"Taka nić przechodzi przez całą tę książkę, to znaczy to, że my ciągle powtarzamy, że nie byłoby tego piekielnego sąsiedztwa z fatalnymi konsekwencjami dla całej Europy, gdyby nie zniszczenie państwa polskiego pod koniec XVIII wieku" - mówił prof. Grzegorz Kucharczyk.
To była rewolucja geopolityczna w Europie Środkowej, która zmieniła wszystko i wszystkie fatalne konsekwencje, na przykład pierwsza wojna światowa, która by nie wybuchła, gdyby nie było wspólnej granicy niemiecko-rosyjskiej i parcia Rosji na Bałkany. To wszystko było możliwe przez to, że zniszczono państwo polskie. Polska jest naprawdę istotnym elementem nie tylko ładu w Europie Środkowej, ale w ogóle w całej Europie i ta historia, o której piszemy w tej książce, to bardzo wyraźnie poświadcza
- mówił prof. Grzegorz Kucharczyk.
Prof. Kucharczyk skrytykował też kierunek zmian traktatów unijnych, które prowadzą do głębokich przemian centralizacyjnych na korzyść Brukseli.
Poniżej pełny zapis rozmowy:
Roman Wawrzyniak: Wielki pisarz rzymski, mówca, polityk, dowódca wojskowy, filozof, prawnik Marcus Tullius Cicero jest autorem słynnego powiedzenia „Historia jest nauczycielką życia”. Jak przeglądałem Pana książkę i dr. Raka, to odniosłem wrażenie, że to lektura obowiązkowa dla każdego Polaka. Zwłaszcza w kontekście dyskusji i głosowań w trwających w Parlamencie Europejskim. Zgodzi się Pan z tym?
Prof. Grzegorz Kucharczyk: Tą wielką, łacińską maksymę, którą Pan przytoczył, można uzupełnić polską maksymą, której autorem jest często przeze mnie cytowany wielki, polski historyk z XIX wieku Józef Szujski, który mawiał, że fałszywa historia jest mistrzynią fałszywej polityki. Teraz wracam do Pana pytania o głosowania w Parlamencie Europejskim, które jest wyrazem fałszywej polityki. Zwłaszcza z punktu widzenia polskich interesów, bo to za czym zagłosowała niewielka, ale jednak, większość w Parlamencie Europejskim idzie w poprzek wszystkim polskim interesom…
Z udziałem polskich parlamentarzystów. Niestety.
Tak. Polskich parlamentarzystów, którzy zostali wybrani przez polskich obywateli. Oni nie byli wybrani przez niewiadomo kogo, jakiś europejski elektorat, ale konkretni polscy obywatele, którzy z pewnością nie spodziewali się w swojej większości, że ten mandat europosła, który już niedługo się kończy, bo kończy się kadencja Europarlamentu, tak się finalizuje. To, co było i ciągle jest na agendzie Parlamentu Europejskiego, a już niedługo Rady Europejskiej, to jest próba stworzenia zupełnie, to jest takie ulubione słowo obecnej większości sejmowej, neo-Unię Europejską.
No tak, ale pamiętamy jak szybko neo-KRS znikał z mediów opozycji, więc być może to neo zniknie również tutaj. Gdyby ci euro deputowani Polski, którzy zagłosowali za tymi rozwiązaniami, przeczytaliby z uwagę tę książkę, to mogliby inaczej zagłosować?
Gdybym nie miał nadziei, że książka przekona nie tylko tych przekonanych, ale trafi też do umysłów tych, którzy sięgną po nią z ciekawości, to pewnie byśmy jej nie pisali. Staraliśmy się pokazać jak bardzo Polska była i jest ważna dla tego, co ładnie się nazywa architekturą bezpieczeństwa Europy Środkowej, a Europa Środkowa jest regionem newralgicznym dla całego kontynentu. My tę narrację prowadzimy od Albrechta Hochenzollerna, czyli XVI wiek, do Olafa Scholza – kończymy na tej, tak zwanej, pełnoskalowej fazie agresji Rosji na Ukrainę, a więc dochodzimy z narracją do czasów nam współczesnych. Na każdym etapie Polska w tych relacjach Niemcy – Rosja jest absolutnie kluczowa. To, co tutaj się rozstrzygało, w naszej części Europy, odkładało się albo pozytywnie, albo negatywnie na życiu całej Europy.
Prawdą jest, że miejsca na świecie sobie nie wybraliśmy. Jesteśmy umiejscowieni między dwoma potężnymi krajami. Zresztą różnie nas traktującymi. Na przestrzeni tych wieków czytamy o układaniu się Berlina i Moskwy. Zacytuję jedno zdanie: „Wzajemną przyjaźń Berlina i Moskwy miało wzmocnić zapisane w traktacie z 1656 roku zobowiązanie o zniesieniu przez układające się strony przeszkód we wzajemnej wymianie handlowej”. Tych układów było więcej, to tylko taki przykład. Od razu nasuwa się Nord Stream i tak dalej.
To jest przypadek historii długiego trwania, bo mam do czynienia z trwającą kilkaset lat prawidłowością, że porozumienia między Berlinem a Moskwą, czy Berlinem a Petersburgiem były skorelowane z porozumieniami handlowymi. Dzisiaj, czy w naszych czasach, mówimy „rury za gaz”, a wtedy, jedno z pierwszych porozumień jakie podpisali w XVII wieku władcy Brandenburgii, Prus i Moskwy też miało tę drugą stronę w postaci współpracy gospodarczej i to nie jest przypadek.
Jeszcze jeden cytat, który zabrzmiał dla mnie bardzo złowieszczo, ale chyba nadaj są te słowa aktualne. „Nigdy nie miała wymrzeć Rzeczpospolita, rozumiana, jako stany sejmujące, w których, co poświadczają źródła z epoki, Hochenzollern miał dobrze ulokowanych i opłacanych agentów wpływu – jurgieltników. Jeden z jego następców, Fryderyk II, w swoim testamencie politycznym nie bez podstaw będzie twierdzić, że nie ma nic tańszego i prostszego, niż zerwanie polskiego Sejmu.”. Czy dziś nie widać wokół nas współczesnych jurgieltników?
Jurgielt, czyli pieniądze za zdradę, za nie reprezentowanie interesów swoich wyborców, ale reprezentowanie interesów elektora. Rzeczywiście tak było. Pan redaktor zacytował fragment z testamentu politycznego Fryderyka Wilhelma Hochenzollerna, tego, który zrzucił zwierzchność lenną Polski nad Księstwem Pruskim w dobie potopu. On, tak na pierwszy rzut oka, był przyjaznym dla Polski człowiekiem, bo mówił do swoich następców, by utrzymywali jak najlepsze stosunki z Rzeczpospolitą niewymierającą nigdy, ale jemu chodziło o Rzeczpospolitą sejmującą, czyli Sejm. Tutaj trzeba było mieć dobre relacje i dobrze opłacać tych, którzy mogli sparaliżować Sejm i to byli ci agenci wpływu. Do dzisiaj w archiwum w Berlinie są spisy polskich posłów i senatorów, którzy brali pieniądze od elektora. Zawsze jest to pytanie, co takiemu Potockiemu, Pacowi, czy Sapiesze te marne tysięcy talarów od elektora, jaką różnicę robiło, skoro oni, dzięki Rzeczpospolitej mieli całe latyfundia, fortuny, prywatne armie, opływali w dostatki. To jest kwestia charakteru. Doskonale ten mechanizm zdrady opisał Sienkiewicz w „Potopie” podczas słynnej rozmowy Kmicica z Bogusławem Radziwiłłem. „Bo wie Pan, Panie Kmicic, bo Rzeczpospolita to taki postaw czerwonego sukna. Każdy ciągnie w swoją stronę.”
Boję się, że i dzisiaj takich jurgieltników nie brakuje. Zresztą już we wstępie można przeczytać, że „nie przesadzają ci, którzy twierdzą, że mieć takich sąsiadów, jak Rosja i Niemcy, to mieć sąsiadów z piekła rodem”. O czym, jak rozumiem, zaświadczają wydarzenia z historii?
Tak. Tę tezę potwierdzają zwłaszcza dramatyczne wydarzenia z XX wieku, kiedy byliśmy otoczeni przez dwa totalitarne mocarstwa – Rosję bolszewicką i hitlerowskie Niemcy, których porozumienie, jak wiemy, tych sąsiadów z piekła rodem, otworzyło drzwi do drugiej wojny światowej. Pakt Ribbentrop – Molotov był tak naprawdę przygotowaniem i otwarciem drugiej wojny światowej, która wybuchła 1. i 17. Września 1939 roku. W naszych czasach to sąsiedztwo też jest piekielne nie tylko dla Polski, ale dla całej Europy Środkowej. Ten egoizm, na przykład, polityków niemieckich, którzy pod płaszczykiem normalizacji i współpracy międzynarodowej, robili deale i chyba ciągle robią z Moskwą, czego wizualizacją są ciągle gazociągi Nord Stream, które były pogwałceniem wszelkiej solidarności europejskiej w zakresie polityki energetycznej, o której tak wiele słyszymy z ust polityków niemieckich.
Niemcy i Rosja szukały swojego mocarstwowego potwierdzenia właśnie tutaj, w Europie Środkowo-Wschodniej, albo dzieliły się strefami wpływów, jak panowie piszecie już w podsumowaniu, albo prowadziły śmiertelną walkę o hegemonię – za ich sprawą region ten nazywano skrwawionymi ziemiami. To jest pytanie też o to, co nas czeka?
Czeka nas przede wszystkim, tutaj wracam do pana pierwszego pytania, wzmożona czujność i troska o naszą suwerenność, która nie jest dana raz na zawsze. To potwierdza historia. Ta historia, o której tutaj piszemy, jest tego kolejnym dowodem. Taka nić przechodzi przez całą tę książkę, to znaczy to, że my ciągle powtarzamy, że nie byłoby tego piekielnego sąsiedztwa z fatalnymi konsekwencjami dla całej Europy, gdyby nie zniszczenie państwa polskiego pod koniec XVIII wieku. To było rewolucja geopolityczna w Europie Środkowej, która zmieniła wszystko i wszystkie fatalne konsekwencje, na przykład pierwsza wojna światowa, która by nie wybuchła, gdyby nie było wspólnej granicy niemiecko-rosyjskiej i parcia Rosji na Bałkany. To wszystko było możliwe przez to, że zniszczono państwo polskie. Polska jest naprawdę istotnym elementem nie tylko ładu w Europie Środkowej, ale w ogóle w całej Europie i ta historia, o której piszemy w tej książce, to bardzo wyraźnie poświadcza.
Chociaż mówimy o historii, to wracając do współczesności i do tych rozwiązań, proponowanych i przegłosowanych także, co smutne, przez euro deputowanych z Wielkopolski i czytamy, że ma być jedna europejska armia pod dowództwem Berlina, likwidacja walut państw UE i wprowadzenie euro, likwidacja tożsamości narodowych. Co Pan o tym myśli?
Myślę, że idziemy właśnie w tym kierunku. Napisałem w najnowszym felietonie dla „Do Rzeczy”, że szykują nam, jak to nazywam, „Lex Kononowicz”. To znaczy jedną uchwałą uchwali się, że nie będzie niczego, a to, co zostanie, będzie rotacyjne, więc będzie rotacyjna suwerenność Polski. Dzisiaj będziemy suwerenni, a za dwa miesiące już nie będziemy, ktoś pojedzie do Berlina i złoży należny hołd. Byli tacy politycy, którzy, o zgrozo, są szykowani ponownie na ważne stanowiska w nowym rządzie, który ma powstać. Mówiąc całkiem poważnie, to nakłada na wszystkich, którzy czują się obywatelami nie „tego państwa”, ale Polski, przede wszystkim obserwowania, wyciągania wniosków, posługiwania się rozumem, do czego ciągle wzywał nas święty Jan Paweł II i wyciągania wniosków.