NA ANTENIE: I'M A BELIEVER/THE MONKEES
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Sprawa Piotra Majchrzaka wciąż nie została wyjaśniona. Zmarł po pobiciu przez ZOMO

Publikacja: 14.12.2022 g.18:17  Aktualizacja: 15.12.2022 g.09:40
Poznań
11 maja 1982 roku Piotr Majchrzak został pobity przez funkcjonariuszy komunistycznych służb. Chłopak został przewieziony do szpitala i zmarł po siedmiu dniach.
IPN wznawia śledztwo dotyczące śmierci Piotra Majchrzaka - Wojtek Wardejn - Radio Poznań
Fot. Wojtek Wardejn (Radio Poznań)

„Nie wiemy dokładnie, co się wydarzyło” – mówi dziś brat Piotra, Jarosław Majchrzak.

Piotr szedł dalej ulicą Fredry w stronę rynku Jeżyckiego i na wysokości lokalu WZ miał pecha, że trafił na zomowców. Wydaje się, że pobicie miało miejsce bliżej dawnego lokalu WZ, którego już nie ma, w okolicach drzewa, które tam jeszcze stoi. No i zakatowali Piotra

- mówi Jarosław Majchrzak.

Funkcjonariusze mieli zaatakować 19-latka za przypięty do kurtki opornik. Nadal nie wiadomo do końca, kto odpiął przypinkę z ubrania zabitego chłopaka.

Niewyjaśniona jest też kwestia rany pod oczodołem. Według ustaleń biegłych sprzed lat powstała po uderzeniach wyciorem do czyszczenia broni. Sąd jednak to zakwestionował, bo jeden z podejrzanych stwierdził, że poznańska jednostka nie miała takiego przyrządu.

Śledztwa jeszcze w czasach PRL-u były kilkukrotnie umarzane i wznawiane. Sprawcy nie zostali jednak skazani przez sądy także po transformacji ustrojowej.

Poniżej cała rozmowa:

Roman Wawrzyniak: Zacznę od małego opornika, który za komuny nosiliśmy w naszych ubraniach i nigdy nie zdawałem sobie sprawy z tego, że można za coś takiego zostać zamordowanym. Ja miałem więcej szczęścia od pana brata, miałem przy sobie taki opornik, zostałem zatrzymany, ale nie zakatowali mnie, byłem przesłuchany i puszczony do domu. Piotr nie miał tyle szczęścia. Co stało się z pana bratem 11 maja 1982 roku właściwie w środku Poznania?

Jarosław Majchrzak: Piotr miał wtedy 19 lat. Nie wiemy dokładnie, co się wydarzyło, natomiast to, co przypuszczamy, to taka wersja wydarzeń, że wracał z kolegą z okolic Starego Rynku, na wysokości Okrąglaka rozstali się, Piotr szedł dalej ulicą Fredry w stronę rynku Jeżyckiego i na wysokości lokalu WZ miał pecha, że trafił na zomowców.

Tam, gdzie jest kamień?

Mniej więcej tam. Wydaje się, że pobicie miało miejsce bliżej dawnego lokalu WZ, którego już nie ma, w okolicach drzewa, które tam jeszcze stoi. No i zakatowali Piotra. Pałami był bity. Do dzisiaj nie została rozwiązania tajemnica takiej rany pod oczodołem, miał wybitą tam kość. Świętej pamięci doktor Agnieszka Łuczak dotarła do zeznań Janusza Pałubickiego, byłego działacza „Solidarności”, i on miał ponoć rozmawiać z biegłymi, którzy stwierdzili, że to był prawdopodobnie skutek uderzenia tak zwanym wyciorem, czymś do czyszczenia broni.

Czy wasi rodzice mogli zobaczyć w ogóle Piotra przed śmiercią?

Mama była w szpitalu. Początkowo nie dopuszczono jej do Piotra, który leżał pod respiratorem, nie oddychał samodzielnie, jeszcze tej samej nocy miał wykonaną trepanację czaszki i żył jeszcze prawie siedem dni. Natomiast pan jeszcze wspomniał o oporniku, nie dokończyliśmy tego wątku, a też jest bardzo ciekawy. Jedna z hipotez jest taka, że ZOMO zatrzymało Piotra, bo miał do klapy kurtki przypięty opornik, obok znaczek klubu Karate Feniks, który nie był lubiany przez reżimowe władze. Ten opornik był wyrwany z kurtki. Natomiast musiałbym kiedyś przygotować fragmenty orzeczeń sądowych, które zapadły w sprawach dotyczących zadośćuczynienia. Powiem tylko tyle, że w jednym z orzeczeń sąd stwierdził, że nikt nie widział, że Piotr ma taki opornik, że został mu wyrwany, jest też tłumaczenie zomowców, że oni nie mogli widzieć tego opornika, bo był wieczór.

Sam się wyrwał?

To nie tylko sądy poznańskie, czyli okręgowy i apelacyjny, ale również Sąd Najwyższy wypowiadał się w kwestii opornika i on stwierdził, że ten opornik mógł nawet zostać wyrwany w szpitalu. Dlatego, że Piotr w cudzysłowie był w rękach wielu różnych osób, tak samo jego rzeczy i on nawet mógł zostać wyrwany już po pobiciu Piotra.

Dlaczego do dziś państwo nie doczekaliście sprawiedliwości? Dlaczego nikt nie został skazany za to śmiertelne pobicie?

Śledztwo było prowadzone pierwszy raz zaraz po pobiciu Piotra. Pierwotnie w sprawie pobicia, potem pobicia ze skutkiem śmiertelnym, ono było umarzane w 1982 roku, potem było zażalenie na tę decyzję. Uwzględniono zażalenie i następne śledztwo było umorzone w 1983 roku i później kolejny raz w 1984 roku. Czyli w czasach jeszcze komunistycznych zostało zamknięte. Natomiast na początku lat 90. zostało wznowione i tam też nie było rozstrzygnięcia, a moim zdaniem wprowadziło jeszcze więcej zamieszania, dlatego, że w sprawie kluczowe są trzy ekspertyzy sądowe, i o ile ta pierwsza z czasu stanu wojennego była najbardziej wiarygodna w tym sensie, że nie wykluczała pałki milicyjnej, o tyle druga, zrobiona przez Instytut Medycyny Sądowej we Wrocławiu i panią Barbarę Świątek, jeżeli państwo korzystają z internetu, to polecam wrzucić w wyszukiwarkę jej nazwisko i sprawdzić w jakich sprawach wydawała opinie. Na przykład sprawa Stanisława Pyjasa i jedna ze spraw smoleńskich, dotyczących pana Wassermanna.

IPN skierował do Sądu Najwyższego ponad 70 wniosków o uchylenie immunitetu sędziom orzekającym zbrodnicze wyroki, wśród których znaleźli się aktywni zawodowo sędziowie, czyli tacy, którzy do dziś nadal pracują w wymiarze sprawiedliwości.

Bardzo jest ciekawy ten wątek. Nawiążę jeszcze do orzeczenia Sądu Najwyższego w temacie tego wyciora. W orzeczeniu jest mowa o dodatkowym wyposażeniu i jeden z głównych podejrzanych, Mieczysław M. zeznał, że oni nie mieli w Poznaniu takiego dodatkowego wyposażenia, a skoro on powiedział, że nie mieli, to sąd stwierdził, że tak było.

Że to jest prawda?

Tak.

Jest jeszcze jedna wiadomość, która być może rzuca nowe światło na sprawę, bo prezes IPN doktor Karol Nawrocki powiedział, że instytut chce jeszcze raz prześwietlić zbrodnie z lat 80. Mówił tak: „Nie zapomnimy o żadnej pojedynczej ofierze dekady Jaruzelskiego. Tym zaś, którzy wtedy strzelali i mordowali, nie pozwolimy spać spokojnie”. Jak pan to ocenia?

Piękne słowa. Oby za nimi poszły czyny i były możliwe w Polskich warunkach, bo ja mam wątpliwość, czy uda się pewne rzeczy zrobić. Wiadomo, że najważniejsze jest to, że chcemy coś zrobić i jakby ta droga jest najważniejsza. Cel nie zawsze się udaje osiągnąć. Natomiast ta droga i kierunek są najważniejsze i stąd mój pełen szacunek i podziękowania dla szefa IPN pana doktora Karola Nawrockiego i nie chodzi tylko o sprawę Piotra, widać, że to działania człowieka o twardym kręgosłupie.

Pytanie, czy nie staje jednak przed wciąż dużą ścianą sądów w Polsce? Mam wrażenie, że w nich się nic nie zmieniło, jeśli chodzi o tę kwestię.

Nie tylko sądów, ale i prokuratorów, całego wymiaru sprawiedliwości. To jest jakiś problem. Jeszcze nawiążę do Sądu Najwyższego, kiedy oceniał orzeczenie sądu apelacyjnego i nie dopuścił dowodu. Chodziło o eksperyment procesowy, a Sąd Najwyższy stwierdził, że nie jest możliwe przeprowadzenie takiego eksperymentu, w którym ktoś brałby udział i odgrywał rolę Piotra, bo byłoby to zbyt niebezpieczne dla zdrowia lub życia tej osoby, tak zwanego pozoranta.

Powinniśmy też powiedzieć o tym, co działo się w państwa rodzinie, co przeżywała mama Piotra, co przeżywał ojciec i co przeżywał pan jako brat w czasie tych procesów i tak dalej. O tym wszystkim pisały media, ale to jest przecież osobny temat.

To są rzeczy, które pozostają na zawsze w człowieku i nie ma szans o nich zapomnieć.

Tym bardziej uważam, że powinniśmy rozmawiać, pytać, przypominać choćby postać Piotra Majchrzaka zwłaszcza młodym ludziom, być może oni będą mieli wpływ na zmiany w Polsce i sprawią, że sędziowie skompromitowani, prokuratorzy skompromitowani, którzy zacierali ślady po takich zbrodniach, nie tworzyli naszego społeczeństwa.

https://radiopoznan.fm/n/w6lYoK
KOMENTARZE 0