"To bardzo wymagający pacjenci" - mówi wolontariuszka Fundacji Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Kościanie Anna Bielanowska.
Te jeże są mocno wychłodzone, zazwyczaj całe przemoczone, plus dodatkowo pokryte błotem, piachem. Bardzo często występuje muszyca. Jeż jest atakowany przez muchy. One składają na tym zwierzaku, nawet jeśli jest jakaś najmniejsza ranka, jaja. Te larwy tak naprawdę żywcem zjadają te zwierzaki
- zauważa Anna Bielanowska.
Niektóre osobniki mają urazy spowodowane przez falę powodziową. Jeże ogrzewane są za pomocą inkubatorów lub mat grzewczych. Niektóre zwierzęta wymagają użycia koncentratora tlenu.
W ciągu tygodnia do ośrodka w Poznaniu trafiło kilkadziesiąt zwierząt. Magdalena Lorenz-Michalczyk z Polskiego Stowarzyszenia Ochrony Jeży "Nasze Jeże" podkreśla, że obecna sytuacja wymaga współpracy wielu organizacji.
Stworzyliśmy na tamtym terenie tak zwane centrum powodziowe dla jeży, tereny Nysy, Kłodzka, Głuchołaz i całej reszty zostały zalane, ta woda powoli spływa, i to, że my zabraliśmy stamtąd jeże, które były pod opieką, nie znaczy, że tych jeży tam nie ma. Pani Ela już teraz codziennie przyjmuje zgłoszenia i kolejne osobniki
- przyznaje Magdalena Lorenz-Michalczyk.
Dodatkowym problem jest pora roku. Jesienią często pomocy wymagają młode jeże. Poznański ośrodek musi się teraz szybko doposażyć. Jeżeli ktoś chce wesprzeć nie tylko powodzian, ale także jeże z zalanych terenów, może znaleźć zbiórkę stowarzyszenia na portalu ratujemyzwierzaki.pl.