O zajęcie się sprawą poprosił nas słuchacz, który twierdzi, że drzewa mogą wymrzeć z powodu nadmiaru wody. Podobne zdanie ma Jerzy Juszczyński z Polskiego Klubu Ekologicznego.
Tutaj się aż prosi o to, żeby jednak leśnicy przejrzeli całą sytuację i w miejscach newralgicznych, tam gdzie droga rowerowa została zalana, jest bagnistym terenem i nieprzejezdnym dla rowerów, jednak podziałali tak, żeby ten poziom wód w Bogdance się maksymalnie obniżył
- mówi Jerzy Juszczyński.
Chociaż drzewa łęgowe dobrze znoszą zalewanie, pozostałe gatunki po dłuższym czasie mogą usychać.
Dyrektor Zakładu Lasów Poznańskich Mieczysław Broński nie zamierza usuwać tam bobrowych.
My się z tego cieszymy, dlatego że następuje jakby retencja naturalna, a stan wody po dwóch czy trzech tygodniach spada i jej nie ma, czyli mieszkańcy mają pewne utrudnienia, dajmy na to przez dwa tygodnie, bo nie może sobie tą ścieżką, do której jest przyzwyczajony chodzić
- wyjaśnia Mieczysław Broński.
Jerzy Juszczyński nie zgadza się z argumentami poznańskich leśników. Wysychające drzewa obserwuje chociażby w rejonie ulicy Lutyckiej. Ich korzenie były podmywane od kilku lat.
Tamy na całej długości Bogdanki za zgodą Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska usuwają Wody Polskie. Jak przekazała nam rzeczniczka prasowa poznańskiego oddziału, Małgorzata Siepa, wyjątek stanowią okolice Jeziora Strzeszyńskiego, które leżą w użytku ekologicznym "Strzeszynek".
Teren nadzoruje prezydent Poznania, a w jego imieniu Zakład Lasów Poznańskich, który nie chce usuwać tam bobrów.
Więcej na ten temat w popołudniowym programie Radia Poznań po 15.30.