP-u, zaufania do Filipa Frątczaka, który to wspólnie z państwa kolegą wymyślił. „Próba” jest to prapremiera. Nikt do tej pory, mówię to jako radiowiec, nikt, nigdy, zdalnie nie zrobił takiego słuchowiska. Gratuluję rozgłośni poznańskiej.

Chociaż pewnie, tak od strony technicznej, nie jest to najprostsze, od strony aktorskiej patrząc. Bo to jest kwestia emocji, wzajemnego reagowania i tak dalej...

Jak Państwo słyszycie, my sobie rozmawiamy z redaktorem, czasem przerywamy jeden drugiemu, wchodzimy w słowo. Natomiast w teatrze radiowym trzeba mieć niezwykłą precyzję. Nie wolno, jak to my mówimy, „zachodzić” czy „zabrudzić”. Trudność polega na tym, że jeden aktor nagrywa siebie sam, nie słysząc często partnera, ale najgorzej ma ten, który nagrywa pierwszy. On zupełnie jest pozostawiony sam sobie i swojej wyobraźni przede wszystkim. Na scenie mamy mimikę aktora, mamy kostium, mamy scenografię, mamy muzykę, mamy ruch, mamy partnera. A w radiu mamy tylko głos i wyobraźnię. Od tego wszystko zależy. To wspaniały projekt. Z oficjalną osobą rozmawia Pan, to ja oficjalnie Panu prezesowi i wszystkim radiowcom z rozgłośni poznańskiej bardzo, bardzo dziękuję. Zrobiliście cudowną robotę. Kawał naprawdę fajnej pracy, a przede wszystkim nowatorskiej.

Ja, w imieniu wszystkich autorów, pozwolę sobie przekazać podziękowania za te miłe słowa. Ten program „CyberZASP” to rozumiem nie tylko program, który tutaj jest realizowany w naszej rozgłośni?

Prawda, nie tylko. Jest taki straszny przepis Narodowego Centrum Kultury, że może zwyciężyć z jednej instytucji jeden projekt. Do nas, do Zarządu Głównego, wpłynęły trzy wnioski - z Krakowa, Poznania i Warszawy. Nie aplikowali oni o pełną sumę. Wpadliśmy, jako zarząd, na pomysł i pobiegłem do dyrektora Narodowego Centrum Kultury i zadałem pytanie: „Panie dyrektorze, jeżeli zmieścimy się w tej sumie, która jest przeznaczona, do której aplikujemy do konkursu, to czy Narodowe Centrum Kultury zaakceptuje trzy różne programy, z trzech różnych ośrodków? Ja Panu daję słowo, że będzie to tym, o co chodziło Panu ministrowi i Narodowemu Centrum Kultury, żeby jak najwięcej artystów z całej Polski mogło być zaangażowanych.” Nie ukrywajmy, jest to wspaniały gest Ministerstwa w kierunku naszego środowiska, żeby, mówiąc potocznie, dać zarobić, ale wykonać jakąś artystyczną pracę. Kiedy przyniosłem tę radosną wiadomość, jak my to mówimy nie po polsku, „na zarząd”, to uchwaliliśmy, że proszę bardzo, kochani, piszecie ten wniosek wszyscy trzej, cała trójka. Możecie się żreć, podzielcie tylko te pieniądze. Napisali tak wspaniale, Pani Julia Bromberek z Krakowa, pani Anna Golec z Warszawy i właśnie Filip Frątczak z Poznania, że nie tylko ZASP dostał pełną sumę, a wcale nie musiał, ale zajął pierwsze miejsce w punktacji. Dzięki temu Kraków, Warszawa i Poznań, ale bez wątpienia Poznań najwięcej skorzystał. A dlaczego? Dlatego, że to co powiedziałem na początku, oddział Poznański zrzesza aktorów z Gorzowa Wielkopolskiego, z Zielonej Góry, Kalisza, poznańskie teatry i Gniezno i wszyscy aktorzy, naprawdę wszyscy aktorzy z tych ośrodków zostali zaangażowani. O to chodziło w tym programie i są szczęśliwi. Wracam z tego zebrania nadzwyczajnego w tej chwili i Koleżanki i Koledzy mówili, że to jest fajne, dlatego, że do tej pory teatr radiowy to była domena głównie warszawska. Ja się troszkę narażę mojemu ośrodkowi warszawskiemu i Januszowi Kukule dyrektorowi głównemu Teatru Polskiego Radia, ale do tej pory teatry radiowe raczej to była domena wyłącznie Warszawy. A w tej chwili Poznań. Paradoksalnie Ci koledzy, występujący, nie walczą o pieniądze. Oni weszli już do banku głosów. Jakiś reżyser, słuchając kogoś nowego, kogoś charakterystycznego...

Pan wie co mówi, bo sam reżyserował...

Ja to robiłem wielokrotnie. Nie tylko młodych, ale i charakterystycznych głosów nie jest wiele. Szczególnie w dubbingu dostać się do Warszawy, czy do radia jest dość ciężko.

Oby też takie owoce przyniósł ten program. Jeśli Pan pozwoli panie prezesie na koniec chciałem jeszcze troszeczkę o prywatne Pana życie zapytać. Znalazłem informację, że jest Pan hodowcą koni. To trudne zajęcie? Skąd w ogóle ta pasja?

To jest bardzo proste do wytłumaczenia. Rodzina aktorsko-rolnicza. Z jednej strony hodowcy koni, ale profesjonalni z dziada-pradziada, a drugiej strony aktorzy. Tak to się ułożyło, że kiedy zarobiłem swoje pierwsze pieniądze, to kupiłem najpierw motorower, ale za następne pieniądze to już kupiłem konia. Byłem jedynym studentem szkoły filmowej w Łodzi...

…który przyjeżdżał na zajęcia na koniu.

…który przyjeżdżał w weekendy, mieszkając w Warszawie, konno na zajęcia.

Ja myślałem, że to będzie żart.

To nie był żart. Naprawdę. Koledzy moi to potwierdzą. Wyjeżdżałem o świcie ze stajni spod Warszawy, o 7:00 meldowałem się u Pani profesor Janiny Niesobskiej na balecie. Koń w tym czasie był przywiązany do latarni. Kończyłem balet, jechałem do stajni, odstawiłem go i biegłem dalej na zajęcia. Pan profesor Machulski, który był moim opiekunem roku, obsadził mnie w Zamościu w „Romeo i Julii” w roli księcia Verony. Będąc najstarszym na roku, miałem taką brodę do pasa. No i jako starca, obsadził mnie w roli księcia Verony. Zaproponowałem profesorowi, że zagram tę rolę na koniu. On mi powiedział: Krzysiek no co Ty się wygłupiasz? Nie wierzył! Naprawdę nie wierzył! Pojechałem do Koszalina, kupiłem właśnie tego konia, o czym wcześniej opowiadałem, ale wydałem na niego wszystkie pieniądze. Już mi nie wystarczyło na transport i 750 km w 2 tygodnie przejechałem z Koszalina do Zamościa, żeby zagrać w tymże spektaklu.

Naprawdę nie żałuję, że o to zapytałem.

Proszę Pana, najpiękniejsze moje wakacje, najpiękniejsza przygoda w życiu, jaka mogła mnie spotkać. Oczywiście po przygodzie, Daniela może mnie słyszysz, albo Twoje siostry, dzięki Bogu, że mnie nie chciałaś! Poznanianko przepiękna! Dlatego, że byś miała całe życie przechlapane z takim szaławiłą.

Na koniach się nie skończyło, bo jest Pan też właścicielem sześćdziesięciu powozów konnych, tak? A także właścicielem tytułu wicemistrza Europy, jeśli dobrze pamiętam.

Tak, 64 zabytkowe powozy, 14 sikawek konnych, 8 sań i drabina strażacka z 1900 roku. Wszystko zabytki, wszystko odrestaurowane. Moje muzeum różni się tym, od muzeum w Łańcucie, że tam jak powóz został zakupiony do muzeum, to jak Łysek z pokładu Idy. Wchodzi pod pokład i już nigdy nie wychodzi. Natomiast wszystkie moje powozy są przywracane i przywracany jest im dawny blask. Wszystkie uczestniczą w tak zwanych zawodach i konkursach w tradycyjnym powożeniu. Zrzeszyliśmy się w Polsce w takiej międzynarodowej organizacji, której centrala jest we Francji. W 2012 roku powożąc piątką koni zdobyłem tytuł wicemistrza Europy, a ten który wygrał powoził czwórką, ja miałem trudniej. Przepraszam będę się chwalił, jestem Mistrzem Europy, dlatego że on został, po dwóch miesiącach, zdyskwalifikowany.

A to przepraszam, tego już nie doczytałem.

Ależ nie ma za co! To jest sport dżentelmenów i nie wolno o takich rzeczach mówić, no ale pochwalę się. Został zdyskwalifikowany. Niemniej jednak tytułu mi nie przywrócono. A dzięki tej umiejętności i temu hobby, na Stadionie Narodowym w ostatnim widowisku miałem przyjemność występować. Powoziłem szóstką koni. W powozie konie z hodowli mojej i mojej żony. Powóz oryginalne lando Pana Prezydenta Mościckiego, które jest w mojej kolekcji. Zresztą niektórzy prezydenci Polski i ważne osobistości już miały przyjemność nim podróżować. No a ostatnio, na Stadionie Narodowym, Piłsudski, czyli Andrzej Gajewski, grający Piłsudskiego. Ja gorąco zapraszam Państwa. Na pewno będą teraz kolejne obchody 11 Listopada. Pochwalę się, że jestem współtwórcą uroczystości narodowych, które organizuje Niepodległa. A moja działka, już od dwóch lat, to jest zamiana dziedzińca Ministerstwa Kultury w Muzeum powozów i sikawek konnych. Tam ściągam te wszystkie swoje eksponaty. A także na trzy godziny zamieniam Krakowskie Przedmieście na Warszawę z lat 20. Krążą powozy, samochody stare, statyści stosownie ubrani. No taka zabawa dorosłego chłopca.

Na koniec, żeby podsumować naszą rozmowę. Czy Pan zaprasza też młodych, zwłaszcza artystów, którzy w tej chwili nie są w Związku Artystów Scen Polskich do tego, żeby się włączyć do związku?

Zapraszam! Bardzo zapraszam! Koleżanki i Koledzy, będący w szkołach teatralnych, uczący się, ale i młodzi, którzy jesteście w teatrach. Naprawdę, po zmianie tego statutu, możemy wam dać bardzo dużo. Możecie przynieść ciekawe projekty i już po najbliższym walnym zjeździe, kiedy uchwalimy tak zwane regulaminy, które będą regulowały tę możliwość przyznania pieniędzy, możecie liczyć na stypendia. Ja dlatego zwracam się per Wy, do Was młodzi, bo byłem sam młody. Koledzy z branży, możecie przychodzić, możecie aplikować, ZASP pomoże. Na sam koniec pozwoli Pan, że małą prywatę wrzucę, ale do Poznaniaków. Niebywałe zdarzenia będą miały miejsce niedługo w Poznaniu. Otóż dzięki znowu Państwa rozgłośni, rozpoczniemy - ZASP, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, ZAIKS, no i oczywiście Państwo, uruchamiamy teatr radiowy w Poznaniu. Pan prezes sam mi to przyrzekł. To jest nowa wiadomość. Będą słuchowiska! ZASP partycypuje w kosztach, będą na to fundusze. Dzięki temu damy, tak jak powiedziałem, przede wszystkim wystąpić Kolegom. Najbliższa premiera już 11 września słuchowiska „Dowcip”. To takie nowe przedstawienie w Kaliszu. Od 19 do 26 września słynne kaliskie spotkana teatralne. No i oczywiście zachęcam bardzo gorąco do poznańskich teatrów. Już niedługo w Teatrze Nowym premiera „Matki” w reżyserii Radka Stępnia z ulubionymi, poznańskimi aktorami.

Mało tego, ja Pana prezesa zapewniam, że o tych wszystkich spektaklach informujemy w naszych serwisach kulturalnych.

Panie redaktorze, gdyby Pan był piękną redaktorką, to ucałowałbym Pana teraz w podzięce, bo radio ma taką siłę! Jednak jadąc samochodem włączamy najczęściej radio. Ono się tam sączy, a te wiadomości o kulturze są na wagę złota. Bardzo Państwu dziękuję.

https://radiopoznan.fm/n/YPbhqA
KOMENTARZE 0