W Poznaniu ani strażnicy, ani policjanci nie odnotowali żadnej ofiary śmiertelnej mrozu, ale podjęli kilkadziesiąt interwencji.
Podczas minionego weekendu funkcjonariusze patrolowali pustostany i miejsca częstego przebywania bezdomnych. "Zachęcali do skorzystania z noclegowni lub schroniska oraz proponowali skorzystanie z tak zwanych pakietów ratunkowych" - relacjonuje Anna Nowaczyk z poznańskiej straży miejskiej.
Wszyscy odmówili skorzystania z pomocy. Większość kategorycznie stwierdza, że w razie potrzeby wie, gdzie się udać. Na razie nie było takiej sytuacji, ale jeżeli będzie taka potrzeba, to możemy też wezwać na miejsce karetkę pogotowia
- zapewnia Anna Nowaczyk.
Strażnicy interweniowali także na klatkach schodowych, ale o ile bezdomni zachowywali spokój i czystość, nie byli wypraszani z budynków.
Przedstawiciele MOPR deklarują, że w mroźne dni nikt nie zostanie bez wsparcia. W Poznaniu zostały 3 miejsca w noclegowniach, ale potrzebujący, dla których nie wystarczy łóżek, mogą skorzystać z kredytowanego biletu na przejazd do najbliższego schroniska z wolnymi łóżkami.
Zapełnia się Schronisko dla Bezdomnych Osób w Lesznie. Pozostało jeszcze tylko kilka wolnych miejsc.
"Bezdomnych do schroniska dowożą także policjanci i strażnicy miejscy" - podkreśla jego szef Krzysztof Okoński.
Widzimy zdecydowanie większe zainteresowanie także osób, które do tej pory nie chciały do nas przyjść. Teraz pojawiają się bez przerwy, cały czas ktoś przychodzi. Albo przychodzi się ogrzać, albo spytać o wolne miejsca. Kiedy ich pytamy, nie kryją, że w pustostanach, w których mieszkają, jest za zimno i nie dają już rady. Wszystkim, którzy do nas się zgłoszą, gwarantujemy miejsce do spania, śniadanie, ciepłą zupę w porze obiadowej, mogą się też wykąpać, przebrać i wyprać sobie rzeczy. Myślę, że to dużo
- uważa Krzysztof Okoński.
W leszczyńskim schronisku jest 37 miejsc.
Wiele osób w kryzysie bezdomności wciąż koczuje w pustostanach i szałasach. Powodem są najczęściej wymogi dotyczące trzeźwości. Termometry tej nocy pokazały nawet -15 stopni. Ludzie bezdomni radzą sobie jak umieją i chcą.
Zapewnienie schronienia, posiłku i ubrania osobom w kryzysie bezdomności to obowiązek gmin wynikający z ustawy o pomocy społecznej. W praktyce wygląda to tak, że samorząd podpisują umowy z organizacjami prowadzącymi noclegownie i ogrzewalnie. Gmina licząca kilkanaście tysięcy mieszkańców wydaje na to rocznie około 350 tysięcy złotych dla kilkunastu osób. Najwięcej gmin w naszym regionie korzysta z pomocy dwóch ośrodków Monaru w Gościejewie i Rożnowicach. Dyrektor Monar w Gościejewie Daniel Wiśniewski mówi, że przygotowania do zimnych nocy zaczęły się już w czwartek i piątek.
Razem z policją i ze strażą miejską obchodziliśmy pustostany, garaże, altany w poszukiwaniu osób bezdomnych. Spośród czterech napotkanych osób tylko jedna zgodziła się na przewiezienie do ośrodka. Powód zwykle jest jeden - alkohol
- dodaje Daniel Wiśniewski.
To by było naprawdę bardzo ciężko, gdyby 50-40 osób było pod wpływem alkoholu. Dostanie się do schroniska w dużych miastach nie jest problemem. W mniejszych ośrodkach pomaga straż miejska
- mówi komendant straży w Rogoźnie Jan Stępień.
Większość to my, jak jest potrzeba, to przewozimy do ośrodka, nawet do Barki
- zapewnia Jan Stępień.
Minionej nocy w Wielkopolsce nie odnotowano przypadku śmierci z powodu wyziębienia.