Dieta przewodniczącego rady wzrosła z 1.342 do 2177 zł. Niewiele mniej z gminnej kasy brać będą jego zastępcy i szefowie komisji. Pod warunkiem, że uchwały w sprawie podwyżek nie zakwestionuje nadzór wojewody.
Przeciw tak wysokiej podwyżce głosował tylko jeden radny i to on zapowiedział skierowanie do wojewody pisma w sprawie unieważnienia tej uchwały, bo zdaniem Janusza Mirka - podjęto ją z naruszeniem prawa.
Dieta to nie pensja za pracę, a rekompensata za utracone podczas sesji i komisji dochody
- tłumaczy radny.
Przewodniczący rady gminy Wojciech Wojdyński przekonuje, że podwyżki uchwalono zgodnie z prawem.
Gdyby rada ministrów swoim zarządzeniem ustaliła dietę dla radnych - byłoby najprostszym rozwiązaniem, natomiast tutaj można dyskutować, czy za dużo, czy nie - trudno jest to ocenić - taką decyzję podjęła rada
- mówi Wojciech Wojdyński.
Radny Mirek zaproponował podwyżki w wysokości ok. 30 zł. - Jeden z jego grupy powiedział: ja proponuję przewodniczącemu 50 proc., bo mu się należy, a resztę to się dogadamy. Dlaczego nie padła propozycja pośrednia? Bo nikt nie chciał 200 - 300 zł. Bo wszyscy chcieli 1000 zł.
Radny kwestionuje też decyzję kolegów o wyrównaniu diet za kilka minionych miesięcy. Jeden z nich - sierpień, był miesiącem wakacyjnym.
Radni nic w tym czasie nie robili - za co więc te pieniądze?
- pyta Janusz Mirek.