Członek sejmowej komisji wyjaśniającej aferę Amber Gold mówił w piątek w Radiu Poznań, że ostatnie przesłuchania potwierdzają skalę ogromnych zaniedbań w tej sprawie ze strony organów ściągania, szczególnie gdańskiej prokuratury.
- Amber Gold było traktowane jak kilka nielegalnie wykorzystywanych ekskluzywnych samochodów\. Nie zadano sobie kompletnie trudu żeby zrozumieć, że każdy dzień zwłoki to dziesiątki oszukanych Polaków. Pani prokurator, która prowadziła z ramienia prokuratury okręgowej tę sprawę, w lipcu 2012 roku, kiedy mamy apogeum tej afery, idzie sobie na miesięczny urlop. I dzisiaj wiceszef tej prokuratury nie widzi w tym nic zdrożnego. A w tamtym miesiącu 40 milionów złotych zostało wpłaconych do Amber Gold przez Polaków - tłumaczy Paszyk.
Zdaniem posła za wcześnie dziś, aby mówić o istnieniu zorganizowanego układu chroniącego szefostwo Amber Gold. W przyszłym tygodniu przed sejmową komisją dojdzie jednak do konfrontacji między przedstawicielami prokuratury i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Ma ona pomóc w wyjaśnieniu, czy na funkcjonariuszy ABW wywierano naciski, aby nie badali niektórych wątków tej sprawy. Chodzi między innymi o ewentualne powiązania korupcyjne sięgające polityki i wymiaru sprawiedliwości oraz o hipotezę, że właściciel Amber Gold Marcin P, mógł być jedynie podstawionym "słupem".
Cała rozmowa Łukasza Kaźmierczaka w załączonym materiale dźwiękowym.