„Wpadnij Pan choć na pół papierosa.
Na uśmiech, słowo, brzęknięcie, szept.
My tu żyjemy, proszę Pana, jak te konwalie, jak bez albo pet.”
Wierszem „Konwalie, bzy albo pet” Jana Nowickiego rozpoczyna się czuła powieść o tym wybitnym aktorze, filozofie i myślicielu. Beata Biały – dziennikarka, psycholożka, autorka bestsellerowych tytułów, m.in. „Słońca bez końca. Biografia Kory”, „Osiecka. Tego o mnie nie wiecie”, odkrywa przed Nami obraz Jana Nowickiego w książce „Żyć jak Wielki Szu. Biografia Jana Nowickiego”, która ukazała się nakładem Domu Wydawniczego REBIS.
Ten obraz, a dokładniej szczery i barwny portret Jana Nowickiego, powstał z licznych opowieści Aktora, a także wspomnień jego rodziny i przyjaciół.
Jan Nowicki był cudownym czarodziejem. Chłopakiem z bajki, który pięknie opisywał nawet brudny świat. Czarował słowem, uwodził uśmiechem, olśniewał głębią przemyśleń. Wielki Szuler. Łatwo było się nim zachwycić
– pisze Beata Biały.
I zachwycaliśmy się oglądając go w „Wielkim Szu” Sylwestra Chęcińskiego. I mimo doskonałych ról teatralnych, był przecież gwiazdą Starego Teatru, Piwnicy pod Baranami, spektakli Jarockiego, Wajdy, to i tak wszyscy kojarzą go z wielkim szulerem.
I był doskonały w "Sanatorium pod klepsydrą" Wojciecha Jerzego Hasa, „Panu Wołodyjowskim” Jerzego Hoffmana, „Spirali” Krzysztofa Zanussiego czy w „Tangu” Jerzego Jarockiego.
W 1965 roku Jan Nowicki był na ustach wszystkich Polaków za sprawą „Popiołów” Andrzeja Wajdy. Zagrał tam kapitana Wyganowskiego. Nie był zadowolony z tej roli, wstydził się tego, jak zagrał. Na szczęście, jak sam wspominał po latach, „Popioły” widział pan Piotr Skrzynecki, twórca kabaretu Pod Baranami, i dedykował aktorowi w dowód uznania za rolę w tym filmie piosenkę „Tomaszów” w wykonaniu Ewy Demarczyk. Od tego momentu Panów połączyła przyjaźń na wieki. Zwracali się do siebie per pan, bo ta starodawna forma wydawała im się adekwatna do szacunku jakim siebie nawzajem darzyli. Tylko w kłótniach pomijali etykietę...
Jan Nowicki miał szczęście do ludzi. Do przyjaciół. Całe życie stawiał przyjaźń wyżej od miłości, bo przyjaźń nie oczekuje, nie ponagla i nie wymaga. Z Anną Seniuk przyjaźń trwała 63 lata. Razem studiowali, później przez wiele lat grali w przeróżnych sztukach, pamiętali o sobie, czasem proponowali siebie nawzajem do filmów. Z Andrzejem Grabowskim, znakomitym aktorem teatralnym i filmowym, Nowicki znał się niemal przez całe życie. Być może połączyło ich to, że obaj pochodzili z małych miejscowości.
„My czasami jesteśmy z tej samej miejscowości – mówił Nowicki. – Nieważne, że Andrzej jest z Alwerni, a ja z Kowala. Jesteśmy chłopakami z małych gniazd. Tacy ludzie to kundle, którzy do zastałej warszawskiej czy krakowskiej krwi wlewają pierwiastek czegoś dynamicznego, fajnego, zwyczajnego, ludycznego.”
Z Muńkiem Staszczykiem zaiskrzyło od razu i przyjaźń trwała do końca życia Pana Jana.
Nowicki przychodził na koncerty T.Love, rozmawiali o filmach, Herbercie i o życiu. Nowicki dużo opowiadał też o przyjaźni z Markiem Kondratem, którą bardzo sobie cenił. Przyjaciele przez ostatnie lata systematycznie między sobą korespondowali. Lubili do siebie pisać, często listy niepozbawione intelektualnej złośliwości. I to była niezwykła korespondencja.
Mając w pamięci Jana Nowickiego – wielkiego aktora, nie zapominajmy, że pisał też książki.
”Może znudziło mu się aktorstwo?” – pyta Beata Biały.
Kiedyś powiedział: „Jestem aktorem z przypadku i zamiłowania. Ten zawód wybrał mnie, nie ja jego”.
I być może tak właśnie było, bo spokój i szczęście odnalazł w pisaniu. Sam zresztą uważał, że to eleganckie zajęcie dla starszego pana i do końca kokietował mówiąc, że nie będzie nazywać siebie pisarzem, tylko człowiekiem, który napisał parę książeczek (by tu tylko wspomnieć „Szczęśliwy bałagan”, „Moje psie myśli”, „Mężczyzna i one” czy „Między Niebem a Ziemią” – niezwykła korespondencja Jana Nowickiego i Piotra Skrzyneckiego).
Przez całe życie pisał piórem. Jedne kupował, inne dostawał w prezencie.
Dużo lat za mną i myślę, że nie mniej piór. Każde z nich kochałem inaczej. Do każdego miałem inny stosunek. Z każdym wiodłem milczący dialog słów i liter. Karmione najlepszym w świecie atramentem, służyły mi raz krócej, raz dłużej
- mówił Nowicki.
7 grudnia obchodzić będziemy pierwszą rocznicę odejścia Jana Nowickiego. Wielkiego Szu, który żył po swojemu i na swoich warunkach.
A od 13 listopada w naszym cyklu Tytuł tygodnia, codziennie od poniedziałku do piątku, prezentować będziemy fragmenty książki „Żyć jak Wielki Szu. Biografia Jana Nowickiego”, Beaty Biały (Dom Wydawniczy REBIS) , czyta Ares Chadzinikolau.
„Wpadnij Pan nocą, wieczorem, z rana,
Na najkrótszy z krótkich milczący szept.
Bo my umieramy trochę bez Pana.
Jak te konwalie, jak bzy, albo – pet.”
Jan Nowicki, Konwalie, bez, albo pet”