W nabożeństwie uczestniczyły poczty sztandarowe, przedstawiciele władz miasta i województwa, związkowcy oraz pracownicy i emeryci z zakładów, skąd 28 czerwca 1956-ego roku ruszył pochód robotników. Szef Wielkopolskiej Solidarności Jarosław Lange mówi, że msza w intencji ofiar wpisała się już na stałe w rocznicowe obchody.
To dla nas jest oczywiste, że jesteśmy, robimy to co roku i oczywiście oczekujemy na ten główny moment 28 czerwca, kiedy będzie już naprawdę eksplozja różnych wydarzeń, ale przede wszystkim, bo to jest najważniejsze, złożenie hołdu tym, którzy wtedy walczyli i tym, którzy zginęli i tym, którzy zabiegali o godność człowieka i wolność. Na szczęście jest jeszcze dużo osób, które wtedy żyły i działały i pamiętają z własnego doświadczenia, co się działo.
Mirosław Jakubowski w 1956 roku był maturzystą, jego ojciec pracował w Zakładach Cegielskiego. Widział, co się działo na ulicach Poznania, sam po proteście robotników został zatrzymany...
Ojciec mój pracował w Cegielskim, ja natomiast podjąłem pracę 28 czerwca o godzinie 6.00 rano i o godzinie 10.00 skończyłem tę pracę i pamiętam pierwszy transport, który załadowaliśmy na samochód i pojechaliśmy na Ogrody. W drodze powrotnej na Dąbrowskiego zobaczyliśmy tłum ludzi na ulicy. Wtedy dopiero się zorientowaliśmy, że jest manifestacja, że wyszli ludzie z Cegielskiego i zaczęło się dziać bardzo nieciekawie na tej ulicy.
Władze na ulice skierowały milicję i wojsko. Według ustaleń historyków, zginęło od 67 do 75 protestujących, a nawet 800 zostało rannych. "Brak sprawiedliwości, uczciwości, poszanowania praw człowieka doprowadziły do tego, że robotnicy wyszli na ulice Poznania, by wypowiedzieć to, co bolało ich serca, z czym nie mogli się pogodzić. Na transparentach nieśli hasła: "chleba i wolności", "Boga i wiary" - usłyszeli dziś poznaniacy, którzy zebrali się w Poznaniu na mszy za ofiary Czerwca 56-ego roku.