Mówiła o tym w Wielkopolskim Popołudniu na antenie Radia Poznań przewodnicząca komisji zakładowej "Solidarności" Krystyna Andrzejewska. W poniedziałek Senat UAM ma przyjąć projekt uchwały projektu "polityki równościowej i antydyskryminacyjnej na UAM".
"Niepokoi nas, że grupa, która sympatyzuje z ideologią LGBT lub są członkami stowarzyszeń, w świetle tych propozycji będą mieli inne, większe prawa, niż pozostała społeczność" - mówi Krystyna Andrzejewska. W jej ocenie Senat UAM powinien wziąć pod uwagę protest Solidarności w tej sprawie.
Powinno się to zrobić. Wypowiadamy się w imię wszystkich zatrudnionych. Jeżeli będzie takie stanowisko Senatu, co do dalszego procedowania, to powinna być powołana specjalna komisja, która powinna się zainteresować wszystkimi nadesłanymi uwagami. Jeśli to stanowisko ma być, choć ja nie widzę takiej potrzeby, to ta komisja powinna przygotować nowy projekt, który będzie wyczerpywał wszystkie pojęcia. A przecież mamy takie wzorce legislacyjne. Jak się coś przygotowuje, czy uchwałę, czy regulamin, czy ustawę, czy zarządzenie, to na początku każdego dokumentu mamy słowniczek pojęć. A tego nam tutaj brakuje. Mi tego brakuje i myślę, że pracownikom też będzie brakować. Wtedy można dopiero przystąpić do dalszej pracy
- mówi Krystyna Andrzejewska.
Senat ma zająć się uchwałą w poniedziałek. Początek o 9:00.
Cała rozmowa poniżej:
Roman Wawrzyniak: Co członkowie Solidarności zauważyli niepokojącego w dokumencie, który, przynajmniej z założenia, ma zapobiegać dyskryminowaniu? A właściwie jest dokładnie odwrotnie - promuje dyskryminację i nierówność, próbuje je usankcjonować.
Krystyna Andrzejewska: Zauważyliśmy, że niektórzy pracownicy, doktoranci, ewentualnie studenci, którzy są sympatykami lub wyznawcami ideologii gender, w świetle tego dokumentu, który ma w najbliższy poniedziałek przyjąć Senat UAM...
A to pani wie, że ma przyjąć?
Jest w porządku obrad i dotychczasowa praktyka była taka, że rzadko trafiał jakikolwiek dokument dyskutowany do ponownej dyskusji.
Czyli sprawa przesądzona?
Moje poważne obawy, że zostanie to zaprezentowane. Jak zostaną przyjęte uwagi osób, które zgodnie z komunikatem mogły zgłaszać różne propozycje zmian, co myśmy też uczynili lub wystawiając opinie prawne w tym zakresie.
Jest opinii kilka, to między innymi środowisko historii sztuki, ale też inni profesorowie i akademicy podpisywali się pod uwagami. AKO, Solidarność, Młodzież Wszechpolska, to środowisko cały czas rośnie i jest przeciwników coraz więcej.
Chciałabym, żeby ten głos zbuntowanych słyszalny był przez Senat. Niepokoi nas, że grupa, która sympatyzuje z ideologią LGBT lub są członkami stowarzyszeń, w świetle tych propozycji będą mieli inne, większe prawa, niż pozostała społeczność. Uprzywilejowana pozycja pod każdym względem, natomiast pozostała społeczność akademicka (pracownicy, studenci). A jest pracowników niemało, na podstawie umów o pracę to 5 tys., doktorantów jest ok. 1 tys., studentów jest ok. 40 tys. Jest to spora grupa, jako komisja zakładowa Solidarności postanowiliśmy w świetle przepisów ustawy o związkach zawodowych zabrać głos w tej sprawie, dlatego, że tamte przepisy wręcz nakładają na nas pewien obowiązek niepominięcia żadnych ważnych spraw, czy art. 7 tej ustawy, który powiada coś takiego: "W zakresie praw i interesów zbiorowych związki zawodowe reprezentują wszystkie osoby". Jest to powołanie, o którym jest mowa, czyli doktorantów, pracowników na podstawie umów o pracę.
Nawet jeśli formalnie nie należą.
Tak, my jeżeli chodzi o prawa i interesy mamy obowiązek występowania w obronie tych ludzi. A jeśli ktoś jest członkiem, to wtedy jest obrona indywidualna, szeroko rozumiana, w każdej sprawie.
Czego państwo się obawiacie?
Jednej rzeczy, że Senat w tej wersji, która została przekazana w sposób publiczny, przyjmie to jako uchwałę. Wtedy te prawa pracownicze doktorantów, studentów zostaną podzielone. Będzie jedna grupa wyznająca LGBT i druga niewyznająca. Czy zaczyna się ludzi szkolić, osoba, która przychodzi do pracy, będzie musiała przejść takie szkolenie? Kto będzie szkolić? Czy jeśli odmówi, mimo dobrych referencji, nie zostanie przyjęta? To nasze obawy.
Pytanie też o profesorów z kilkudziesięcioletnim stażem. Czy oni też od nowa - czego mają się uczyć? Zaimków osobowych?
Jeśli chodzi o nauczycieli akademickich, oni przechodzą oceny okresowe, do których brane pod uwagę są - dorobek badawczy i dydaktyczny, ale też opinia studentów. Ten, kto jest wyznawcą (ideologii LGBT) może namówić pozostałych studentów, żeby ta opinia była negatywna, to też może być brane przy rozwiązywaniu stosunku pracy z taką osobą. Nie będą brane pod uwagę kwestie merytoryczne.
W dokumencie pojawia się system donosicieli, którzy anonimowo mogą oskarżać profesora z największymi osiągnięciami naukowymi i to oskarżenie ma być rozpatrywane.
Pół roku temu pojawił się komunikat, dotyczący sygnalistów i jedna z pań prorektor podpisała się pod tym komunikatem, był to bardzo suchy komunikat, że jeżeli ktoś coś zauważy, to gdzie i komu ma to zgłosić. Został wyznaczony pan, który w zasadzie nie zajmuje się takimi sprawami. Co gorsze, w głównym budynku została umieszczona taka skrzynia na listy, gdzie można wrzucać. Skrzynka nie jest zabezpieczona, jakby w nią uderzyć, to może się otworzyć. Kto będzie zainteresowany. Donosy mają być podpisane, jeżeli to będą anonimy, to nie będą rozpatrywane. Ja nie do końca w to wierzę. Nic się nie mówi o komisji, która by to rozpatrywała, kto będzie segregował donosy.
Tam są jeszcze poważniejsze problemy - kto będzie określał, co jest, a co nie jest mową nienawiści?
Tak, nikt nie nałożył obowiązku, ani w naszej ustawie, prawo o szkolnictwie wyższym, bo mamy od czterech lat nową ustawę, że Senat ma się zajmować takimi rzeczami. Należałoby poczekać z sygnalistami do momentu, aż Sejm uchwali stosowne przepisy, ja weszłam na stronę Sejmu, jest ustawa, cały zakończony proces. Być może brakuje Sejmowi czasu do załatwienia wszystkich spraw, które wynikają z innych przepisów, ale to nie jest obowiązek wynikający z UE, że musimy natychmiast.
Z analiz prawników wynika, że tam jest wprowadzanych wiele rozwiązań i pojęć, które nie występują w prawie polskim, a po drugie byłyby rozporządzeniami niższego rzędu. Większość praw zabezpiecza Konstytucja i o nich mówi.
Dowodem w Konstytucji jest art. 31, który stwierdza wyraźnie, że ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie do jego bezpieczeństwa publicznego lub ochrony środowiska, zdrowia i moralności albo praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności praw. Przecież Konstytucja nam wiele praw gwarantuje. Nie znam żadnego projektu ustawy, który by w nawiązaniu do Konstytucji był przygotowany jako projekt, bo przecież oglądałam wszelkie strony, a to, co się dzieje u nas na uczelni, to że Senat sobie uzurpuje, w zastępstwie organu, który ma prawo do uchwalania ustaw, to naruszenie Konstytucji.
Czego pani się spodziewa po poniedziałku?
Ma być posiedzenie Senatu. Z głosów, które do mnie docierają wynika, że Senat przyjmie ten dokument jako uchwałę.
Mimo licznych protestów...
Niepokoi mnie, że zostaliśmy w jakiś sposób...
Ale Senat nie jest zobowiązany do wzięcia pod uwagę stanowiska Solidarności?
Powinien to zrobić. Wypowiadamy się w imię wszystkich zatrudnionych. Jeżeli będzie takie stanowisko Senatu, co do dalszego procedowania, to powinna być powołana specjalna komisja, która powinna się zainteresować wszystkimi nadesłanymi uwagami. Jeśli to stanowisko ma być, choć ja nie widzę takiej potrzeby, to ta komisja powinna przygotować nowy projekt, który będzie wyczerpywał wszystkie pojęcia. A przecież mamy takie wzorce legislacyjne. Jak się coś przygotowuje, czy uchwałę, czy regulamin, czy ustawę, czy zarządzenie, to na początku każdego dokumentu mamy słowniczek pojęć. A tego nam tutaj brakuje. Mi tego brakuje i myślę, że pracownikom też będzie brakować. Wtedy można dopiero przystąpić do dalszej pracy.
O której w poniedziałek to posiedzenie Senatu?
Początek o godzinie 9:00.
Czekamy na rozstrzygnięcia. Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję za wysłuchanie.
No ale przecież premier i prezydent mówią, że ,,nie ma zgody" - czego więcej chcieć?
Tężeje lewacki terror.