W lipcowym wywiadzie dla portalu wpoznaniu.pl Jacek Jaśkowiak stwierdził, że "Stowarzyszenie Plac Wolności niczego innego nie zrobiło przez te 8 lat poza narzekaniem i mówieniem o wielkości swoich przodków". Mówił też o sponiewieraniu tytułu społecznika.
Prezydent podzielił się swoją oceną działalności Stowarzyszenia Plac Wolności, do czego ma prawo. Swoją opinię, z której się nie wycofuje i nie zamierza za nią przepraszać, oparł na doświadczeniach, jakie jako prezydent ma z tą organizacją
- komentuje rzeczniczka prezydenta Joanna Żabierek i dodaje, że chodzi o aktywność stowarzyszenia w zakresie projektu przebudowy ulicy 27 Grudnia.
Dla prezydenta motywacje Stowarzyszenia - czyli chęć zablokowania inwestycji mogącej potencjalnie uderzyć w prowadzone przez jego członków biznesy - były od początku jasne i powinny być komunikowane mieszkańcom. Wybrzmiały one dość wyraźnie podczas spotkania z prezydentem kilka miesięcy wcześniej, na którym słychać było głównie głos nie społeczników a kamieniczników, domagających się od miasta rekompensaty uszczuplonych - jak twierdzą członkowie Stowarzyszenia - na skutek prowadzonych remontów dochodów z czynszów za wynajem lokali w posiadanych przez nich kamienicach
- przekazała Joanna Żabierek w oświadczeniu przesłanym Radiu Poznań.
W piśmie odnosi się także do wcześniejszych słów prezydenta.
Zdaniem prezydenta Poznania społecznikami powinno nazywać się wyłącznie ludzi bezinteresownie pracujących na rzecz społeczeństwa, miasta, mieszkańców a nie - jak twierdzi - przedsiębiorców broniących po prostu własnych interesów i zysków z nich płynących
- przekonuje rzeczniczka Jacka Jaśkowiaka.
W piśmie przedprocesowym członkowie Stowarzyszenia Plac Wolności chcą przeprosin, publikacji sprostowania, ale również zadośćuczynienia finansowego na rzecz Koalicji ZaZieleń Poznań. Zaznaczają, że czekają na odpowiedź prezydenta, a w przypadku jej braku zapowiadają kontynuację procedury prawnej.
Pełne oświadczenie Joanny Żabierek rzecznik prasowej prezydenta Poznania i urzędu miasta:
Prezydent podzielił się swoją oceną działalności Stowarzyszenia Plac Wolności, do czego ma prawo. Swoją opinię, z której się nie wycofuje i nie zamierza za nią przepraszać, oparł na doświadczeniach, jakie jako prezydent ma z tą organizacją. Dotyczą one przede wszystkim aktywności stowarzyszenia w zakresie projektu przebudowy ulicy 27 Grudnia, która mieszkańcom Poznania żadnych korzyści nie przyniosła. Wręcz przeciwnie, przyniosła szkody w postaci gorszych rozwiązań oraz mniejszej liczby drzew niż przewidywał to projekt przed zmianami wymuszonymi koniecznością zachowania rosnących tam leszczyn. W zakresie estetyki efekt też będzie na skutek tych działań gorszy. Dla prezydenta motywacje Stowarzyszenia - czyli chęć zablokowania inwestycji mogącej potencjalnie uderzyć w prowadzone przez jego członków biznesy - były od początku jasne i powinny być komunikowane mieszkańcom. Wybrzmiały one dość wyraźnie podczas spotkania z prezydentem kilka miesięcy wcześniej, na którym słychać było głównie głos nie społeczników a kamieniczników, domagających się od miasta rekompensaty uszczuplonych - jak twierdzą członkowie Stowarzyszenia - na skutek prowadzonych remontów dochodów z czynszów za wynajem lokali w posiadanych przez nich kamienicach. Prezydent zwraca uwagę na fakt nadużywania czy wręcz degradowania terminu społecznik poprzez stosowanie go w stosunku do osób, które bardzo często swoją działalność ograniczają wyłącznie do aktywności w mediach społecznościowych. Zdaniem prezydenta społecznikami powinno nazywać się wyłącznie ludzi bezinteresownie pracujących na rzecz społeczeństwa, miasta, mieszkańców a nie przedsiębiorców broniących po prostu własnych interesów i zysków z nich płynących.