Roman Wawrzyniak: Zebranie 150 tys. podpisów wraz z Chrześcijańskim Kongresem Społecznym w czasie pandemii robi wrażenie. Gratuluję. Projekt, zdaniem pana mecenasa trafi do zamrażarki, czy ma szansę na przegłosowanie?
Jerzy Kwaśniewski: Zbiórka podpisów była poważnym przedsięwzięciem, ale to była szeroka akcja społeczna, łącząca bardzo wiele środowisk chrześcijańskich, prorodzinnych z całego kraju. Mamy nadzieję, że projekt przejdzie pierwsze czytanie, ale także, że zostanie szybko procedowany przez Sejm i Senat, i upoważni prezydenta do wypowiedzenia Konwencji Stambulskiej. Sytuacja w ciągu pięciu lat uległa istotnej zmianie. Dziś już wiemy, że wśród krajów grupy Wyszehradzkiej tylko Polska ratyfikowała konwencję. Kolejne państwa, tj. Węgry, Słowacja, czy Bułgaria odrzucają konwencję jako sprzeczną ze zdrowym rozsądkiem. Trybunał bułgarski wprost powiedział, że jeżeli konstytucja mówi o kobietach i mężczyznach, a konwencja te pojęcia odrzuca, to jedno z drugim jest niespójne. Jeżeli chodzi o przeciwdziałanie przemocy, instrumenty konwencyjne nie dają żadnych skutecznych rozwiązań. Państwa wdrażające konwencję mają najwyższe wskaźniki przemocowe. My chcemy budować własny model oparty na wzmocnieniu rodziny.
W wypowiedzi dla Radia Maryja, wysoki przedstawiciel partii rządzącej, europoseł Beata Kempa, powiedziała, że stoimy na stanowisku, że należy wypowiedzieć konwencję, dlatego, że będziemy konkretnym instrumentem do realizacji zamiarów, które ma w zanadrzu Komisja Europejska, więc może to jest jakiś zwiastun dobrych rozwiązań. Państwo, jak rozumiem, złożyliście propozycję konwencji o prawach rodziny? Wydaje się, że nie powinno być środowisk przeciwnych rodzinie, a jednak spotykacie się z wieloma atakami.
Na poziomie europejskim mówienie o rodzinie jest dzisiaj zbrodnią językową. Nie wolno w ten sposób promować podstawowej jednostki społecznej - rodziny. Pomimo tego, że cały system prawa międzynarodowego i praw człowieka budowany jest od ponad 70 lat w oparciu o rodzinę. O tym się zapomina. Cieszą mnie słowa pani europoseł Beaty Kempy. Widzimy mocne wyrazy wsparcia od polityków prawicy, takie wparcie społeczne podjęcie politycznego kroku, jakim jest wypowiedzenie konwencji. Wypowiedzenie jej wskutek inicjatywy obywatelskiej jest o wiele prostsze, niż w efekcie działań samego rządu. To szerokie poparcie społeczne, żeby ułatwić podjęcie politycznych decyzji, żeby pójść w ślady Węgier i Słowacji, które wprost powiedziały, że nie ratyfikują konwencji sprzecznej z tożsamością narodową, chrześcijańską i nieskuteczną.
Chciałbym opowiedzieć o samym instytucie, którego spotyka wiele ataków za waszą działalność. Uważam, że to był bardzo pracowity rok dla całego instytutu, którym pan kieruje. Wasza praca została zauważona w tym lewicowym, a nawet marksistowsko-komunistycznym Parlamencie Europejskim. Z których inicjatyw podjętych przez Ordo Iuris pan mecenas najbardziej jest zadowolony i dumny?
Ponad 500 spraw indywidualnych, które podejmujemy. To jest najbardziej bezpośredni efekt naszego działania. Większość dotyczy dzieci odebranych w Polsce i za granicą. Pomagamy polskim rodzinom w Norwegii, w Holandii, czy Niemczech - gdzie tamtejsze urzędy na masową skalę odbierają Polakom polskie dzieci. To są też sprawy precedensowe, jak pracownika IKEI, którego proces w końcu ruszył, zwolniony za cytowanie Biblii na forum pracowniczym. Czy drukarz z Łodzi, który wreszcie doczekał się ze strony Sądu Najwyższego potwierdzenia, że jest niewinny i, że miał prawo odmówić drukowania materiałów promujących organizację LGBT.
Już na forum tak głośno o tym nie było, tak, jak wtedy, kiedy był skazany.
Oczywiście, Rzecznik Praw Obywatelskich żądał skazania go. Ta sprawa w grudniu znalazła swój szczęśliwy finał. Ale to są też nasze prace analityczne na poziomie europejskim, Unia Europejska w tym roku przyspieszyła ze swoją ideologiczną ofensywą.
Europoseł Jourova zapowiada, że będą kolejne kroki.
To przyspieszenie będzie w najbliższych latach, ale w tym roku mamy przyjętą zarówno strategię genderową, jak i strategię równości LGBT. Te dwa dokumenty mają być kodem genetycznym całej UE, a zarazem zapowiadają, że Bruksela ratyfikuje Konwencję Stambulską, mimo że większość państw Unii ją odrzuca.
I mimo, że nie ma do tego prawa w konwencjach europejskich.
Nie ma żadnej wątpliwości. Wejście w obszar prawa rodzinnego jest naruszeniem prawa traktatowego. Działalność np. Instytutu Ordo Iuris jest niezwykle ważna, bo pokazuje, że społeczeństwo obywatelskie całej UE jest aktywne i nie można ponad naszymi głowami decydować o sprawach wbrew woli państw narodowych. Właśnie waży się, w którą stronę pójdzie Unia Europejska: czy będziemy wierni koncepcji założycieli, którzy mówili o państwach narodowych i UE ograniczonej do kompetencji jej przyznanych, czy pójdziemy w kierunku neomarksistowskich teorii, mówiących o federacji zarządzanej centralnie, ponad głowami obywateli.
No i z tymi prawami dla homo-małżeństw, o których mówił ten traktat ostatnio przedstawiany.
Tak jest, strategia LGBT, gdyby została przyjęta, będzie zmierzać do zmuszenia Polski, Węgier, Rumuni, Bułgarii do akceptowania nie tylko tak zwanych małżeństw osób tej samej płci, ale również adopcji dokonywanych za granicą przez polskich obywateli dla jednopłciowych układów. To byłoby obejście suwerenności narodowej, to byłoby obejście porządku konstytucyjnego naszego kraju.
Jeszcze wrócę do waszej działalności na gruncie lokalnym. Występujecie w obronie wolności akademickiej, choćby pilotując i broniąc prof. Ewy Budzyńskiej.
To bardzo ważny temat, na początku tego roku opublikowaliśmy raport o naruszeniu wolności akademickiej, gdzie jest blisko 30 rażących naruszeń wolności akademickiej w ostatnich latach. To odwołane konferencje naukowe o bardzo niewinnych tytułach, jak np. "Wyzwania bioetyczne XXI wieku". A odwołane dlatego, że eksperci, którzy tam mieli przemawiać, prezentują poglądy pro life. To są wreszcie takie sytuacje, jak pani prof. Budzyńska, czy prof. Nalaskowski, czy prof. Jacek Bartyzel, którzy są ścigani dyscyplinarnie za głoszenie w sposób otwarty konserwatywnych poglądów. W tych wszystkich sprawach staramy się interweniować, ale także przygotowaliśmy założenia ustawy, które zostały przekute już w konkretny projekt o wolności akademickiej przez ministra Czarnka. Mam wielką nadzieję, że ta inicjatywa ustawodawcza ze strony ministerstwa zapewni gwarancję bezpieczeństwa na uczelniach publicznych, ale to jest dopiero początek, bo tak naprawdę te uczelnie publiczne zostały skolonizowane przez radykalnych ideologów i trudno mówić o odbudowie wspólnoty, szacunku dla tożsamości narodowej, jeżeli środowisko akademickie będzie formatować studentów na modłę ekstremalnie radykalnej lewicy.
Właściwie każdy z tych tematów, o których mówimy, nadaje się na osobną debatę, ale na koniec naszej rozmowy chciałem pogratulować panu osobistego wyróżnienia. Został pan wyróżniony wśród 28 najbardziej wpływowych ludzi w Europie przez portal Politico, obok Angeli Merkel, czy Wiktora Orbana. Ósme miejsce w kategorii marzyciel. Jak pan przyjął uzasadnienie, które było dość zabawne?
Wyróżnienie było dosyć interesujące, natomiast ono było wyrazem dostrzeżenia roli polskiego konserwatyzmu i polskiej myśli konserwatywnej w Europie. To jest jasne podkreślenie, że Polacy zaczynają liczyć się w Europie, że nasz głos i nasza wizja UE zaczyna być słyszalna i zaczyna wpływać na to, co się w Europie dzieje. To bardzo dobry znak. Nam często się wmawia, że nie mamy znaczenia i powinniśmy się cieszyć z przekazywanych nam pieniędzy, tymczasem Polska, 40-milionowy naród jest w środku Europy. My powinniśmy aktywnie uczestniczyć w formowaniu polityki globalnej i mam nadzieję, że tego typu dostrzeżenie naszej roli... To też oznacza, że Polska staje się równoprawnym uczestnikiem debaty w Europie.
Dziękuję za rozmowę i dziękuję za państwa działalność, także w obszarze medialnym, gdzie udało się doprowadzić do sprostowań, m.in. przez Gazetę Wyborczą. Bardzo się z tego cieszę, ukłony dla pana, dla współpracowników i najlepsze życzenia na Nowy Rok.
Dziękuję, wszystkiego dobrego.