NA ANTENIE: Popołudniówka Radia Poznań
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
 

"Neobolszewizm, czy też neomarksizm, mocno przyspieszył" - Dawid Mysior o cenzurze na YouTube

Publikacja: 15.02.2021 g.21:46  Aktualizacja: 15.02.2021 g.21:52
Wielkopolska
Gościem Romana Wawrzyniaka był wideobloger i publicysta Dawid Mysior.
computer laptop smartfon - Fotolia
Fot. (Fotolia)

Roman Wawrzyniak: YouTube całkowicie usunął z platformy największy na świecie kanał obrońców życia „Life Site News”. Portal stracił nie tylko wszystko swoje filmy, ale też 300 tysięcy swoich widzów. Jak Pan ocenia to, co się stało?

Dawid Mysior: To jest element szerszego zjawiska, aczkolwiek zupełne usunięcie największego w zasadzie kanału katolickiego na YouTube jest dosyć szokujące. Dużo osób, które interesuje się cenzurą w internecie, widzą, że jest takie dosyć antychrześcijańskie nastawienie dużych korporacji. Jestem zaskoczony, że to poszło aż tak szybko. Pretekstem do usunięcia kanału było zdaje się podważanie niektórych obostrzeń covidowych, ale wszyscy bliżej obserwujący, całe to zjawisko wiedzą, że to tylko pretekst.

Pytanie brzmi, czy ta stacja w ogóle dostawała wcześniej jakieś ostrzeżenia? Panu coś na ten temat wiadomo? Ja takich informacji nie znalazłem.

Słuchałem wypowiedzi właściciela tego kanału, który potwierdził, że kilka ostrzeżeń faktycznie było, ale to zawsze są ostrzeżenia nieprecyzyjne, czyli mówi się, że kanał jest pod obserwacją, że łamie zasady społeczności, różne są sformułowania.

Takie ogóły, które jak zwykle są stosowane, kiedy chce się wyciąć treści, które YouTube nie odpowiadają. Ten kanał działał od dłuższego czasu. Dopracował się 300 tysięcy oglądających. Co takiego się stało, że właśnie teraz został zamknięty?

Od czasu zmiany prezydenta w Stanach Zjednoczonych można zaobserwować, że przyspieszyło bardzo cenzurowanie wszelkich treści w zasadzie o podłożu chrześcijańskim, patriotycznym, ogólnie rzecz mówiąc myśli konserwatywne. Dosyć to przyspieszyło, zbanowane zostało wiele kont na Twitterze, między innymi prezydenta Trumpa i też kilka kanałów na YouTube o kolorycie chrześcijańskim. Szybko to poszło jak taka fala.

Dlaczego taki jawny rodzaj dyskryminacji nie stał się nagłówkami w innych mediach? Może w kilku miejscach znalazłem wiadomości o tym.

To jest naprawdę szerokie zjawisko. Ostatnio nawet w środkach konserwatywnych odbiło się to echem humorystycznym, gdyby to nie było całkiem straszne. Firmy z tzw. big tech, czyli duże korporacje amerykańskie, zleciły takie badania, z których wynikało, że myśl konserwatywna nie jest w żaden sposób cenzurowana i oni bardzo walczą o to, żeby nie wolno było mówić o tym, że istnieje cenzura myśli chrześcijańskiej. Tak naprawdę po usunięciu tego kanału, jedyne osoby, które w ogóle się o tym dowiadują, to są te osoby, które to śledziły. A tak naprawdę po drugiej stronie zaprzecza się zupełnie, że istnieje jakakolwiek cenzura w internecie.

To jest bardzo przebiegła taktyka. Znalazłem bardzo ciekawą informację od samych dziennikarzy „Life Site News”. Według nich, to już nie jest tylko gra z tymi, którzy z lewicowymi przekonaniami wyznaczają jej zasady, lecz prawdziwa wojna mająca na celu unicestwienie wszystkich konserwatywnych głosów, szczególnie chrześcijan wyznających tradycyjne wartości. Tak piszą sami autorzy portalu.

Jeśli ktoś to bliżej obserwuje, widać, że powody mogą być różnorakie. Dlaczego akurat chrześcijaństwo jest największym wrogiem przemysłu rozrywkowego, głównie w Stanach Zjednoczonych? To jest jedyny taki nurt ideologiczny czy światopoglądowy, z którym oni nie są w stanie wejść w merytoryczną rozmowę i obalenie jakichś argumentów czy też dyskusję na jakiś temat, na przykład o aborcji. Do tego nie dochodzi, tylko są próby na różne sposoby wycięcia i nie dopuszczenia do głosu innych opcji.

Czyli taki trochę neobolszewizm? To już przerabialiśmy przecież.

To co się dzieje głównie w Stanach, bo one wiodą w tym pewien prym, rzeczywiście tam mówi się, że ten neobolszewizm czy też neomarksizm, mocno teraz przyspieszył i jeżeli ktoś czytał „Rok 1984” George’a Orwella, to niektóre rzeczy już przypominają fragmenty tej książki.

Dziennikarze stacji są przekonani, że jest to następstwo zwycięstwa duetu Biden-Harris w wyborach prezydenckich w USA.

Zdecydowanie widać było wyraźną zmowę największych portali – YouTube, Amazona, Facebooka, Twittera – zaraz po tym, jak było przekazanie władzy nowemu duetowi rządzącemu, przyspieszyło tym bardziej cięcie treści konserwatywnych i im bardziej jest ktoś wpływowy, tym szybciej, bo 300 tysięcy subskrybentów, jak na treść katolicką w krajach zachodnich, to jest dużo. Znaleźli więc jakiś sposób bliżej nieokreślony. Oprócz tego, że cenzura jest oczywiście tragedią, jest w tym także tragedia osobista tego człowieka, który poświęcił wiele lat życia, żeby zbudować kanał o takiej renomie i tak rozbudowanej treści. I to wszystko za jednym razem znika.

Czy znalazł Pan informacje, co dalej ten człowiek zamierza robić?

Oczywiście są alternatywne miejsca, dużo mniej popularne, rzadziej odwiedzane, gdzie trudniej zbudować szerszą widownie, ale jest tak zwany GAB.TV oraz Rumble. Rumble to taki alternatywny YouTube, który cały czasu próbuje ten monopol podważyć. Ten człowiek na pewno dalej nadaje, strona „Life Site News” nadal istnieje. Nadaje na bardziej niszowych portalach. Aczkolwiek na razie dominacja tych wielkich jest przytłaczająca i jest dla niego duży krok w tyłu.

Czy podobna sytuacja może nie spotkać nas tu w Polsce? Czeka nas to także tutaj, chodzi o portale o podobnych treściach?

Na ten moment wiem, że istnieje jakiś projekt ustawy, ale nie mam pojęcia, czy on dotyczy też YouTube. Szczerze mówiąc nie wiem. Wiem na pewno, że dotyczy sieci społecznościowych, takich jak Facebook czy Twitter. Tam byłoby wprost zakazane w przestrzeni polskiej cenzurowanie na podłożu światopoglądowym. Jeśli mogę troszkę się pożalić, też jestem youtuberem o zabarwieniu katolickim i od samego początku również mam takie myślenie z tyłu głowy, że cała ta praca - jak to się mówi - pewnego dnia jak krew w piach może pójść. To jest ten paradoks, człowiek cały czas pracuje na to, żeby zyskać widownie, a im większą widownie uzyska, tym łatwiej zostanie zauważony przez środowiska lewicowe, którym będzie to przeszkadzało. I pierwszy pretekst w jego publikacjach, jakieś chwycenie za słowa, może spowodować problemy. Dużo kanałów jest zdemonetyzowanych, to już jest pewna wersja cenzury. Wszyscy lewicowi youtuberzy, guru piękności, którzy na przykład się malują na wizji, mają dziesiątki miliony subskrybentów i oni zarabiają, a jeśli ktoś prezentuje wartości konserwatywne to dosyć szybko jest znajdywany powód, żeby on nie mógł zarabiać na publikacjach.

Czy takie sytuacje czegoś takie osoby jak Pan uczą?

Można oczywiście próbować i być przygotowanym. Ja oczywiście - gdyby pewnego dnia okazało się, że cała ta praca, żeby zbudować kanał, z dnia na dzień może zostać zniweczona - czy inny publicysta, musiałby próbować odnaleźć się na alternatywnych kanałach. To są duże trudności oczywiście. Są dwie możliwości - robić swoje i obserwować sytuację, ewentualnie jednocześnie lawirować swoimi wypowiedziami tak, żeby nie powiedzieć czegoś niewygodnego, ale to już jest jałowe. Ja postanowiłem dalej robić swoje, a co będzie dalej, zobaczymy.

https://radiopoznan.fm/n/G17Y4C
KOMENTARZE 0