Tytułowa złodziejka matek, Emma, to kobieta z bagażem trudnego dzieciństwa. Poznajemy ją jako młodą kobietę, matkę i żonę, wiodącą dostatnie życie "młodych na dorobku". Dzieci, mąż, dom nieopodal Poznania. Idylliczny obraz komplikuje życie – małżeńskie problemy, narastająca niechęć do dopasowania się do społecznej roli żony i matki, niezgoda na (o)presję. Jednym z ważnych zagadnień poruszanych w tej książce jest próba odnalezienia siebie w siatce powinności i wyobrażeń na temat pełnionych w życiu ról. Jedną z nich jest macierzyństwo i wątpliwość: jaką być matką, skoro własna oddała bohaterkę do domu dziecka, a kiedy była obecna w życiu córki, to tak nieudolnie (może nawet patologicznie), że Emma – jako mała dziewczynka – chce sobie inną, lepszą mamę ukraść z targowiska Bema.
Poznań lat 90. pojawia się w książce we wspomnieniach głównej bohaterki. To jedne z moich ulubionych fragmentów "Złodziejki matek". Lata 90. w Poznaniu w opisach i scenkach rodzajowych, pokazujące podwórka, mieszkania i ulice, nieistniejące od lat kino Wilda czy "bazar na Bema" doczekały się wreszcie opisu i awansu na ciekawą scenerię dla życia bohaterów. Nie ulegajmy jednak złudzeniu, że to opowieść sentymentalna. Raczej bolesna, kojarząca się z prozą Doroty Masłowskiej.
Interesujący debiut jest od poniedziałku naszym Tytułem Tygodnia. Fragmenty książki wybrane przez Annę Jaworską czyta Aleksandra Włodarczyk.