Chodzi między innymi o wpis, w którym zarzucał posłance PO milczenie o czynach pedofilskich, jakich dopuścił się wobec jej dziecka inny działacz z tego samego środowiska.
Szafarowicz stwierdził na naszej antenie, że celem uczelni jest tak naprawdę zastraszanie innych studentów o prawicowych poglądem.
Studenci muszą mieć świadomość, że w tym moim przypadku nie chodzi tak naprawdę o tę konkretną sytuację, o to, że ja byłem przesłuchiwany za działalność na prawicy, za te poglądy prawicowe, ale jeśli my się zgodzimy na tłumaczenie wolności słowa, to ona będzie kawałek po kawałeczku nam odbierana i w pewnym momencie obudzimy się w takim świecie, gdzie będzie tylko jeden sposób myślenia, a każde inne poglądy będą sekowane i takie osoby będą szykanowane.
- mówił Szafarowicz na naszej antenie.
Student miał zostać ukarany także za cytowanie wypowiedzi profesora Macieja Góreckiego z Uniwersytetu Warszawskiego. Naukowiec nazywał Szafarowicza katofaszystą i wzywał do wyeliminowania młodego działacza z życia publicznego. Komisja upomniała za to jednak studenta, który przytaczając te słowa rzekomo zaszkodził wizerunkowi uczelni.
PONIŻEJ CAŁY ZAPIS ROZMOWY
Roman Wawrzyniak: Proszę nam opowiedzieć o tym żenującym sądzie kapturowym na pana uczelni, która wciąż nosi miano Uniwersytetu Warszawskiego. Jak przebiegało to prawie dwugodzinne pana odpytywanie i szykanowanie przed komisją dyscyplinarną?
Oskar Szafarowicz: Przyznam, że czułem się naprawdę jakbym uczestniczył w teatrze absurdu albo oglądał niestety na żywo kroniki minionych lat. Przesłuchanie rozpoczęło się oczywiście od kwestii formalnych, później pretekstem były wpisy dotyczące afery szczecińskiej, kiedy wskazywałem na hipokryzję w kontekście poszukiwania pedofilów w środowisku kościelnym, gdy Platforma Obywatelska miała ich swoich szeregach, natomiast następnie niemal całe przesłuchanie było poświęcone kwestii moich poglądów. Gdy próbowałem wielokrotnie podejmować kwestie, że na mocy artykułu 37. Ustawy prawo o szkolnictwie wyższym, postępowanie dyscyplinarne powinno dotyczyć jedynie kwestii dotyczących naruszenia prawa w obrębie uniwersytetu, niestety nie mogłem się z tym przekazem przebić i padały pytania o różne moje wypowiedzi medialne, konferencje prasowe, różne aktywności polityczne i za każdym razem gdzieś w tle wielokrotnie się pojawiało pytanie czy nie żałuję tego i czy się nie wstydzę swojej aktywności publicznej. Naprawdę byłem w szoku. Byłem zdruzgotany tymi pytaniami. Nie widziałem nawet jak do końca odpowiadać, bo były raz, że poza materią w ogóle postępowania dyscyplinarnego, a dwa, nieustannie było to czuć, że są te intencje i motywy polityczne i taka próba chyba zmuszenia mnie do poczucia wstydu z uwagi na poglądy jakie mam i na tym polegało całe postępowanie. Rzeczywiście zdębiałem, po jego zakończeniu byłem zdruzgotany, nastąpiło również odczytanie wyroku, takiego werdyktu komisji dyscyplinarnej, na pisemne uzasadnienie jeszcze czekam, natomiast zostałem ukarany naganą z ostrzeżeniem, natomiast przewodniczący składu orzekającego profesor Sylwester Gardocki dodał jeszcze tak dosyć niepokojąco brzmiące słowa, że każda kolejna niewłaściwa aktywność publiczna polityczna będzie się wiązała niechybnie z relegowaniem z uczelni.
To jest niewiarygodne. Pan jest znany przecież ze swojej publicznej działalności, ale jest też wierny można powiedzieć swoim konserwatywnym poglądom, pojęciom takim jak Bóg, rodzina, honor. Na pana już właściwie w czasie kampanii wyborczej też wylewało się cały czas takie wiadro hejterskich pomyj, które nawet trudno opisywać, by nie używać wulgarnych słów. Na jak szeroką skalę to było prowadzone i przez jakie środowiska?
Rzeczywiście skala była niewyobrażalna. Przyłączyły się do tego liczne media kojarzone z opozycją. Na uniwersytecie również ta nagonka trwała od marca w zasadzie, gdy stworzono petycję strony działaczy młodzieżówek partii opozycyjnych, żeby mnie wyrzucić z uczelni, zebrano 20 tysięcy podpisów, członków także dorosłych partii opozycyjnych, więc rzeczywiście skala była niesamowita i czułem, że jest taki duży front tego mainstreamu lewicowo-liberalnego, który nie godzi się po prostu z tym, co ja symbolizuję, bo uważam, że ta sprawa jest dużo szersza niż tylko mój przypadek, to taki efekt mrożący dla innych konserwatywnych studentów, żeby się bali, żeby nie odważali się, żeby nie mieli tej śmiałości jak ja manifestować swoje prawicowe poglądy. Tak to wczoraj również odebrałem i myślę, że pewna euforia, która jest wyrażana od wczoraj w tych środowiskach od Tomasza Lisa, przez innych nazwijmy to „dziennikarzy tamtej strony”, po polityków, z uwagi na ten wyrok, świadczy o tym, że rzeczywiście czekali, żeby tak symbolicznie móc upokorzyć, zaatakować jakiegoś prawicowego studenta, żeby rzeczywiście dać sygnał, że te poglądy nie są mile widziane na uniwersytetach obecnie w Polsce w 2023 roku.
Rozmawiamy o tym pana przypadku, po pierwsze dlatego, że się solidaryzuje z panem w tym poczuciu powiedzmy ataku, ale również dlatego, że stawiamy pytania też o to co dzieje się w ogóle z wolnością wypowiedzi, szacunkiem do wolności słowa i czy takie sytuacje nie są zagrożeniem, także dla innych studentów, których za chwilę może też to spotkać. Zresztą już sam pomysł cenzury prewencyjnej, z którą jak rozumiem mamy do czynienia, jest bardzo niepokojący, jeśli do czegoś takiego dochodzi na uniwersytecie w stolicy naszego kraju. Mam nadzieję, że media prędzej czy później podadzą nazwiska uczestników tego kapturowego sądu nad panem, samo pana postawienie przed komisją dyscyplinarną, kara i ta groźba już jest skandalem niewyobrażalnym. Powinno to być jeszcze jednak przyczynkiem do jakiejś dyskusji o kompromitacji i karach dla uczestników tego żenującego spektaklu. Czy pan został z tym wszystkim sam?
Nie. Miałem wsparcie, nadal mam, zarówno prawne, jak i można powiedzieć psychologiczne, w tym sensie, że jest dużo osób, które mnie wspierają. Natomiast jeszcze odnosząc się do tego co pan redaktor powiedział, rzeczywiście problem jest szerszy, to co dzisiaj w jednym z wywiadów profesor Czarnek określił jako powrót komunistycznej cenzury, rzeczywiście wypowiadał się też o tym dzisiaj w przejmujących słowach człowiek, który rzeczywiście też na własnej skórze doświadczał tego typu praktyk w latach 70. zwłaszcza, Bronisław Wildstein, który też i za to mu się kłaniam, solidaryzował się ze mną i mówi, że wracają najgorsze praktyki naprawdę ciemnej komunistycznej nocy.
Mam ten cytat Bronisława Wildsteina z Polskiego Radia 24: „Uniwersytet Warszawski opowiedział się politycznie po lewej stronie, stwierdził, że działalność po prawej stronie będzie penalizowana. Takiego skandalu dotąd nie spotkałem. To kompromitacja i samobójstwo uniwersytetu”.
Rzeczywiście bardzo mocne, natomiast myślę, że oddające te przykre realia i taki mrok zastraszania właśnie za poglądy i to niestety jest do tego stopnia, że podczas przesłuchania powołują się właśnie na słowa profesora Góreckiego, który pisał publicznie o mnie, że „taki katofaszysta jak Szafarowicz nie ma prawa studiować na publicznej uczelni”. To usłyszałem później od komisji, że jest to niedozwolone, że cytowanie innych profesorów jest obrażaniem i jakby rysą na wizerunku Uniwersytetu Warszawskiego, i żebym absolutnie nie mieszał w to społeczności akademickiej, gdyż mogę rzucać cień jakoś na innych profesorów. Byłem w zupełnym szoku, kiedy mnie ściga się za moje poglądy, za moją aktywność w mediach społecznościowych, w ogóle w polityce, a w momencie kiedy ja publiczne wypowiedzi absolutnie skandaliczne profesora Góreckiego, który przecież wzywał do delegalizacji PiS-u, do dezintegracji elektoratu prawicy, kiedy ja te wypowiedzi przytoczyłem, to nagle pojawiła się krytyka, że to jest szarganie dobrego wizerunku uniwersytetu. Rzeczywiście hipokryzja aż biła z tych słów i widać, że jednak ta wolność słowa działa tylko w jedną stronę, a w przypadku konserwatystów prawicowców musimy, przynajmniej taka jest intencja i oczekiwanie uniwersytetu, żebyśmy ulegali tej politycznej poprawności i absolutnie się nie wychylali.
Tak jak mówił Bronisław Wildstein jest to faktycznie również postawa profesora Góreckiego, który używał takich obraźliwych słów, których pan z kolei nie używa, za które pan został skazany, jest po prostu samobójstwem uniwersytetu, jest kompromitacją, a zwłaszcza tych profesorów, którzy w tym sądzie kapturowym zasiedli. Na koniec jeszcze może warto dwa zdania powiedzieć, bo podobne komisje dyscyplinarne czy kapturowe działają też na innych uczelniach i dlatego trzeba moim zdaniem mówić o tym pana przypadku, go nagłaśniać, by bić na alarm, by sami studenci też się obudzili i zastanowili się czy można się na to wszystko zgadzać, czy za chwilę nie spotka ich to samo za odwagę w głoszeniu poglądów innych niż na przykład prezentują członkowie takich komisji.
Z jednej strony trzeba apelować do profesorów, żeby przestrzegali Konstytucji Wolności Akademickiej, którą zaproponował i przyjął minister Czarnek, ale z drugiej strony właśnie społeczność akademicka, studenci muszą mieć świadomość, że w tym moim przypadku nie chodzi tak naprawdę o tę konkretną sytuację, o to, że ja byłem przesłuchiwany za działalność na prawicy, za te poglądy prawicowe, ale jeśli my się zgodzimy na tłumaczenie wolności słowa, to ona będzie kawałek po kawałeczku nam odbierana i w pewnym momencie obudzimy się w takim świecie, gdzie będzie tylko jeden sposób myślenia, a każde inne poglądy będą sekowane i takie osoby będą szykanowane i przed tym musimy się strzec, dlatego jeśli mogę o coś zaapelować, to do wszystkich studentów: brońmy wolności słowa, brońmy wymiany myśli.