Do tej pory Ukraina eksportowała plony drogą morską, ale przez działania wojenne jest to w tej chwili niemożliwe. Polski rząd pracuje w porozumieniu z rządem ukraińskim, Unią Europejską i USA nad tym, aby eksport odbywał się poprzez polskie porty na Bałtyku.
"Polsce nie grozi głód, ale mamy zagrożenie kryzysem żywnościowym na świecie" - mówił Ryszard Bartosik, gość Wielkopolskiego Popołudnia z Radiem Poznań.
Dla Putina żywność jest również bronią. Musimy o tym pamiętać. Prócz kryzysów paliwowo-energetycznych, które wywołał, chce też wywołać i wywołuje kryzys żywnościowy, który będzie miał dalekosiężne reperkusje. Musimy pamiętać, że jeżeli będzie problem z żywnością w Afryce Północnej, będzie rosła fala migracji, w Europie będzie rosła inflacja, będzie drożała żywność
- mówił wiceminister rolnictwa.
Ryszard Bartosik zaznaczył, że rząd podejmuje starania, aby zwiększyć produkcję krajowej żywności. Podkreślił też, że w tym roku ceny owoców miękkich powinny być niższe, ponieważ nie było przymrozków i plony będą wyższe niż przed rokiem.
Cała rozmowa poniżej:
Roman Wawrzyniak: Wczoraj w Warszawie doszło do spotkania wicepremiera, ministra rolnictwa, Henryka Kowalczyka z sekretarzem rolnictwa USA, ministrem polityki rolnej i żywności Ukrainy, a także Komisarzem Unii Europejskiej ds. rolnictwa Januszem Wojciechowskim. Czego dotyczyło to spotkanie i jakie zapadły na nim decyzje? Trzeba pamiętać, że Ukraina była jednym z największych na świecie dostawców zbóż, tuż obok Rosji.
Ryszard Bartosik: Tak. Dziesiąta część zboża, produkowana na świecie, była produkowana na Ukrainie. Teraz, w wyniku wojny, mamy problem przede wszystkim z wywiezieniem tego zboża, a wczorajsze czterostronne rozmowy w ministerstwie rolnictwa i rozwoju wsi dotyczył właśnie tych kwestii, ponieważ głód nam nie grozi, ale grozi nam, przynajmniej w Europie, zwyżka cen, co będzie miało niekorzystny wpływ na konsumentów. Grozi też brak zboża dla państw afrykańskich, bo tam Ukraina eksportowała ogromne ilości zboża. Podsumowując, będzie to miało bardzo niekorzystny wpływ na rynek żywności na świecie.
Wiem, że padły jakieś deklaracje ze strony naszego ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka, że Polska jest gotowa pomóc w transporcie tego zboża najpierw drogą rzeczną, a później przez nasze porty na Bałtyku. To jest w ogóle możliwe? Co mówią Ukraińcy?
To jest bardzo skomplikowane i logistycznie i ze względu na wojnę. Dotychczas zboże było transportowane poprzez porty czarnomorskie. Teraz jest to niemożliwe ze względu na rosyjską agresję. Ukraina szuka innych rozwiązań. Premier Mateusz Morawiecki wraz z premierem Ukrainy kilka tygodni temu w Krakowie podpisali deklarację dotyczącą pomocy transportu żywności z Ukrainy, przy eksporcie zboża. Teraz szukamy konkretnych rozwiązań. W pewnym sensie jest to możliwe, ale bardzo trudne. Po pierwsze, trwa wojna i bardzo trudno jest określić jakie ilości, skąd i czy w ogóle będzie możliwość wywiezienie tego zboża z pewnych rejonów. Druga sprawa, że transport kołowy i kolejowy nigdy nie zastąpi transportu morskiego, jeżeli chodzi o masę i ilość zboża. To jest ok. 20 mln ton do wywiezienia przed kolejnym sezonem. Staramy się i dziś pan wicepremier Kowalczyk z ministrem infrastruktury spotkał się i na ten temat rozmawiali. Szukamy tych rozwiązań. Zresztą wczorajsze czterostronne spotkanie było poświęcone głównie temu, żeby znaleźć inne rozwiązania, czyli transport kołowy i kolejowy – to zaczyna się dziać. Chcemy stosować uproszczenia na granicy, bo jesteśmy też granicą Unii Europejskiej. Są to maksymalne uproszczenia. Jest też całodobowa obsługa sanitarna i weterynaryjna. Musimy pamiętać, że nie mamy dostępu do torów, jak w całej Europie, bo te tory są innej szerokości na Ukrainie i trzeba dokonywać przeładunków bądź to do kontenerów, bądź przeładunku wagonów na specjalne podwozia.
To poważne logistyczne operacje. Wiem też, że Kanada zaoferowała pomoc poprzez wysłanie swoich statków do portów także w Rumunii. Zresztą Rumunia też chce się włączyć w tę pomoc. Zaniepokoiła mnie inna sprawa. Czy Putin chce zagłodzić świat? Unijny komisarz, Janusz Wojciechowski, mówił wczoraj po tym spotkaniu, że możemy spodziewać się poważnych problemów w związku z brakiem bezpieczeństwa żywnościowego. Czego możemy się spodziewać?
Dla Putina żywność jest również bronią. Musimy o tym pamiętać. Prócz kryzysów paliwowo-energetycznych, które wywołał, chce też wywołać i wywołuje kryzys żywnościowy, który będzie miał dalekosiężne reperkusje. Musimy pamiętać, że jeżeli będzie problem z żywnością w Afryce Północnej, będzie rosła fala migracji, w Europie będzie rosła inflacja, będzie drożała żywność. To jest jego celem i to widać wyraźnie. Druga sprawa, to kradzież ogromnych ilości zboża na terenach, które okupuje Rosja w tej chwili. Ten proceder trwa. Apelujemy też do wszystkich krajów świata, aby nie kupowano zboża z Rosji, bo jest to najprawdopodobniej zboże skradzione z ukraińskich magazynów.
Czy jesteśmy w stanie w Polsce podnieść w krótkim czasie produkcję rolną i sadowniczą do takiego poziomu, żeby nie dopuścić do głodu choćby u nas?
Nie ma takich obaw, żeby u nas zabrakło żywności. Jesteśmy eksporterem żywności i mamy nadwyżki.
Tylko, czy będzie nas stać, żeby kupić tę żywność?
Staramy się, żeby produkcja żywności wzrosła. W związku z tym, dzięki również naszym naciskom, premiera Henryka Kowalczyka, zrezygnowano z odłogowania. Dotychczas były takie propozycje ze strony UE, żeby wyłączyć 4 proc. produkcji rolnej w nowej perspektywie finansowej wspólnej polityki rolnej, to właśnie odłogowanie. Z tego już zrezygnowano. Dopłaty do nawozów mają też doprowadzić do tego, aby nie spadło zużywanie tych nawozów. To też będzie miało wpływ na plony. Staramy się wszelkimi siłami i używamy wszelkich instrumentów, żeby produkcja żywności w Polsce rosła, a nie spadała. Natomiast to, co się dzieje na Ukrainie, wojna na Ukrainie, poważnie ograniczy eksport żywności i zboża przez ten kraj. Jak mówił ukraiński minister rolnictwa, jest kłopot jeżeli chodzi o kolejne zbiory. O tym już się myśli, ponieważ na tych terenach, które nie są okupowane, rolnikom udało się zasiać i jeśli to zboże nie zostanie wywiezione, to nie będzie gdzie magazynować kolejnych plonów. Sytuację mamy nadzwyczajną, ponieważ Ukraina zablokowała się z tym zbożem, a w świecie go brakuje.
Zapewne wie Pan ile kosztuje dziś bochenek chleba, ale ile będzie kosztował jesienią?
Mam nadzieję, że on wiele nie zdrożeje. Mamy w tej chwil inflację i jeśli wojna na Ukrainie będzie nadal trwałą, a liczymy na to, że ona się zakończy, ale gdyby trwała to z powodów, o których mówimy przez cały czas, będzie miała niekorzystny wpływ na ceny żywności.
Tylko czy ludzie to rozumieją? Wiążą wzrost cen za gaz, prąd i zboża, co skutkuje tym, że piekarz podnosi cenę chleba. Czy ludzie zdają sobie sprawę z tego, jakie są tego powody?
Myślę, że konsumenci zdają sobie z tego sprawę, ale czym innym jest zdawać sobie z tego sprawę, a czym innym jest odczuć to na własnej kieszeni. To niestety boli. Działamy w taki sposób, żeby minimalizować skutki tej wojny, ale trzeba też pamiętać, że nie my ją wywołaliśmy. Ma ona niekorzystny wpływ nie tylko na nasz kraj, ale na całą Europę i cały świat. Takiej inflacji nie notowano od lat w USA, Europie i na całym świecie, ani takich kryzysów. Z takimi kryzysami nie mieliśmy do czynienia.
Żartowałem trochę z cen czereśni, ale o co z nimi chodzi? Cena importowa czereśni to jakieś 130 zł/kg i to w cenie hurtowej. Podobno chociaż truskawki są tańsze niż w zeszłym roku o tej porze.
Jeśli chodzi o owoce miękkie, to ceny krajowych owoców są rozsądne i zanosi się na to, że i czereśnie i wiśnie będą w cenach dostępnych, bo pewnie te urodzaje będą duże. Nie mieliśmy w tym roku przymrozków. Coś tam jest zapowiadane na dzisiejszą noc, ale mam nadzieję, że przymrozków nie będzie. Drzewa owocowe już przekwitły i myślę, że się uchronimy od tego i plony będą duże i będzie to pozytywnie skutkowało dla konsumentów.
Pod warunkiem, że spadnie trochę deszczu.
To jest kwestia zbóż i innych roślin. Tu się faktycznie obawiamy, bo tego deszczu jest wciąż trochę mało.