Maciej Mazurek: W tym roku obchodzimy rocznicę 130-lecia śmierci Kraszewskiego. Czy Pan jako kustosz Muzeum Kraszewskiego, znawca jego twórczości, może mówić o renesansie zainteresowania Kraszewskim?
Krzysztof Klupp: Wzmożone zainteresowanie wśród badaczy, historyków, literaturoznawców wywołał nie tylko rok 2012 ogłoszony Rokiem Kraszewskiego. Zorganizowaliśmy wówczas konferencję naukową, ale odbyło też kilka innych konferencji, na których wygłoszono grubo ponad setkę referatów poświęconych pisarzowi. Trwają badania nad jego dorobkiem. Ujawniają się nowe konteksty, potwierdza się aktualność Kraszewskiego. Sięgamy po niego cały czas. A muzeum jest chętnie odwiedzane. Dzięki dofinansowaniu zadania „Cyfrowy J.I. Kraszewski” przez Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego digitalizujemy i przez Wielkopolską Bibliotekę Cyfrową udostępniamy czytelnikom dzieła pisarza.
Na czym polega aktualność Kraszewskiego?
Kraszewski był niesamowitym erudytą. To najbardziej pracowity polski pisarz. Warto przypomnieć, bo ta statystyka jest powalająca. Kraszewski jest autorem ponad 340 utworów, wydanych w ponad 600 tomach. Kraszewski zwany „wielkim nauczycielem historii narodu” publikuje swoje powieści historyczne w czasach, kiedy Polska nie ma swojej państwowości. Między innymi dzięki Kraszewskiemu, a pokolenie później Sienkiewiczowi, naród przetrwał - dzięki poczuciu własnej odrębności, a to uświadamiała wielka literatura pisana „ku pokrzepieniu serc”. Jego powieści bez patosu pokazują cienie i blaski dziejów narodu, uczą troski o własne państwo. Czas potwierdza wiele spostrzeżeń Kraszewskiego, na przykład co do charakteru polityki ościennych imperiów i skłonności części naszych rodaków do ucieczki od polskości.
Dlaczego Muzeum Kraszewskiego jest w Poznaniu?
To zasługa pana Mariana Walczaka. To był bardzo ciekawy człowiek, bardzo skromny, kolekcjoner, właściciel sklepu i zakładu rzemieślniczego, gdzie wytwarzano sztuczne kwiaty. Bibliofil, który zgromadził kilkanaście tysięcy książek. Najważniejsze w tym zbiorze były dzieła Kraszewskiego i opracowania o autorze „Starej baśni". Tę świetną kolekcję Marian Walczak podarował mieszkańcom Poznania. Trafiła ona do Biblioteki Raczyńskich, do utworzonej w 1986 r. Pracowni-Muzeum J.I. Kraszewskiego przy Wronieckiej 14. W Muzeum oglądać możemy także dar jubileuszowy. W 1879 roku, polskie społeczeństwo postanowiło uhonorować Kraszewskiego z okazji 50-lecia twórczości literackiej. Główne uroczystości odbyły się w Krakowie. Otrzymał dary od różnych stanów i środowisk. Był to hołd oddany prywatnej osobie, największy, na jaki może liczyć twórca, bo nie stała za tym żadna instytucja, tylko spontaniczne pragnienie Polaków, aby uhonorować tego, któremu tak wiele zawdzięczają. Te dary Kraszewski wziął do Drezna, w którym zamieszkał w 1863 roku, gdy podczas wybuchu Powstania Styczniowego zagrożony wywózką na Sybir wyjechał z Warszawy. W Dreźnie dary złożył w specjalnie przygotowanym pokoju jubileuszowym, niedługo później przekazał je do Poznania. Wcześniej chciał się tu osiedlić, gdyż działała tu m. in. Biblioteka Raczyńskich założona przez hr. Edwarda Raczyńskiego, a biblioteki wabiły go bogactwem materiałów źródłowych. Władze pruskie, widząc w nim potężny potencjał patriotyczny, nie zezwoliły mu na pobyt stały w Poznaniu. Postawiły warunek. Zgodzą się jeśli Kraszewski przestanie pisać o Polsce. A to nie wchodziło w grę.
Nawiązując do darów Kraszewskiego, pierwsze muzeum Kraszewskiego powstało jeszcze za jego życia, w 1885 roku w Poznaniu, przy Towarzystwie Przyjaciół Nauk. Funkcjonowało do II wojny światowej. Tułała się ta zawartość muzeum, także po wojnie. Dzięki Marianowi Walczakowi, jego pasji, poczuciu istotności Kraszewskiego dla naszego trwania, trafiły one do Biblioteki Raczyńskich w formie depozytu.
Kraszewski wciąż jest wydawany?
Nie tylko w Polsce. Regularnie w Niemczech ukazują się kolejne wydania „Hrabiny Cosel” i „Brühla”. W zeszłym roku opublikowany został I tom wydanej po litewsku monografii Wilna.
Jak to możliwe, że napisał tyle książek? To wręcz nieprawdopodobne.
Jego osobisty sekretarz Brzostowski pisał, że Kraszewski miał niesamowity dar koncentracji i wcale nie pisał cały dzień. Przystępował do pracy wieczorem. I tu ciekawostka - sam ostrzył gęsie pióra. Według relacji sekretarza, pióro Kraszewskiego pędziło po kartkach jak lokomotywa, nie mógł przestać. Powieści historyczne dowodzą jego wielkiej wiedzy o procesach i wydarzeniach historycznych, w swych utworach literackich trzymał się faktów, główni bohaterowie to na ogół postacie historyczne. Napisał też kilka tysięcy artykułów nie tylko do własnych, również zagranicznych czasopism. Znał sześć języków. Był tłumaczem. Przełożył w całości na polski „Boską Komedię” Dantego, tłumaczył Plauta i Plutarcha, wydawał dzieła Szekspira. Jego spuścizna jest gigantyczna.
A co z aktualnością?
Kiedy 150 lat temu w „Kartkach z podróży” opisuje mentalność różnych narodów, stwierdzamy, że te cechy narodowe wiele się nie zmieniają. Wyniki obserwacji Kraszewskiego są często zbieżne z naszymi dzisiejszymi spostrzeżeniami. Łączył cechy uważnego dziennikarza i socjologa podbudowanego wiedzą o dziejach cywilizacji. Był jednym z pierwszych polskich archeologów, interesował się zarówno historią starożytną, jak i dziejami Słowian, co zaowocowało „Rzymem za Nerona” czy „Sztuką u Słowian”.
Kiedy mówimy o Kraszewskim jako humaniście, należało by raczej zadać pytanie: kim nie był?
Właśnie. Był też malarzem i muzykiem. Zapalonym krytykiem muzycznym, sam nawet podejmującym próby kompozytorskie. Dlatego organizujemy koncerty przypominające utwory skomponowane przez innych do jego tekstów oraz kompozycje pisarza. Niestety wiele z nich zaginęło.
Użyję archaicznego słowa - geniusz?
Myślę, że tak i można to powiedzieć bez patosu. Pojęcie geniuszu artystycznego związane jest z romantyzmem a wydaje mi się, że Kraszewski trochę romantykiem był. Do tego bardzo trzeźwym, co jedno drugiego nie wyklucza. Był myślicielem. Utrzymywał kontakty z elitą intelektualną, nie tylko polską. Pozostawał w dobrych relacjach z Karolem Libeltem, cenił Augusta Cieszkowskiego – filozofów z Wielkopolski.
Upodobanie Kraszewskiego do Wielkopolski nie było przypadkowe?
Ten region pisarza-historyka interesował jako miejsce zarania państwa polskiego. Poza tym cenił Wielkopolan, m.in. podziwiał przedsiębiorczość Hipolita Cegielskiego, aczkolwiek w pewnym momencie zaczął Wielkopolan krytykować, że zbyt łatwo poddają się germanizacji. Nie zdawał sobie sprawy, że presja pruska była tak silna. Później się z tego wycofał, kiedy tę presję odczuł sam, oskarżony o szpiegostwo na rzecz Francji, o kontakty z wywiadem francuskim.
Jeszcze agent!
Agent to może za mocne słowo. Ja bym go nazwał cywilnym oficerem wywiadu nieistniejącego Państwa Polskiego. W 1861 roku w „Gazecie Polskiej”, na blisko 10 lat przez wojną francusko-pruską, po której nastąpiło zjednoczenie Niemiec, napisał takie oto zdanie: „Europa cała ma największy interes w tym, żeby nie dopuścić mocniejszego nawet związku państw niemieckich, bo wzrost potęgi, która dała dowody, że w granicach utrzymać się nie może i wylewać się musi na zewnątrz, aby istnieć, zagroziłaby jej pokojowi i swobodzie”.
Rozmawiał Maciej Mazurek