NA ANTENIE: 21.12. Czas na reporta antena/
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Niepokojąco dobry zespół z Kanady - recenzja Ryszarda Glogera

Publikacja: 20.09.2024 g.13:01  Aktualizacja: 20.09.2024 g.09:16 Ryszard Gloger
Poznań
Podziwiam wszystkich, którzy potrafią z lawiny dźwięków, wyłowić te, które sprawiają im przyjemność, a nawet radość. Myślę o konkretnej - wcale niemałej - grupie słuchaczy, która błyskawicznie reaguje na muzykę rockową szczególnego typu. Chodzi o southern rock.
The Commoners „Restless” - okładka płyty
Fot. okładka płyty

Styl stosunkowo szybko się rozkręcił 50 lat temu z okładem, kiedy zaistniały na rynku zespoły Allman Brothers Band, Lynyrd Skynyrd i Marshall Tucker Band. Minęło kilka kolejnych lat i nurt rocka z południa, nieprawdopodobnie się rozwinął. W latach 70-tych ubiegłego wieku nastąpiło spiętrzenie, co doprowadziło do rozkwitu całego nurtu. Dzisiaj wymienione zespoły i kilkanaście innych, to już klasyka. Pionierzy powoli odchodzą, wiosną pożegnaliśmy Dickeya Bettsa, jedną z wielkich osobowości southern rocka. Na szczęście ten kompozytor i gitarzysta ma kontynuatorów, którzy nie ograniczają się do prostego odtwarzania muzyki z przeszłości. A jest to jedyny w swoim rodzaju konglomerat korzennej muzyki powstałej właśnie na południu Stanów Zjednoczonych. Mówimy o połączeniu bluesa, country, rocka w zwartą całość. Ta muzyka zawsze była silnie osadzona w tamtejszym klimacie kulturowym, z wyraźnym piętnem tradycji i odwoływaniem się do historii.

Jestem przekonany, że w 2024 roku znaleźliśmy się w okresie, kiedy southern rock przeżywa moment dużego ożywienia. Obok najstarszych zespołów, działają nieco młodsze stażem. Po świecie jeżdżą grupy The Black Crowes, Blackberry Smoke, Robert Jon And The Wreck, The Allman, Betts Band. Jednak dużą ciekawość i podziw wywołują zespoły złożone z muzyków młodego pokolenia. Jedną z takich grup jest kwintet The Commoners. Jego historia jest nietypowa, bo muzycy pochodzą z Toronto w Kanadzie, nie są więc południowcami z krwi i kości. A jednak już 10 lat temu nie kryli, że są zakręceni na punkcie southern rocka.

Trzeba spełnić kilka warunków, żeby grać w tym stylu. Uznajmy, że znajomość klasycznych płyt Allman Brothers Band i Lynyrd Skynyrd to sprawa oczywista. Frontman kapeli powinien dysponować dobrym, mocnym głosem. Sekcja rytmiczna musi być niczym potężny silnik w pojeździe, bo inaczej zabraknie efektu mocy i energii. Southern rock był także zawsze areną dla nieprzeciętnych gitarzystów, którzy ubierali utwory w wspaniałe i efektowne solówki. W rocku z południa pojedynki dwóch lub trzech gitarzystów to nieodłączny element muzyki gwarantujący sukces.

Te podstawowe warunki zespół The Commoners spełnia w stu procentach. Było to słychać już na poprzednim krążku „Find A Better Way” z 2022 roku. Tegoroczny album „Restless” potwierdza, że obrana stylistyka nie była wybrykiem czy próbą zaistnienia na rynku za wszelką cenę. W nowych piosenkach jest drapieżność i brawura. Nad całą muzyką unosi się duszny klimat napięcia i emocjonalności. Już w pierwszym kawałku „Devil Teasin’ Me” czuć południową duchowość. Wchodzimy niemal w filmową sytuację, mroku, oparów whiskey i czającego się zła. Szorstki głos Chrisa Medhursta i gitara slide wspaniale oddają nastrój.

Energia rytmu buzuje z jeszcze większą siłą w nagraniu „Shake You Off”. Krzykliwy wokal przypomina najlepsze czasy Axla Rose’a z grupy Guns N’ Roses. Gitarzysta Ross Hayes Citrullo ani na moment nie odpuszcza z atakiem ostrego brzmienia gitary. Kolejne nagranie „The Way I Am” utrzymane jest w tym samym stylu, może tylko tempo utworu lekko wolniejsze. Za to gitarzysta chce natrętnie udowodnić, kto nadaje ton kapeli.

Po bloku trzech utworów, które przypominają odpalanie kolejnych lasek dynamitu, pojawia się pierwsza ballada „Restless”. Dźwięki gitary akustycznej, ładny wokal, potem chwytliwy refren i solo jęczącej gitary. I to nie wszystko, bo wyłaniają się instrumenty klawiszowe, organy i fortepian. Przebój bez dwóch zdań. Potem The Commoners zaczynają drugą rundę w rock and rollowym numerze „Gone Without Warning”. Kanadyjczycy znaleźli sposób, żeby znane od lat patenty rocka odświeżyć. Jak na razie w połowie płyty, nie ma słabego nagrania, a nawet następny numer „Who Are You”, potwierdza potencjał kompozytorski muzyków. Znowu mamy mocną piosenkę rockową, która pięknie się toczy, chórki odzywają się rytmicznie, brzmienie organów spaja różne elementy.

Utwór „Body And Soul” wykorzystuje strukturę bluesa, gdzie bardzo dobrze wypada partia wokalna Chrisa Medhursta. Gitara na dużym pogłosie dodaje piosence dramatycznego wyrazu. W odpowiednim momencie na płycie następuje wyciszenie. W utworze „See You Again” nastrój robi się intymny, prym wiodą gitara akustyczna i organy. Southern rock zawsze miał do zaoferowania takie wolne piosenki o tęsknocie i miłości. Melodyjny okazuje się także kawałek „Too Soon To Know You”, opowiadający o uczuciowych relacjach między dwojgiem ludzi. Na finał wokalista tylko z akompaniamentem gitary akustycznej, proponuje spokojną piosenkę „All That We Have”.

Druga płyta The Commoners spełnia oczekiwania, a nawet pokazuje jak dojrzewa muzyka kwartetu i zyskuje na atrakcyjności.

https://radiopoznan.fm/n/4ml9Ml
KOMENTARZE 0