Jeden z punktów, który budzi kontrowersje, mówi o tym, że za molestowanie będzie uznanie używanie niewłaściwego imienia, zaimka, czy odwołanie się do tożsamości płciowej. Ordo Iuris przygotowało analizę, z której wynika, że ten dokument tworzy ramy instytucjonalne pozwalające na pociągnięcie do odpowiedzialności każdej osoby, która kontestowałaby założenia teorii gender.
"Założenia dokumentu są sprzeczne z prawem. To ograniczenie wolności słowa" - mówi Marek Puzio z Ordo Iuris.
Prawo o szkolnictwie wyższym stanowi, że uczelnia powinna zapewniać neutralność światopoglądową, natomiast taką ochronę wprowadza też Konstytucja. W art. 73 jest mowa o wolności badań naukowych i prezentacji ich wyników, a więc tego rodzaju, nie chcę używać mocnego słowa, jak kneblowanie, ale narzucanie pewnych sformułowań, czy pewnej linii, której należy się trzymać w działalności naukowo-dydaktycznej stanowi ewidentne zaprzeczenie i naruszenie tego przepisu
- mówi Marek Puzio.
Przewidziana w dokumencie procedura, która ma monitorować, czy dochodzi do dyskryminacji, przypomina postępowanie przygotowawcze na gruncie postępowania karnego, jednakże uprawnienia "podejrzanego" doznają w niej znaczących ograniczeń
- mówi Marek Puzio.
Z tymi wątpliwościami nie zgadza się Rektor UAM prof. Bogumiła Kaniewska, która twierdzi, że zapisy "Polityki równościowej i antydyskryminacyjnej UAM" mają na celu podniesienie kultury organizacji uczelni. W oświadczeniu uniwersytetu czytamy, że wątpliwości to głosy skrajnych środowisk prawicowych. Pani Rektor uważa, że dokument ma przeciwdziałać dyskryminacji i wzmocnić poszanowanie godności każdego człowiek, każdego członka społeczności akademickiej bez względu na jego poglądy, przekonania, płeć, wyznanie, czy orientację seksualną.
Intencje dokumentu są zatem oczywiste dla wszystkich, którzy ze zrozumieniem go przeczytają. Nie zamierzam publicznie dyskutować nad zdaniami wyciąganymi z kontekstu, których sens dodatkowo zostaje wypaczony
- pisze prof. Bogumiła Kaniewska.
AKTUALIZACJA - sobota, 9:36
Grupa naukowców, w tym m.in. profesor Jacek Kowalski, wyrażają swój niepokój, związany ze zmianami, które - jak napisali - są zagrożeniem dla wolności słowa i badań naukowych.
W opinii skierowanej do rektor UAM naukowcy napisali, że w projekcie jest mowa o "poszanowaniu praw społeczności LGBT+", co w ich ocenie może sugerować, że "Społeczność LGBT+ ma jakieś szczególne prawa.
To dzielenie społeczności akademickiej według kryteriów tożsamościowych
- twierdzą profesorowie, podpisani pod listem.
Jak napisali w przesłanym do mediów piśmie, wyraźne są tendencje do nadużyć w doszukiwaniu się dyskryminacji.
Nadużycia te mają miejsce najczęściej nie wobec społeczności LGBT+, lecz wobec osób o poglądach konserwatywnych
- czytamy w liście otwartym do rektor UAM.
Naukowcy obawiają się, że zmiany proponowane przez władze UAM pogorszą realne warunki pracy naukowej i dydaktycznej na uczelni, co ograniczy wolność słowa i badań.
AKTUALIZACJA - sobota, 12:01
"Nadużycia te mają miejsce najczęściej nie wobec społeczności LGBT+, lecz wobec osób o poglądach konserwatywnych" - mówi Radiu Poznań profesor Jacek Kowalski.
Zarządzenie rektora, którego projekt otrzymaliśmy do zaopiniowania, wiemy z doświadczenia, że tego rodzaju zarządzenia są wprowadzane, mimo, że mogą być różne głosy. Liczymy, że te głosy będą liczne i, że dyskusja będzie zdywersyfikowana. To zarządzenie źle zapowiada przyszłość uczelni, dlatego, że mówi o równości, tam jest również mowa, że nie będzie ograniczeń wolności słowa, ale to, co dokument zawiera, w jaki sposób mają być monitorowane przypadki nietolerancji, dyskryminacji - to jest groźne, bo to wprowadza w gruncie rzeczy groźbę z jednej strony inwigilacji, z drugiej strony zastraszania
- mówi prof. Kowalski.
Chodzi o zastraszanie ludzi o innych poglądach, niż te, promowane w tym dokumencie. Mówiąc o równości wszystkich szczególnie dotyczy jednej grupy, której prawa mają być szczególnie chronione
- dodaje profesor Jacek Kowalski.
Jak tłumaczy, z doświadczenia wynika, że nietolerancja dotyka osoby, niereprezentujących poglądów zbieżnych ze środowiskiem LGBT+, takie osoby są zastraszane i dyskryminowane.
To na uczelni się dzieje, usłyszałem od jednego z kolegów, że mam go nie mieszać do tego, bo obawia się, że zostanie zwolniony z UAM
- kończy profesor Kowalski.
Tężeje lewacki terror.
No tak, to rzeczywiście skandal, że środowiska prawicowe w ogóle istnieją. Co innego gdy są głosy środowisk lewicowych.