Morderca "zajmuje się ogrodem, jeździ swoim SUV-em na zakupy i cieszy się życiem na emeryturze w swoim małym, białym domu jednorodzinnym na obrzeżach Lipska" - opisuje "Bild", dodając, że mężczyzna "od dziesięcioleci nosi w sobie mroczną tajemnicę".
Berlińska prokuratura jest pewna: Manfred N. to zabójca ze Stasi, który 49 lat temu strzałem w plecy zabił Czesława Kukuczkę na przejściu granicznym Friedrichstrasse w Berlinie. Zarzut morderstwa został mu postawiony 12 października.
Reporterzy "Bilda" dotarli do N., próbując z nim porozmawiać o zarzutach. Mężczyzna "zachował spokój, stwierdził w jednym zdaniu, że nie ma nic do powiedzenia, po czym zniknął za drzwiami" - opisuje "Bild". "Mogę się założyć o sto butelek szampana, że będzie uniewinnienie. Jeśli jestem czegoś pewna, to tego, że mój mąż nie jest mordercą. Wszystko się wyjaśni" - stwierdziła żona N.
Sąd Okręgowy w Berlinie musi obecnie zdecydować w sprawie zarzutów wobec N. Jest możliwe, że proces się nie odbędzie, bo zabójstwo przedawnia się po 30 latach - stwierdził "Bild". Nie wyjaśniło się do dziś, czy "pracownik Stasi musiał wyeliminować Polaka, ponieważ ten miał przy sobie bombę".
29 marca 1974 roku 38-letni Kukuczka wszedł do ambasady PRL w Berlinie Wschodnim. Z rzekomą bombą w teczce chciał wymusić wyjazd do Berlina Zachodniego. Około godz. 15 został przewieziony na przejście graniczne przy Friedrichstrasse, tam funkcjonariusz wbił mu stempel do paszportu i "wysłał na wolność".
"Była to mordercza pułapka. Gdy niewinny mężczyzna przechodził (przez przejście - PAP), z odległości dwóch metrów został postrzelony w plecy przez cywila w ciemnym płaszczu i przyciemnianych okularach" - przypomina "Bild" relacje świadków.
Narzędziem zbrodni był pistolet Walther kaliber 7,65 mm, a strzelcem 30-letni wówczas funkcjonariusz Stasi Manfred N. "Po morderstwie został awansowany na lidera grupy operacyjnej ds. sytuacji terrorystycznych na obszarze przygranicznym z roczną pensją 27 tys. marek. W 1974 roku było to ponad 2,5-krotnie więcej, niż średnia płaca w NRD" - dodał "Bild".
Jak wynika z ustaleń drezdeńskiej działaczki na rzecz praw obywatelskich Freyi Klier, "zabójcy ze Stasi celowo zabili w NRD co najmniej 70 osób".
Za zabójstwami na zlecenie stał Główny Wydział IV (Specjalne Dowództwo Bojowe) Stasi. W połowie lat 70. wydział ten liczył ok. 250 oficerów Stasi, z których wszyscy odbyli elitarne szkolenie bojowe. Obok broni palnej, używali przede wszystkim trucizn - ich arsenał liczył blisko 200 śmiercionośnych substancji - podkreślił "Bild".