A. Abramowicz: całkowity lockdown eliminuje z rynku nawet tych sprytnych i elastycznych

W okresie objętym dochodzeniem z filią koreańskiego Instytutu Króla Sejonga współpracował Instytut Językoznawstwa UAM. Na czele obu jednostek stała jedna osoba.
Nieprawidłowości zaczęły wychodzić na jaw, kiedy dyrektor instytutu zataił debet w wysokości 40 tysięcy złotych za rok 2017 i nie otrzymał absolutorium. Zdaniem prof. Roberta Bieleckiego, to właśnie on zmanipulował zawarcie umowy z instytutem Sejonga.
W roku 2017 działała ona na UAM na podstawie umowy z fundacją „Universitatis Posnaniensis”, która jest inną osobą prawną niż uczelnia, o czym UAM i centrala Instytutu Króla Sejonga nie wiedziały. Prawdopodobnie powołano się na podobieństwo nazwy i na to, że członkiem organu nadzoru był ówczesny i obecny prorektor.
"Nazwisko rektora widniało w KRS pokazanym stronie koreańskiej" – dodaje Bielecki.
Strona koreańska zorientowała się w połowie 2017 roku i natychmiast zażądała wyjaśnień od rektora. Instytut prowadził między innymi płatne kursy językowe.
Jak przekonuje Robert Bielecki, uczelnia do tej pory nie posiada wiedzy, gdzie trafiały pieniądze za prowadzone w tamtym okresie zajęcia na terenie i na koszt uczelni. Miała też pokryć koszty funkcjonowania Instytutu Sejonga za dany rok.
Rzeczniczka prasowa UAM, Małgorzata Rybczyńska, potwierdza, że o nieprawidłowościach uczelnia dowiedziała się od byłego już pracownika w 2019 roku. Dokumenty i zawiadomienie zostały wówczas przekazane do prokuratury. Ta jednak odmówiła wszczęcia postępowania.
Jak tłumaczy rzeczniczka, Fundacja „Univesitatis Posnaniensis” organizuje wydarzenia dla studentów i część składu jej kapituły powołuje rektor.
Fundacja dotychczas nie obciążyła UAM fakturą z tytułu działalności Instytutu Króla Sejonga
– dodaje Małgorzata Rybczyńska.
Ostatecznie śledztwo wszczęto na początku października po decyzji sądu rozpatrującego zażalenie ze strony prof. Bieleckiego. Postępowanie toczy się w kierunku nadużycia zaufania i działania na szkodę mienia uczelni.