Jak powiedział, policjanci kontrolujący prędkość powinni być widoczni z daleka, by spełniać rolę prewencyjną. Sam siebie ocenia, że taką rolę spełnia. Za swoją działalność nie chce prezentów ani pieniędzy, choć sam rozdaje np. odblaski dzieciom
Mamy sponsorów, niestety nie z Poznania. Wysępić coś od służb - nie ma opcji. Ale mamy przyjaciół ze straży w Tarnowie Podgórnym, w Zarządzie Dróg Miejskich i od nich dostajemy, a nieraz sami kupujemy za swoje. Ludzie, nie przynoście mi podarunków ani pieniędzy. Jeżeli chcecie pomóc, przelejcie dowolną sumę na hospicjum dla dzieci. Zrobicie dobrą robotę. My tylko chcemy uśmiechu i pomachania.
A więcej o działalności Stowarzyszenia Prawo na Drodze w rozmowie na naszej stronie internetowej.
Bartosz Garczyński: Mamy dwa nowe radary w Poznaniu. Czy spełniają swoje zadanie?
Jerzy „Radar” Lelonkiewicz: To są pochodne fotoradary od straży gminnych, miejskich. Technika poszła do przodu. Przejęły to krokodyle. Pan redaktor ma na myśli dwa radary, jeden na Dąbrowskiego.
Bartosz Garczyński: Stosunkowo od niedawna, bo od maja.
Jerzy „Radar” Lelonkiewicz: Ale niedawno zostały odpalone. A drugi na ulicy Głogowskiej, na wlocie od Komornik. Oba monitoruję, moja ocena jest taka, one z bezpieczeństwem nie mają nic wspólnego, to powtórzenie tego, co robiły straże gminne. To typowe radary biznesowe. Ten na Głogowskiej jest tak sprytnie uistawiony, że wylatując z Komornik ma pan 70-50, a widzi pan w perspektywie tą samą szeroką drogę, jak ekspresówka.
Bartosz Garczyński: Ja muszę się nie zgodzić, jest tam ograniczenie. Kierowcy muszą patrzeć na znaki.
Jerzy „Radar” Lelonkiewicz: Ale ograniczenia nie wynikają z warunków drogowych, bo droga jest idealna. Stanąłem z moją tablicą "radar" i zero wykroczeń, a samochodów 1500.
Bartosz Garczyński: Ale panie Jurku, to nie jest nic dziwnego, jak pan stoi z tablicą radar.
Jerzy „Radar” Lelonkiewicz: Ale jak stałem z samą koszulką to też nie było. A jak stałem z tablicą "50" też nie było wykroczeń. Moja prewencyjna rola jest taka, że kierowcy machają i jadą normalnie. Ani razu nie błysnęło. Objechałem dookoła, jakie jest przepięknie umocowany radar, w linii słupów, jak pan go zobaczy, to jest po meczu. Góry radaru też nie widać, bo są znaki, to chyba pisał autor "Winnetou". Albo Komancz.
Bartosz Garczyński: Dobrze, że nie Apacz, oni byli skonfliktowani ze sobą. Ponad rok temu wszedł nowy taryfikator, który zaostrzył kary. Polowanie na kierowców, czy troska o wspólne bezpieczeństwo? Pani otrzymała w Wałczu mandat za przekroczenie prędkości.
Aleksandra Madej: To było w Wałczu, od straży gminnej.
Bartosz Garczyński: I doprowadziła pani do likwidacji straży miejskiej w Wałczu. Ładnie to tak?
Aleksandra Madej: Przyczyniłam się, jestem dumna.
Bartosz Garczyński: Mieszkańcy nie byli zadowoleni... Mamy ostrzejsze kary za łamanie przepisów, dochodzą nowe fotoradary. Polowanie na kierowców? Czy troska o bezpieczeństwo?
Aleksandra Madej: Polowanie na kierowców.
Bartosz Garczyński: Jednak kierowcy zwalniają przy fotoradarze.
Aleksandra Madej: Bo się boją, a czemu nie za fotoradarem, gdzie przyspieszają?
Bartosz Garczyński: To jest dobre pytanie do kierowców, ale gdyby nie było fotoradarów, to dla kierowców byłaby wolna amerykanka.
Jerzy „Radar” Lelonkiewicz: Dlatego prewencja. Jak sobie staniemy z "50" czy z napisem radar, jesteśmy widoczni z 300 metrów, to my robimy robotę prewencyjną. 2500 samochodów na Dąbrowskiego na godzinę i ani jednego wykroczenia. Ale pan redaktor skrzętnie omija temat policyjnych pomiarów.
Bartosz Garczyński: Możemy do tego przejść.
Jerzy „Radar” Lelonkiewicz: Taryfikator jest chory, niewspółmierne są kary do przekroczeń, co w sytuacji, gdy policja dysponuje sprzętem późnorosyjskim, dziadostwem, które były używane, są zabytkowe. Potrafią każdemu wszystko przypisać, ale dobrze wyszkolony policjant, nastawiony na wynik, w policji wciąż jest statystyka. Bez 10 mandatów nie przyjedzie, to wywalają na trasę, bo 10 to minimum, jak on się uprze, to będzie tak długo jeździł, aż udowodni, że pan jechał na 50 - 80. I nie może pan się wybronić, bo tylko część urządzeń ma formę zapisu obrazów.
Bartosz Garczyński: Ale jak też jeżdżę, byłem wielokrotnie sprawdzany. Wiem, że jak przekroczyłem prędkość, to dostałem karę. Nigdy nie zostałem zatrzymany, gdy nie przekroczyłem prędkości.
Jerzy „Radar” Lelonkiewicz: Ale mówi pan o radarach stacjonarnych czy o przyrządach stacjonarnych?
Bartosz Garczyński: I jednych i drugich.
Jerzy „Radar” Lelonkiewicz: To są dwa różne pola, myli pan pojęcia.
Bartosz Garczyński: Pan mówił o tych ręcznych, policyjnych. Nie było nigdy sytuacji, żeby policja mnie zatrzymała w momencie, w którym bym nie przekroczył prędkości.
Jerzy „Radar” Lelonkiewicz: Szczęściarza. W szóstkę proszę zagrać. W Poznaniu przyglądam się tym policjantom, którzy wykonują zadania niezgodne z przepisami. Przepisy mówią, że policjant musi mieć widoczne żółte elementy, policjant i samochód muszą być widoczne. Jak go widzę, to ja podjadę i pogadam, bo on odgrywa rolę prewencyjną. Jeżeli Garczyński widzi z kilometra i nadal lekceważy bezpieczeństwo, to należy mu się kara.
Bartosz Garczyński: Jak Garczyński widzi, to zwalnia.
Jerzy „Radar” Lelonkiewicz: Oni się chowają za płotem i desperackim ruchem wyłapuje i wyłapuje ludzi, a kierowcy z tyłu hamują. Po co nam taka policja, która napada? Policja ma karać tych, którzy wiedząc (że jest policjant) łamią przepisy. A nie sieroty, które się zagapią.
Bartosz Garczyński: Ale nikt nie robi tego z premedytacją. Nie znam kierowcy, który by jechał i łamał przepisy, wiedząc policjanta.
Jerzy „Radar” Lelonkiewicz: Musi widzieć, doszliśmy do konsensusu, policjant, który jest widoczny, to mu chwała. Ale policjant, który się chowa, widziałem, że kiedyś zmierzyli gościa do motocyklu. Przepis mówi, że wiązka musi przy pomiarze prędkości być skierowana na tablicę rejestracyjną. Jak Garczyńskiemu zmierzą prędkość do przodu, skoro nie tablicy. Oni powiedzieli, że mu w ten metalowy guzik zmierzyli, co miał na kurtce.
Bartosz Garczyński: Czy wy walczycie z policją, czy ze strażą miejską? Są takie zarzuty. Państwa działalność wzbudza bardzo duże zainteresowanie w mediach, ale też pojawia się krytyka.
Aleksandra Madej: Nigdy nie walczyliśmy z policją, ani ze strażą gminną, od samego początku prfzyglądamy się tym działaniom. Jeżeli widzimy patrol, sprawdzamy, czy wszystko jest zgodne z przepisami, czy nie.
Bartosz Garczyński: Kontrolujecie kontrolujących.
Aleksandra Madej: Patrzymy im na ręce, takie rzeczy trzeba robić, policja musi się trzymać swoich przepisów, a nie wybiegać ponad nie.
Bartosz Garczyński: A jakie są reakcje na wasze działania?
Aleksandra Madej: Zazwyczaj wesołe reakcje, ludzie dopytują się, co robimy. I dziękują.
Jerzy „Radar” Lelonkiewicz: Ja to nazwałem entuzjazmem. Ludzie próbują podziękować. Dajemy dzieciom jakieś zabawki, mapy. Mamy trochę swoich sponsorów.
Bartosz Garczyński: Czyli dbacie też o bezpieczeństwo.
Jerzy „Radar” Lelonkiewicz: Mamy sponsorów, niestety nie z Poznania. Wysępić coś od służb - nie ma opcji. Ale mamy przyjaciół ze straży w Tarnowie Podgórnym, w Zarządzie Dróg Miejskich i od nich dostajemy, a nieraz sami kupujemy za swoje. Ludzie, nie przynoście mi podarunków ani pieniędzy. Jeżeli chcecie pomóc, przelejcie dowolną sumę na hospicjum dla dzieci. Zrobicie dobrą robotę. My tylko chcemy uśmiechu i pomachania.