Renata Beger mówiła dziś na antenie Radia Poznań, że zgadza się z twierdzeniem, iż obecne regulacje prowadzą do ograniczenia lub całkowitej likwidacji gospodarstw rolnych w Europie.
"Embargo na ukraińskie zboże byłoby dobrym pomysłem" - mówiła Renata Beger.
Od myszy do cesarza, wszyscy żyją z gospodarza – tak było, jest i będzie. Jeżeli tę gospodarkę rolną u nas w kraju zniszczymy, jeśli nie będziemy mieli bezpieczeństwa żywnościowego, to nie tylko, że będziemy jedli byle co, byle jak, byle skąd i jeszcze bardzo drogo. Czy tego wszyscy Polacy chcą? Ja na pewno nie
- mówi Renata Beger.
Zdaniem Renaty Beger rolnicy na Zachodzie stosują znacznie więcej sztucznych nawozów niż ich polscy koledzy. Zaznaczyła, że jeśli oni zredukują stosowanie nawozów o 50 proc., to i tak będą mieli plony, a w Polsce zostanie niewystarczająca ilość, by wykształciło się dobrej jakości ziarno.
Cała rozmowa poniżej:
Łukasz Kaźmierczak: Pomyślałem sobie, że jak pani patrzy na skalę tych protestów i to o czym i jak mówią rolnicy, to nie ciągnie wilka do lasu? Żeby wyjść z nimi na te ciągniki?
Renata Beger: To wcale nie jest powiedziane, że ja nie wychodzę, tylko…
Nie widziałem.
… tak się akurat złożyło, że akurat teraz nie. Proszę mi wierzyć, że wczoraj to nie były ostatnie protesty, więc jeszcze jest szansa, że będę mogła się pokazać i będę mogła pomóc.
Pomóc, to znaczy, że pani by chciała dać twarz i głos do tego, o co w tej chwili rolnikom chodzi?
Bardzo się cieszę, bo będąc teraz w domu… bardzo się cieszę, że młodzi ludzie i tak dużo ich jest na tych protestach, że są odważni, że mówią o tym, co ich boli, co dokucza w gospodarstwie, dlaczego tak się dzieje, a nie inaczej. To jest naprawdę budujące, bo to znaczy, że my naprawdę możemy chwilę odpocząć, jako osoby o pokolenie starsze, że możemy przeanalizować, co się dzieje i ewentualnie podpowiedzieć.
Tak, czy inaczej, jak sięgam pamięcią, to rolnicy zawsze wychodzą na drogi i ulice. Nic się nie zmieniło od czasu Samoobrony.
Proszę sobie przypomnieć słowa ś.p. Andrzeja Leppera. On wyraźnie mówił, że ludzie przyjdą się upomnieć tu, pod parlament. I tak będzie tym razem, że pójdą rolnicy, że pojadą rolnicy pod parlament i będą głośno krzyczeli i upomną się o swoje. Niestety, jesteśmy tak geopolitycznie ułożeni, że ciągle ktoś nas kąsa – jak nie ze wschodu, to z zachodu. Ciągle ktoś próbuje obniżyć nasze loty, naszego orła. To jest bardzo przykre i smutne. Nawet ci, którzy powinni być nam wdzięczni, okazuje się w pewnym momencie, że stają się dla nas wrogami.
Tak naprawdę w tym wszystkim wschód i zachód spotyka się w postulatach rolniczych, ale o tym za chwilę. Jeszcze jeden osobisty wtręt. Przeczytałem, że pani synowa jest jedną z liderek tego protestu, Agnieszka Beger i to ona także głośno mówi o postulatach rolników.
Dlatego mówiłam, że bardzo się cieszę, że młodzi się angażują, że mówią głośno i odważnie.
Liczba Begerów musi się zgadzać w polskiej polityce.
(śmiech) Tak w formie żartu.
Jeden z postulatów, które przeczytałem, właśnie w ustach pani Agnieszki Beger, że to, co się w tej chwili dzieje, to jest próba ograniczenia albo całkowitej likwidacji gospodarstw rolnych w Europie.
Nic dodać, nic ująć. Tak właśnie jest.
Zastanawiam się, po co właściwie mielibyśmy to robić. Oczywiście Unia forsuje „Zielony ład”, ale przecież chyba nikt nie chce dać się do końca zagłodzić, albo jeść sztuczne mięso od Billa Gates’a na przykład.
To jest tak szeroki temat, że nie wiem, od czego zacząć, tym bardziej, że nie wiem, jak dużo mamy czasu. Chodzi zawsze o pieniądze, o mamonę…
Ale i o brzuchy…
… o to, kto będzie miał więcej, kto będzie bogatszy, silniejszy. Rolnicy polscy produkują jeszcze bardzo dobrej jakości zboża i wszystkie produkty z rolnictwa polskiego. To jest spowodowane tym, że my zawsze byliśmy jako rolnicy gnębieni i zawsze brakowało nam pieniędzy na to, żeby tych nawozów dużo kupić. Dajemy tyle, na ile nas stać. Czasami jest też rok bez nawozów. Oczywiście to się wszystko odbija na kondycji finansowej danego gospodarstwa. No, ale cóż… zawsze potrafimy sobie jako polscy rolnicy poradzić, zawsze potrafimy jakoś z tej biedy wyjść. Każdy ma jakiś mały zapas, że jeśli będzie nieurodzajny rok, to uda mu się przetrwać do następnego. Pan Bóg zawsze tak daje, że jak jest mokro, to potem przychodzi susza i tak to się przeplata, bo cała produkcja jest pod gołym niebem.
Zawsze tak było, od wieków, że raz był urodzaj, a raz była klęska żywiołowa, więc taka natura. Pani teraz mówi, że jest jeszcze biurokracja w tym wszystkim, jako kolejna zmienna…
Oczywiście, że tak. Teraz dochodzi do tego, do tej sytuacji, którą mamy w tej chwili. Nie mamy, gdzie sprzedać zbóż. Wszystkie magazyny zalegają tym zbożem…
Spadły ceny…
Ceny dramatycznie spadły.
Ale to na całym świecie, nie tylko w Europie.
Oczywiście, bo skoro z Ukrainy zboże poszło nie tam, gdzie ludzie głodują, tylko do nas, do Europy, więc doszło do tego, że Europa jest zasypana zbożem. Okazuje się, przecież w telewizji nam pokazują, że oligarchowie z Holandii, z Niemiec, itd. mają ogromne połacie ziemi na Ukrainie i to oni ściągają…
Widziałem te wyliczenia…
A ja się pytam, jakim prawem, skoro Ukraina nie jest jeszcze członkiem Unii Europejskiej? Jakim prawem spoza granic kraju UE ściągane jest zboże i nie patrzy się na rolników z Unii? To nie tylko o nas chodzi.
Odpowiem pani. Chodziło o solidarność, bo nawet jak to są oligarchowie, to pracują tam normalni Ukraińcy, a kraj potrzebuje i w jakiś pośredni sposób dostaje pieniądze na wojnę z Rosją. Takie są tłumaczenie.
To nie jest solidarność. To są tylko tłumaczenia tych, którym to jest na rękę, natomiast to nie jest solidarność. Przyjęliśmy Ukraińców do naszych domów z otwartymi ramionami, dalej są u nas, płacimy podatki, żeby oni korzystali z tego, co nasi ludzie – socjale, ogólnie rzecz biorąc. Teraz zaczynają nas wyzywać, albo naszą flagą podcierać sobie cztery litery. To jest wdzięczność? Do czego to prowadzi? To prowadzi do następnej wojny.
Widzę koniec miodowego miesiąca, on już jakiś czas temu miał miejsce. Cały czas się zastanawiam, czy tylko zboże ukraińskie jest problemem, skoro ceny na giełdach światowych, także daleko za oceanem, w Nowym Jorku, jeśli chodzi o produkty rolne, szczególnie zbożowe, bo to jest taki papierek lakmusowy, spadły bardzo mocno. Było takie odbicie po kryzysie inflacyjnym, zresztą rolnicy na tym też korzystali, bo chyba według danych GUSu byliście grupą społeczną, która największe marże miała w tym okresie poinflacyjnym, pocovidowym, bo ludzie chcieli jeść, było odbudowywanie łańcuchów dostaw. Wtedy rolnicy zarobili. Tak to jest – raz hossa, raz bessa.
Przepraszam bardzo, ale niech się pan tak nie rozpędza z tym zarobkiem dla rolników, ponieważ zawsze się mówi, że rolnicy zarobili. Nieprawda. Rolnicy jak mają jeden rok, że zwrócą im się koszta z zarobkiem, to potem następne 2-3 są albo na minusie albo na zerze. To nieprawda. To przede wszystkim handel zarobił, bo rolnik nigdy nie ma zapłacone godnych pieniędzy, nigdy nie jest jego produkcja opłacalna. W tym tkwi cały problem. Od myszy do cesarza, wszyscy żyją z gospodarza – tak było, jest i będzie. Jeżeli tę gospodarkę rolną u nas w kraju zniszczymy, jeśli nie będziemy mieli bezpieczeństwa żywnościowego, to nie tylko, że będziemy jedli byle co, byle jak, byle skąd i jeszcze bardzo drogo. Czy tego wszyscy Polacy chcą? Ja na pewno nie.
Co w tej sytuacji mógłby zrobić rząd? Mamy z jednej strony zielony ład europejski – on jeszcze nie jest do końca wprowadzony, ale zapowiedzi znamy, różnie z tym może jeszcze wyglądać, jeśli chodzi o efekt. Z drugiej strony mamy ceny na rynkach światowych, mamy zboże z Ukrainy, które, jak niektórzy mówią, cały czas do nas wjeżdża w niekontrolowany sposób. Dużo tych zmiennych jest, a w środku jest polski rolnik.
To rząd powinien wiedzieć, co powinien robić. Od tego oni są, za to biorą pieniądze. Mnie nikt za to nie płaci, a jeszcze muszę wydać pieniądze, żeby społecznie działać. Tak było od lat. 30 lat wydaję swoje pieniądze na to i od nikogo nie wołam. Nikt ani złotówką mnie nie wspierał. Fachowcy twierdzą, że embargo w tym wypadku, kiedy zboże idzie przez Polskę i zostaje u nas w Polsce… Apeluję do wszystkich tych, którzy kupowali to zboże, żeby się opamiętali, bo dzisiaj zarobili na przykład pół miliona, a jutro paszarnie nie będą miały gdzie sprzedać swoich pasz, bo rolników nie będzie. Niech pomyślą logicznie wszyscy mądrzy dyrektorzy, niedyrektorzy, że to wszystko ma krótkie nogi. To są naczynia połączone. Tak nie można robić. To jest wszystko krótkotrwałe…
Czyli embargo jest konieczne?
Uważam, że chyba w tym wypadku embargo byłoby dobrym wyjściem. Zrobić korytarz, gdzie to zboże przejdzie tam, gdzie ludzie naprawdę potrzebują tego zboża…
W teorii tak miało być…
No i oczywiście nie możemy zapomnieć o jakości tego zboża. Przecież taką jakość, jaką mają Ukraińcy, to w Europie tego nie ma, szczególnie u nas, w Polsce. My mamy papirologię, badania co roku, komisje w gospodarstwach, gospodarstwa są obserwowane, latają drony, które filmują co mamy zasiane, kiedy mamy zasiane. O tym nikt nie mówi, a ja mówiłam o tym 30 lat temu, że tak będzie, to się wszyscy wtedy śmiali z nas i z Samoobrony.
Mówi pani o nierównych zasadach. Szef rolniczego OPZZ, Sławomir Izdebski mówi, że rolnicy oczekują, żeby rząd zadeklarował, że wycofuje się z unijnej polityki zielonego ładu. To by była rewolucja.
Ależ oczywiście, że tak. Dam prosty przykład. Rolnik posiada teoretycznie 100ha ziemi – jedni mówią, że będzie 4 proc. do ugorowania, a inni, że 10 proc. Jeżeli 4, to 4ha będą leżały ugorem, a jeżeli 10, to 10ha będzie leżało ugorem. To, co przynosi na końcówce pracy, zysk, a więc te kilka hektarów, po obróbce pozostałej części, które przynoszą rolnikowi zysk, to jeszcze trzeba ugorować, tak? A co my takiego robimy? Przecież na zachodzie, w Holandii, czy w innych krajach dużo więcej zużywają nawozu. Przykładowo, jeśli rolnik zachodni daje za hektar tonę, to u nas się daje pół tony – 50 proc. z tego. Jeżeli przy zielonym ładzie mamy obniżyć o 50 proc., to jemu i tak urośnie, bo będzie miał pół tony na hektar, a nam zostanie tylko 250kg. My tylko okrasimy, to tak, jakbyście państwo jedli niedosoloną zupę, to jak ta roślina ma urosnąć? Ona jeszcze urośnie, ale plonu już nie da, bo ziarno się dobrze nie wykształci – będzie słabe, byle jakiej jakości.
Minister Czesław Siekierski deklaruje, że Unia na razie wycofała się z ograniczeń stosowania środków ochrony roślin…
Na rok…
Na rok. Zobaczymy, jak będzie dalej.
Śmiechu warte.
Zielony ład dotyka całą Europę. Pani zdaniem rolnicy wygrają tę bitwę? Te protesty są nie tylko w Polsce, ale można powiedzieć, że od Kopenhagi do Aten.
Ufam rolnikom i wierzę, że są zdeterminowani, ponieważ widzę, w jakiej ilości wychodzą i wyjeżdżają na ulice. Mało tego, proszę nie zapominać o leśnikach i myśliwych. Przecież minister ochrony środowiska nie wie, ile my mamy parków narodowych. Mało tego, że nie wie, to jeszcze chce następne robić. Co my tam na wschodzie chcemy zrobić? Skansen chcemy zrobić? Żeby Puszczę Knyszyńską robić z niej park? Likwidować leśnictwo Supraśl? No ludzie kochani…
Widzę, że w pani jest dużo gniewu. Będzie go pani artykułowała na ulicy?
Ten gniew jest coraz większy, nie mniejszy. Pomimo tego, że lat mi przybywa, to przybywa mi też gniewu.