Instytut Zachodni zorganizował w Urzędzie Marszałkowski wystawę "Rosenburg - Federalne Ministerstwo Sprawiedliwości Niemiec w cieniu narodowosocjalistycznej przeszłości". - Na wystawie zaprezentowano wyniki badań naukowych, z których wynika, że w różnych okresach udział byłych członków NSDAP oscylował wokół 50 proc. jeśli chodzi o stanowiska kierownicze - mówi Magdalena Bainczyk.
Podobną ciągłość personalną możemy obserwować również w sądach niemieckich, w tym w Sądzie Najwyższym RFN. To miało oczywiście określone konsekwencje jeżeli chodzi o politykę personalną, ale też materialną. Z punktu widzenia polskiego brak właściwego osądzenia zbrodniarzy niemieckich.
- Kanclerz Adenauer był częściowo odpowiedzialny za podejmowanie decyzji o współpracy z ludźmi popierającymi III Rzeszę. Potrzebni byli fachowcy - dodaje Magdalena Bainczyk. Nowe państwo niemieckie po II wojnie światowej budowano rękoma ludźmi zatrudnionymi w systemie. Samo społeczeństwo nie oczekiwało rozliczeń.
Dyrektor Instytutu Zachodniego dr Justyna Schulz mówi, że sami badacze niemieccy byli zaskoczeni, jak wielu dawnych dawnych SS-manów, działaczy SS i NSDAP pracowało po wojnie w różnych niemieckich resortach.
Ta wystawa pokazuje, że Niemcy, niemieckie instytucje chcą rozliczyć się ze swoją przeszłością. To jest jeden aspekt tej wystawy, a drugi - wystawa jest też skierowana w przyszłość, bo pytania, które rodzą się wokół tej wystawy, to pytania, jak stworzyć nowy porządek prawny, bądź moralny po okresie bezprawia.
Wystawa powstała z inicjatywy federalnego Ministerstwa Sprawiedliwości. Powołano komisję naukową, która zbadała przeszłość współpracowników. Pracownicy zatrudniani w ministerstwach RFN nie ukrywali swojej przynależności np. do NSDAP, co nie było przeszkodą dla ich przełożonych.
Wystawa była już pokazana w Stanach Zjednoczonych. Wkrótce ekspozycja pojedzie do Izraela.