NA ANTENIE: Mała czarna
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
 

Burza medialna wokół wyników finansowych Orlenu. Czy to już koniec ekonomii jako nauki?

Publikacja: 13.04.2021 g.11:44  Aktualizacja: 13.04.2021 g.11:50 Piotr Tomczyk
Kraj
Ekonomiczna burza medialna rozszalała wokół wyników finansowych osiąganych przez koncern PKN Orlen. Dziennikarze, politycy i ekonomiści patrzą na te same dane i wyciągają skrajnie przeciwne wnioski. Czy to już koniec ekonomii jako nauki? Odpowiedzi na to pytanie udzieli prof. Jacek Trębecki z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu.
orlen stacja paliw paliwo - Orlen
Fot. Orlen

Piotr Tomczyk: Czy ekonomia to nauka ścisła?

Prof. Jacek Trębecki: Nigdy nią nie była. To nauka społeczna. Ewidentnie mieści się w formacie nauki społecznej. Z tym, że niektóre aspekty ekonomii, jak statystyka, czy ekonometria wykorzystują zaawansowane narzędzia matematyki stąd takie przekonanie, że będzie to nauka taka jak fizyka, czy chemia, bardzo precyzyjna.

Skoro to nauka społeczna, to znaczy, że jest w niej coś ważniejszego niż sucha i okrutna matematyka. Co to takiego?

Myślę, że człowiek. Istotą ekonomii jest człowiek i te wybory, których człowiek dokonuje. Ekonomia to jest nauka o tym, jak wybierać dobrze. Mamy takie dwa główne cele – efektywność i skuteczność. Jak najmniejszym nakładem osiągnąć jak najwięcej efektów, albo w jak najlepszy sposób dotrzeć, czy zrealizować cele, no i cała optymalizacja, czyli dobranie wszystkich czynników, żeby osiągnąć to, co chcemy osiągnąć.

W takim razie do oceny wyników Orlenu też podejdźmy od strony ludzkiej i od takiego zupełnie niematematycznego przypomnienia, że w latach 2008-2015 koncernem kierował absolwent Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, Jacek Krawiec. Na pewno kojarzy Pan tę postać.

Tak. Jak każda uczelnia, jesteśmy dumni z absolwentów, którzy piastują wysokie stanowiska. Nie jest to postać obca również ze względu na osiągnięcia sportowe. Zdaje się, że jest rekordzistą i do dzisiaj jego rekord biegowy pozostaje niepobity.

W najnowszym wywiadzie dla jednego z tygodników były uczelniany kolega Pana profesora krytykuje sposób zarządzania spółką przez Daniela Obajtka i mówi, że Orlen niczym Titanic płynie w kierunku góry lodowej. Czy to ocena matematyczna, czy zgodnie z tym nurtem społecznym, związana z zupełnie innymi kryteriami?

Powiedziałbym, że to się wpisuje w taki kanon gwałtownych zmian, kiedy poprzednik krytycznie patrzy na swojego następcę. Jeżeli będą jakieś kolejne zmiany, to obecny będzie również krytycznie patrzył na swojego następcę. Jest to trochę naturalne, a z drugiej strony z tych liczb, które wyłaniają się z tych statystyk, można wyciągnąć bardzo różne wnioski.

To spójrzmy na to matematycznie. Próbowałem tak zrobić i ocena o Titanicu wydała mi się kuriozalna, bo w 2020 roku dotkniętym pandemią Orlen wypracował zysk 3,4 mld złotych netto, a przez 8 lat prezesury Pana Jacka Krawca zysk netto wyniósł 2,9 mld złotych, czyli dużo mniej. Czy pan prezes nie pamiętał o własnych wynikach, czy uznał, że kryteria społeczne usprawiedliwiają takie oceny swojego następcy?

Powiedziałbym, że ta metafora Titanica jest chwytem retorycznym, ale o tyle słusznym, że taki gigant, jak największa firma w tej części Europy, kieruje się pewną inercją. Trudno sobie wyobrazić, żeby decyzje zarządzającego natychmiast przełożyły się na wyniki finansowe. Gdyby tak było, to na rynku mielibyśmy masę spektakularnych wzrostów i równie spektakularnych upadków. Ładne jest takie powiedzenie, że stoimy na ramionach olbrzymów. Każdy z prezesów czerpie trochę z dorobku poprzedników, choć też dorobek poprzednika może być dla niego znaczącym obciążeniem. Coś, co wcześniej było stratą równie dobrze można interpretować jako inwestycje, z których po kilku latach czerpie się zyski. To nie jest tak jednoznaczne.

Ale Pan Jacek Krawiec kierował firmą przez 8 lat. To było za mało, żeby było widać efekty genialnego zarządzania? Jego obrońcy twierdzą, że wszystko miał większe. Miał większe wynagrodzenie, większe straty w 2014 roku, czyli że dawał radę.

Lata 2011, 2012, 2013 i chyba też 2014 to był gigantyczny wzrost cen ropy naftowej. Zdaje się, że baryłka mogła kosztować około 110$, a teraz ok. 60-80$. To też jest oczywiste, że nie kupuje się surowca dlatego, że brakuje go w zbiornikach. Te kontrakty są długoterminowe. Nie można tak jednoznacznie tego interpretować. Wchodzimy teraz w ekonomię, jako naukę interpretacji, czyli wynajdywania tych wszystkich czynników, które mogły mieć jednoznaczny wpływ. Plus jest taki, że szefowie takich dużych spółek mają jednak umocowanie polityczne więc nie muszą wychodzić ze skóry, żeby na koniec roku obrachunkowego wykazać się przed akcjonariuszami zyskami. Co zwykle przenosi się na premię i obietnicę kolejnego roku zarządzania. Tutaj można podejmować decyzje o wymiarze strategicznym i pewnie każdy z prezesów takie decyzje podejmuje.

Doceniając emocjonalność wypowiedzi ekonomistów na przykład na temat wyników finansowych, to jednak ciekawostka jak liczby mogą nas emocjonować. Warto zauważyć, że lepsi od ekonomistów są dziennikarze, którzy idą zdecydowanie ostrzej w nurcie społecznym i emocjonalnym. Zacytuję tylko tytuł jednego z artykułów. Andrzej Kublik z „Gazety Wyborczej” obwieścił: „Coraz większa strata Orlenu. Obajtek proponuje rekordową dywidendę z minionych zysków”. Emocjo tutaj sporo, ale co by to było, gdyby ogłoszono, że dywidenda będzie wypłacana z przyszłych, prognozowanych zysków. Czy wypłata dywidendy z minionych zysków, z roku 2020, to jest jakieś kuriozum?

Nie.

Czyli zapędził nam się kolega dziennikarz?

Dziennikarze mają obowiązek informować według swojej najlepszej wiedzy, ale też muszą sprzedać artykuł, stąd ten tytuł, który ma przyciągnąć czytelników. Oczywiste też, że dziennikarze mają swoje sympatie i antypatie polityczne i przez taki pryzmat można by też wnioskować. Nawet ktoś, kto nie jest dziennikarzem, ale chłodnym analitykiem rynkowym może przy ocenie się znacząco pomylić. Gdyby był analityk, który nigdy się nie myli, to szybko zostałby milionerem grając na giełdzie i podejmując absolutnie racjonalne i w 100% sprawdzalne decyzje. Co do wykorzystywania dywidendy z poprzedniego okresu, to jest to zupełnie oczywiste. Zdarza się, że wykorzystuje się spodziewaną dywidendę z przyszłości chociażby tnąc inwestycje. Zamiast odkładać na poczet przyszłych zysków, to konsumuje się je natychmiast. To też jest możliwe w zarządzaniu przedsiębiorstwem.

Czy z faktu, że akcjonariusze otrzymają dywidendę w wysokości 1,5 mld złotych wynika coś niepokojącego? Czy to jest nienormalne, że akcjonariusz otrzymuje dywidendę?

Powiedziałbym, że w przedsiębiorstwach takich, w których akcjonariat jest prywatny, ktoś kupuje akcje po to, żeby na nich zarobić. Otrzymywanie dywidendy nie jest postrzegane tylko, jako coś oczywistego, ale pożądanego. Do tego się zmierza. Jeżeli prezes dywidendy nie zapewni, to szybko przestaje być prezesem. To też uważa się za jedną z największych słabości gospodarek drapieżnego kapitalizmu, bo wtedy ten zysk jest najważniejszy bez względu na zagrożenia ekologiczne, warunki pracy ludzi. Żeby osiągnąć zysk dokonuje się decyzji wątpliwych moralnie. Chociażby to, co stało się w Enronie i stało się przyczyną pierwszego z tych wielkich kryzysów na początku naszego wieku.

W czasie naszej rozmowy postanowiłem, że z większą uwagą będę się wczytywał w komentarze ekonomiczne, a może z nieco mniejszą w tabelki. Wydaje się, że z powodu tego, że ekonomia jest nauką społeczną, to te komentarze są znacznie ciekawsze i bardziej emocjonujące niż same tabelki. Zostawmy już PKN Orlen. Kiedy posłuchamy opinii na temat bezrobocia, podatków, zadłużenia, to możemy dojść do wniosku, że w ekonomii mamy coraz mniej matematyki, a coraz więcej narracji. Być może dojdzie niedługo do tego, że będziemy mięli samą narrację. Czy to można zatrzymać i odwrócić? W jaki sposób możemy doprowadzić do tego, że ekonomia będzie dla nas źródłem informacji rzetelnej i sprawdzonej?

Ona jest źródłem informacji rzetelnej i sprawdzonej. Prawa wielkich liczb powodują, że z dużym prawdopodobieństwem można przewidzieć wiele zjawisk gospodarczych. W wieku XVII powstały pierwsze profesjonalne kasy ubezpieczeniowe w Szkocji. Proszę sobie wyobrazić, że 3 czy 4 matematyków, posługując się tabelami śmiertelności, ściągniętymi z ówczesnego pruskiego Wrocławia, obliczyło jaka jest szansa na to, że przeciętny pastor w Szkocji umrze. Mając 30 000 pastorów w Szkocji mogli przewidzieć z dużą dozą prawdopodobieństwa, że umrze ich w danym roku na przykład 60. Mogli przewidzieć ile trzeba będzie przewidzieć pieniędzy dla wdowy, rozpisać to na kolejne lata, obliczyć składki i w ten sposób założyć kasę oszczędnościową. Jak po 20 latach zajrzeli do kasy, sprawdzając przewidywalność prognoz, to one były 100% trafione. W ten sposób działają firmy ubezpieczeniowe. Buduje się stawki ubezpieczeniowe i strategie finansowe. To wszystko generalnie bardzo sprawnie działa. Przestaje działać wtedy, kiedy polityka łączy się z ekonomią i podejmuje się decyzje, które nie są i nie mogą być ekonomiczne, tylko muszą mieć wartości społeczne. Wtedy ta chłodna i zimna kalkulacja zaczyna się walić, bo nie chodzi o to, żeby osiągnąć zysk, czy ze 100% pewnością coś przewidzieć, tylko czasami o działania irracjonalne. Z punktu widzenia ekonomii wypłata emerytur jest działaniem irracjonalnym, ob już nic nie przynosi gospodarce, a jednak głęboko wierzymy, że jest sprawiedliwa społeczna.

Czyli ekonomia może być użyteczna. Jaki będzie w tym roku wzrost PKB w Polsce?

Powiem jak ekonomista – to zależy. Do końca roku mamy jeszcze tak długi okres, że wszystko może się wydarzyć. Wystarczy, że będzie jakieś gigantyczne tąpnięcie na rynkach światowych, co wieszczono już na początku epidemii, to wszystkie prognozy wezmą w łeb. Póki co, jako kraj mamy olbrzymie szczęście bez względu na to, kto sprawuje rząd, jesteśmy tą zieloną wyspą, którą jakoś omijają te globalne burze.

Czyli nawet profesorowie ekonomii nie mają pewności, jak potoczą się losy naszej gospodarki.

https://radiopoznan.fm/n/6KMTLP
KOMENTARZE 0