NA ANTENIE: W środku dnia
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
 

Ryszard Kaja - wielki artysta starej daty (1962-2019)

Publikacja: 19.04.2019 g.15:27  Aktualizacja: 19.04.2019 g.15:49
Wielkopolska
To dla polskiej kultury plastycznej wielka strata. 17 kwietnia odszedł przedwcześnie artysta starej daty, który za pomocą mistrzowskiej plastycznej formy potrafił tworzyć literackie narracje.
Kaja
/ Fot.

Tworzył sztukę wyrafinowaną, nie narażając jednocześnie odbiorców, jak to często bywa przy sztuce współczesnej, na męki wyższego rzędu. Poznańska przekrojowa wystawa w Arsenale w 2016 roku, ujawniła klasę talentu tego artysty, mistrza paradoksu, ironii i sarkazmu, podszytych dla równowagi łagodną poetyczną aurą. Był a w dziełach pozostanie ikoną polskiego rysunku. Miał wiele talentów i nie zamykał się na jedną dziedzinę sztuki. Podkreślał, że jest malarzem, scenografem, plakacistą i kostiumologiem. Stworzył scenografię do blisko 150 przedstawień teatralnych. Ale był przede wszystkim rysownikiem przy zastrzeżeniu, że rysunek to w sztukach plastycznych fundament. Zostawił dzieło wybitne. Urodził się w Poznaniu w 1962 roku. Studiował na Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych (obecnie Uniwersytecie Artystycznym) w Poznaniu, gdzie w 1984 roku obronił dyplom w pracowni Norberta Skupniewicza. Współpracując z Muzeum Narodowym w Poznaniu przygotował m.in. oprawę plastyczną wystaw „VANITAS – Portret na tle sarmackich obyczajów pogrzebowych” oraz „Szlachetne dziedzictwo czy przeklęty spadek – Tradycje sarmackie w sztuce i kulturze”. Później opuścił Poznań, przeniósł się do Wrocławia. W naturze miał coś z wagabundy. Był autorem cyklu plakatów „Polska”, w której portretował polskie miasteczka. Poznaniowi i Wielkopolsce pozostał wierny. Tę miłość ujawnił w wywiadzie z 2016 roku:
"- Ja jestem pyra poznańska, z krwi i kości, nawet w swym wrocławskim domu mam ryczkę. W Poznaniu się urodziłem, dorastałem, chodziłem do szkół. Tu wyrosłem. Najlepiej znam okolice Poznania, w poznańskim łowiliśmy raki, gdy jeziora były jeszcze czyste, chadzaliśmy na grzyby w okolicy Międzychodu. Tu mieszkała nasza rodzina. Ciotki w Nowym Tomyślu i ta najukochańsza - Marcia w Wolsztynie. Wolsztyn to miasteczko ukochane, gdzie jako brzdąc jeździłem do dziadków, do ciotki, do ogrodu, nad jezioro. To miasteczko wielkiej gazowni dziadka, parowozów buchających parą i już chyba nieistniejących, pełnych rozgardiaszu targowisk z kozami i watą cukrową. Niegdyś chciałem nawet tam nawet zamieszkać i może jeszcze kiedyś to zrealizuję, coraz częściej o tym myślę. Dlatego wśród plakatów polskich wiele jest poświęconych Wielkopolsce, a będzie jeszcze więcej, bo to dla mnie ważny fyrtel kraju. Osobno będzie oczywiście mój poznański Łazarz, bo tam wyrosłem, może nawet zdążę na wystawę. Są już Szamotuły, które swym folklorem urzekły mego ojca, więc na plakacie jego drzeworyt Jest także plakat Ujścia Warty, gdzie jest najmłodszy, ale nie wiem, czy dla mnie nie najpiękniejszy, polski park narodowy. Jarocin, gdzie sztubakiem będąc bywałem i hasałem. Będzie Rogalin, właściwie już skończony, z najstarszymi dębami i wielkimi koziorogami. Może powstanie Lednica, może jezioro przeskie z wyspą różowych konwalii, ale mój wydawca wówczas chyba zwariuje... Oczywiście, jest osobny plakat Wielkopolska - z pyrą-skarbonką i sam Poznań."

https://radiopoznan.fm/n/QE8Nzu
KOMENTARZE 2
Ola 25.04.2019 godz. 11:31
Panie Macieju, tekst trzeba wyjustować i poprawić interpunkcję
Bb 19.04.2019 godz. 23:36
Nie miał sobie równych i nikt Go nie zastąpi.