Prokurator oskarżył Dominika Z. o usiłowanie zabójstwa funkcjonariusza i zażądał dla niego 11 lat więzienia. Sąd skazał mężczyznę za spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Sędzia Katarzyna Wolff mówiła, że mimo zmiany kwalifikacji, kara i tak jest surowa.
Sąd wziął pod uwagę fakt, że oskarżony działał z determinacją, z konsekwencją. W żadnym momencie nie doszło do refleksji z jego strony. Kontynuował swoją jazdę zamierzając za pewne uciec z tego miejsca zdarzenia, na co nie pozwolił mu jednak jego stan zdrowia i doznany uraz wskutek postrzału
- mówiła sędzia.
Sąd wziął pod uwagą także postawę oskarżonego podczas procesu. Sędzia Katarzyna Wolff mówiła o wyjątkowej bucie i arogancji Dominika Z.
Składając swoje wyjaśnienia wskazał, że nigdy w sposób zamierzony nie uderzyłby człowieka, a tym bardziej zwierzęcia. Oskarżony nie wyraził żadnej skruchy, wręcz przeciwnie za tę całą sytuację oskarżony zdaje się obwiniać funkcjonariuszy policji
- mówiła sędzia.
Sąd mówił też, że obrona oskarżonego podczas procesu próbowała wykazać nieprawidłowości w działaniu policjantów i przerzucić ciężar odpowiedzialności za to zdarzenie na funkcjonariuszy. Sąd w działaniu poszkodowanego policjanta nie dopatrzył się złamania procedur.
Policjant strzelając do oskarżonego ratował swoje życie, na strzelanie w opony nie było czasu
- argumentował sąd.
Policjant po potrąceniu stracił przytomność. Biegły orzekł, że miał dużo szczęścia, bo obrażenia mogły być dużo poważniejsze. Sąd uznał, że to była czynna napaść na funkcjonariusza.
Oskarżony będzie musiał zapłacić pokrzywdzonemu 50 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Pełnomocniczka policjanta chciała 80 tysięcy.
Ani prokuratora ani pokrzywdzonego policjanta nie było dziś w sądzie. Obrońca głównego oskarżonego już zapowiedziała złożenie apelacji.
Sąd na rok więzienia skazał za paserstwo brata Dominika Z., a mężczyznę, który ukradł samochód na trzy lata, bo działał w recydywie. Wyrok nie jest prawomocny.