Alicja Lehmann pisze, że chciała sprawdzić krążące po mieście plotki, że każdego wieczora można dostać szczepionkę z tych, których danego dnia nie wykorzystano. Przyszła więc do punktu szczepień na MTP, gdzie usłyszała, że szczepionki tego dnia nie dostanie, bo w sytuacji, gdy pozostają niewykorzystane dawki, wolontariusze dzwonią do ludzi z list rezerwowych, a ci zgłaszają się błyskawicznie. W trakcie wizyty dziennikarce zaproponowano termin na 7 kwietnia. W tym właśnie dniu Alicja Lehmann się zaszczepiła.
Zapytany o tę sytuację szpital prowadzący punkt szczepień odpowiedział ustami rzecznika prasowego, że placówka, oprócz rejestracji centralnej, ma swoją własną, wewnętrzną rejestrację, by nie tracić dawek szczepionki. Choć Gazeta Wyborcza o tym nie wspomina, to praktyczne potwierdzenie słów ministra Michała Dworczyka, który na wczorajszej konferencji prasowej mówił, że w Polsce dopracowywany jest system, który ma zapobiec marnowaniu szczepionek.
Różne są na to rozwiązania. Mamy taki wariant belgijski, gdzie jest jakby powszechne robienie kolejek zapasowych osób gotowych do zaszczepienia; mamy wariant izraelski, w którym było tak, że ciągu ostatnich chyba dwóch godzin, czy ostatniej godzinie prowadzenia szczepień przez punkt, można było się ustawić w kolejce na zasadzie: "a może będzie tak, że ktoś nie przyjdzie, zostaną szczepionki, a wtedy my się zaszczepimy". My opracowujemy nasze rozwiązanie, które będzie chyba kompilacją tych dwóch wariantów.
Po wizycie dziennikarki Gazety Wyborczej w systemie rejestracji w punkcie szczepień na MTP wprowadzono zmianę. Spośród oczekujących na koniec dnia na dodatkowe dawki wybierani są ludzie najstarsi.
Opr. G.Ł