Ojciec Robert Głubisz, który był gościem Wielkopolskiego Popołudnia w Radiu Poznań wyraził nadzieję, że uda się zażegnać obecny konflikt, dotyczący zarządzania ośrodkiem na Lednicy.
Na pewno w najbliższym czasie państwo dowiecie się o jakichś naszych krokach związanych z rozmowami, z porozumieniem ze Stowarzyszeniem Lednica 2000. Ale uwaga - z całą rzeczywistością Lenicy, bo to nie jest tylko Stowarzyszenie, to jest cały Ruch Lednicki, proszę mi wierzyć, pracujemy nad tym bardzo intensywnie.
Lednica jest dziełem Kościoła - dodaje ojciec Głubisz. Przeor prosi jednak o czas, dopiero od dwóch dni jest w Poznaniu.
Poniżej spisana cała rozmowa:
Roman Wawrzyniak: Gratuluję na początku wyboru - jak ojciec to przyjął?
ojciec Robert Głubisz: Z zaskoczeniem, ale jestem bardzo bliska braciom. Z zaufaniem, że przychylnym okiem popatrzyli w moją stronę. Pełen nadziej, ufności, świadomy wyzwań, ale też wiem, że jeśli to wszystko naprawdę jest Bożym dziełem, a jest, i mam ze sobą tych braci, a i ludzi dobrej woli jest wokół wielu - mam nadzieję na dobry czas w Poznaniu, wśród ludzi, którzy tu są, którzy przychodzą, szukając jakoś z nami Pana Boga, motywów życia i nadziei.
Jak ojciec patrzy na to zło na Ukrainie - jak można to rozumieć w takich kategoriach dopuszczenia przez Pana Boga do tak dramatycznych wydarzeń, dlaczego w ogóle to się dzieje? Zna ojciec odpowiedź?
Nie znam, ale wiem, że Pan Bóg tego świata nie opuścił. Zło, zniewolenie ludzkiego serca jest nam dobrze znane, to nie pierwszy taki przypadek. Ja ostatnio jeździłem pociągiem relacji Poznań-Warszawa i serce się krajało, jak patrzyłem na tych ludzi, jechałem z nimi, próbowałem im pomagać, żeby dostali jakiś komunikat, czy wodę do picia. Niesamowicie przerażające, nie rozumiem tajemnicy zła, ona jest obecna, ale mam wielką nadzieję i wiarę, że była ciemność Wielkiego Piątku, cisza Wielkiej Soboty, która przed nami i był poranek Zmartwychwstania i zawierzam to Panu Bogu, modlę się o jedność tego świata, modlę się o przemianę serca pana Putina, modlę się za naród Ukraiński, żeby starczyło im odwagi, modlę się, żebyśmy, przyjmując uchodźców, mieli bardzo dużo cierpliwości, miłości, łaskawości. Bo przyjdzie jakiś moment trudny. Zostawiam to Panu Bogu, wiem, że losy świata nie wymknęły Mu się spod kontroli, wierzę w to.
Czytałem dziś artykuł o tym, jak świetnie w trudnych warunkach sprawdzają się organizacje kościelne, ludzie kościoła niosący pomoc, choć pewnie nie tylko oni. Wiem też, że dominikanie włączają się w pomoc.
Faktycznie nasze klasztory, grupy charytatywne i ludzie dobrej woli, którzy nam towarzyszą - to ogromne dzieło. Nasi bracia na Ukrainie - nieustannie jadą transporty, to wielkie dzieło braci i sióstr. Są klasztory bardziej zaangażowane, inne wspierają materialnie. To ogromna siatka przynosząca owoce, to ludzie też są przyjmowani do nas, do klasztorów, na dłużej lub krócej, rodzin jest sporo. Musi być taki odruch, wrażliwość ludzkiego serca powinna być.
Czasem przykłady bardziej są lepsze, niż deklaracje słowne. Więc jeśli wy się włączacie to przykład rozlewa się w serca ludzi.
Chciałem też podziękować tym, którzy przez nas wspiera te dzieła. Ogromna wdzięczność, ogromna pomoc. Cieszę się, że jesteśmy w tym razem.
Podpisuję się pod tymi podziękowaniami. Chciałem zapytać o zadania? Jaką ojciec ma wizję duszpasterstwa? To bardziej towarzyszenie indywidualne czy budowanie ludzi przez siłę wspólnoty?
Wczoraj witałem się z wiernymi i zaprosiłem do wspólnego tworzenia tego kościoła, tego klasztoru przy ulicy Kościuszki w Poznaniu. Bardzo chcę, żebyśmy faktycznie byli razem. Jestem za krótko, nie mam recepty, chcę posłuchać, jestem dopiero dwa dni. Dziś zacząłem rozmawiać z braćmi o potrzebach duszpasterstwa. Pytam się, jak wyglądają nasze grupy. Sam przeor tego nie zrobi. Myślę, że będziemy próbowali sięgnąć po nową metodę ewangelizacji.
Jak ojciec się pewnie domyśla, nie postawiłem tego pytania bez powodu. W moim odczuciu, to właśnie wokół takiej koncepcji trochę się rozjechała ta Lednica, o czym pewnie ojciec wie. Chciałem zapytać, jak ojciec widzi rozwiązanie tego konfliktu, który bez wątpienia jest, czy uda się wypracować porozumienie ze Stowarzyszeniem Lednica?
Ja mam ogromny szacunek do dzieła ojca Jana Góry. To coś pięknego, niesamowitego, bliższego. Dzieło bożego szaleńca, to dzieło wymagające kontynuacji, ale dobrej kontynuacji. Kiedyś jeden ze starszych ojców, kiedy byłem przeorem w jednym z naszych klasztorów powiedział - pamiętaj, że ten klasztor ma 750 lat tradycji, proszę, żebyś o tym pamiętał, ale też proszę, żeby cię to nie krępowało, że generalnie też tworzymy historię, jakąś nową tożsamość, nową wizję. Ojciec Jan to pokazywał, nie był przywiązany tylko do jakiejś jednej formy ewangelizacji, tylko on szukał młodych, obrazów i symboli do nich przemawiających. Też mam prośbę, żeby mi dać chwilkę czasu, bo ja umówiłem się na spotkanie ze Stowarzyszeniem Lednica 2000, umówiłem się z braćmi na rozmowę. Nie mam gotowego rozwiązania, ale wiem jedno - mam nadzieję, że - co by się nie działo - to jeśli będziemy wsłuchani w siebie, że może padło za dużo słów, że jeśli zaczęło nas coś boleć, mam nadzieję, że spuścizna ojca Góry, który jednoczył ludzi, będzie czymś, co nas skieruje...
Podstawowa zupełnie kwestia, czy wrócą sakramenty? Czy wróci Pan Jezus na Lednicę?
Ja rozumiem to pytanie, obawy. Na pewno w najbliższym czasie państwo dowiecie się o naszych krokach związanych z rozmowami, z porozumieniem ze Stowarzyszeniem Lednica 2000. To nie jest tylko Stowarzyszenie, to jest cały Ruch Lednicki.
Oczywiście.
To jest wiele grup. Spotkanie, które miałoby nas do tego przybliżyć, proszę mi wierzyć, pracujemy nad tym bardzo intensywnie. Chcemy pójść za głosem księdza prymasa, księdza arcybiskupa Gądeckiego. To jest dzieło Kościoła, wszystkich nas, po jednej i po drugiej stronie. To boli, tam, gdzie nie ma sakramentów... Mam nadzieję, że wkrótce sprawa się rozwiąże i, że będziemy potrafili się spotkać, to dzieło jednoczy.
Niech to będzie optymistyczne podsumowanie rozmowy. Bardzo dziękuję za rozmowę.
Bardzo dziękuję.