O "jedynkę" na liście walczyli Adam Szłapka, szef Nowoczesnej i senator Marcin Bosacki.
Krzysztof Kaźmierczak uważa, że kierownictwo PO postawiło na osoby aktywne i dobrze orientujące się w świecie mediów społecznościowych. "Dlatego Adam Szłapka jest liderem poznańskiej listy, a nie Marcin Bosacki." - uważa Krzysztof Kaźmierczak.
Myślę, że PO nastawiała się na to, żeby ta jedynka była kimś, kto przyciągnie większą uwagę. Patrząc na aktywność w naszym regionie, w tym okręgu, to wydaje mi się, że zdecydowanie aktywniejszy był Adam Szłapka. [...] Myślę, że cała idea konstruowania listy PO, nie tylko w naszym regionie, jest nastawiona na to, że liderami mają być ludzie, którzy są bardzo mocno do przodu funkcjonujący w sieci mediów społecznościowych.
- mówi Kaźmierczak.
W sprawie kandydatów do senatu z Poznania o powiatu poznańskiego, którymi mają być Waldy Dzikowski i Rafał Grupiński, Seweryn Lipoński uważa, że politykom zapewniono bezpieczną drogę do znalezienia się w parlamencie, unikając ryzyka, że się nie dostają.
SL: Moim zdaniem jest to całkiem zgrabne, a przede wszystkim wygodne
rozwiązanie zarówno dla Rafała Grupińskiego, jak i Waldego Dzikowskiego,
bo obaj panowie są wieloletnimi, zasłużonymi posłami z punktu widzenia
Platformy, a w ostatnich wyborach już im za bardzo nie szło.
ŁK: Taka polityczna bocznica?
SL: Powiedziałbym, że chęć uniknięcia scenariusza, w którym oni by się
mogli nagle znaleźć poza parlamentem w ogóle. Tymczasem mandat senatora
z Poznania jest właściwie pewny.
- mówił Lipoński w rozmowie z Łukaszem Kaźmierczakiem z Radia Poznań.
PONIŻEJ CAŁY ZAPIS ROZMOWY
Łukasz Kaźmierczak: Zanim Poznań, to przenieśmy się do Konina, bo tam chyba najbardziej gorące, zgodzicie się ze mną, nazwisko na liście wyborcze. Jedynką Koalicji Obywatelskiej będzie Michał Kołodziejczak. Czy to dla was szok, że jedynką na liście KO w naszym regionie jest Michał Kołodziejczak z Agrounii?
Seweryn Lipoński: Akurat na nas trafiło. Pewnym zaskoczeniem na pewno jest to, że akurat z Koalicji Obywatelskiej. Przyznam się szczerze, że w pewnym momencie już się pogubiłem, z kim ta Agrounia ma iść…
To już chyba czwarty alians…
SL: …czy z Porozumieniem, sojusz, który trwał tak krótko, że chyba nie wszyscy zdążyli go odnotować.
PSL też miał przecież być.
SL: Teraz wszyscy wyciągają to, co Michał Kołodziejczak mówił o Donaldzie Tusku i Platformie Obywatelskiej nie dalej jak dwa miesiące temu. Teraz to wszystko się nagle przestaje liczyć? Michał Kołodziejczak, lider Agrounii, mówi „Stan wyższej konieczności”. Zobaczymy, co z tego wyniknie.
Krzysztofie, Ty również jesteś zaskoczony, czy Ciebie już w polityce nic nie zdziwi?
Krzysztof Kaźmierczak: Miałem w pewnym momencie takie podejrzenie, że Platforma może wystąpić razem z Agrounią, ale to były takie podejrzenia bardzo luźne. Bardziej myślałem, że dojdzie do połączenia jakiegoś z Lewicą, albo z Hołownią i jego utrupowaniem.
Hołownia od początku nie chciał Agrounii. Mówił, że to nie jest jego bajka.
KK: Generalnie, myślę, że tutaj chętnych do połączenia z Agrounią by nie było, także jest to dla mnie zaskoczenie, że PO się zdecydowało. Biorąc pod uwagę całą konotację, patrzę na Agrounię i jej lidera w kontekście sprawy wojny na Ukrainie. Agrounia jest tutaj, cokolwiek by nie powiedzieć, jest ugrupowaniem, które kładzie klin w dobre relacje Polski i Ukrainy na bazie tych rolniczych kwestii. Wydaje mi się, że jest to jakiś tylko pretekst… Siła Agrounii to są ludzie, którzy są niechętni Ukrainie.
Siła, czy słabość?
KK: Siłą Agrounii było koncentrowanie uwagi i wsparcie dla ludzi, którzy są przeciwko Ukrainie pod pretekstem spraw rolniczych. Wydaje mi się, tak jak widziałem po podejściu, że Agrounia była i jest… Choć nie wiadomo, czy jest, bo dzisiaj słyszę, że działacze Agrouni twierdzą, że ona się skończyła i palą kamizelki itd., że stała się ona tylko taką platformą do skoku w górę jej lidera. Natomiast zdziwiło mnie to podejście PO, która zaryzykowała przy takim postrzeganiu lidera Agrounii. A druga rzecz, że on startuje z Wielkopolski. Mieliśmy już listę wstydu różnych kandydatów z Wielkopolski, którzy się dostali do parlamentu w różnych innych wyborów. Myślę, że ma on duże szanse zostać parlamentarzystą i na swoją prywatną listę wstydu na pewno wpiszę tego człowieka. Myślę, że będzie bardzo mieszał w parlamencie po tej linii właśnie niechęci, ukrytych, czy też ujawnianych niechęci Polski do Ukrainy.
To ciekawe. Zostawmy już ten temat, bo nie będziemy się wdawali w prawdopodobieństwo, czy będzie, czy nie będzie miał ten projekt szans, bo myślę, że byłoby to wróżenie z fusów. Mamy tyle nazwisk, że wystarczyłaby nam na dwa programy sama lista Koalicji Obywatelskiej. Długo mówiło się o tym, kto będzie jedynką Koalicji Obywatelskiej w Poznaniu, bo stolica Wielkopolski przyciąga uwagę. Patrząc na wyniki wyborów, można powiedzieć, że to taki pewny mandat. Najpierw bardzo długo tym żelaznym kandydatem był senator Marcin Bosacki z Poznania. To miała być „jedynka”, taka lokomotywa wyborcza. Koniec końców został Adam Szłapka, szef Nowoczesnej. Czy to jest efekt afery małżeńskiej u senatora, czy jakieś inne powody zadecydowały o takim a nie innym kształcie list?
SL: Poniekąd pewnie to miało jakiś wpływ, chociaż nie chcę w te sprawy prywatne, rodzinne jakoś mocno wchodzić. Chciałbym zwrócić uwagę na inną rzecz. Jednak liderem listy Koalicji Obywatelskiej, a wcześniej Platformy Obywatelskiej, po raz pierwszy od dawna zostaje jednak czynny parlamentarzysta. W poprzednich wyborach te „jedynki” były wyciągane tak trochę z kapelusza, trochę niespodziewanie…
Szymon Ziółkowski na przykład…
SL: Joanna Jaśkowiak. A teraz mamy czynnego parlamentarzystę.
Chociaż spoza Platformy.
SL: Spoza Platformy, chociaż jak się spojrzy na tę listę, to później dwójka, trójka, czwórka, piątka i tak aż do dziewiątego miejsca, to są sami ludzie z PO, więc oni całkiem dobrze obstawili tę listę, poza jedynką. Adam Szłapka, szef partii sprzymierzonej w Koalicji Obywatelskiej nie jest to jakieś duże zaskoczenie. Wiadomo było, że on musi mieć jakąś dobrą pozycję, żeby do Sejmu bez problemu się dostać. Trudno było sobie wyobrazić, żeby było inaczej. Czy to będzie pierwsze miejsce, czy trzecie miejsce… Oczywiście pierwsze miejsce daje pewną przewagę, a właściwie pewność dostania się. Trochę jak z mandatami senatorów w Poznaniu, czy tego typu okręgach. Myślę, że była to bardziej rozgrywka prestiżowa o to, kto będzie tą jedynką. Osobiście nie mam jakichś większych wątpliwości, że pewnie i Adam Szłapka i Marcin Bosacki się do Sejmu dostaną.
Pytanie jest takie, czy między panami będzie chemia, bo słyszałem, że rywalizacje o jedynkę była ostra.
To się wszędzie zdarza. Mieliśmy taki przypadek na lewicy w poprzednich wyborach. Mieliśmy takie przypadki również na listach PiSu, gdzie nie wszyscy się lubią i pewnie w tych wyborach też będziemy mieli okazję się o tym przekonać.
Czyli potwierdzasz stare zdanie – Wróg, najgorszy wróg, kolega z listy – ta gradacja polityczna?
SL: Dopóki wszyscy się dostają, to ten topór wojenny jest pewnie zakopany, przynajmniej do połowy.
Krzysztofie, czy Marcin Bosacki na ostatniej prostej wypadł z tej jedynki? Słyszałem, że w ogóle mógł wylecieć z listy, bo takie głosy też się pojawiły.
KK: Mi się wydaje, że te sprawy osobiste nie odegrały aż takiej znaczącej roli. Może kwestia pozycji na liście, czy to dwójka, czy trójka. Myślę, że PO raczej, biorąc pod uwagę Kołodziejczaka, człowieka, który jest bardzo aktywny zarówno w mediach społecznościowych, ale i wszędzie, to powiedziałbym, że bardziej aktywny od Marcina Bosackiego, jest Adam Szłapka. Myślę, że PO nastawiała się na to, żeby ta jedynka była kimś, kto przyciągnie większą uwagę. Patrząc na aktywność w naszym regionie, w tym okręgu, to wydaje mi się, że zdecydowanie aktywniejszy był Adam Szłapka.
Chociaż w sensie ogólnopolskim, to bardziej rozpoznawalny jest pewnie senator Bosacki, zresztą szef senackiego klubu…
KK: Ale ogólnopolskim, natomiast mówię o działaniach lokalnych. Jako dziennikarz otrzymuję multum informacji od wszystkich polityków i parlamentarzystów, także senatorów, to jak widziałem jego aktywność, bardzo szybkie reagowanie na wszelkie działania, kontra oczywiście rządzącym, była zdecydowanie większa. Marcin Bosacki mówił bardziej donośnym głosem itd., natomiast widziałem go bardziej, jako aktywnego. Myślę, że cała idea konstruowania listy PO, nie tylko w naszym regionie, ejst nastawiona na to, że liderami mają być ludzie, którzy są bardzo mocno do przodu funkcjonujący w sieci mediów społecznościowych. Myślę, że o to tutaj chodzi.
Chociaż pewnie sprawy personalne też mają tutaj znaczenie.
KK: Mogły mieć. Na pewno są tutaj względy ambicjonalne. Na pewno Marcin Bosacki, jako szef senackiego klubu, powinien być na bardziej wyeksponowanym miejscu…
Jest nawet typowany na szefa MSZ.
KK: Natomiast mi się wydaje, że listy konstruuje się tak, żeby jak najwięcej zebrać, żeby zdobyć jak najwięcej mandatów. Myślę, że taka konstrukcja listy PO, jaka jest obecnie, ma całkiem duże szanse na zdobycie więcej głosów, niż w poprzednich wyborach.
A czy na tej liście nie ma tzw. „kwasów”? Dlatego że na pierwszym miejscu jest Adam Szłapka, na drugim Katarzyna Kierzek-Koperska, która jest byłą wiceprezydent Poznania, która odeszła po konflikcie z prezydentam Jackiem Jaśkowiakiem i, koniec końców, Adamem Szłapką, który też się trochę przyczynił, że ona nie ostała się…
SL: Tak, ona miała ponoć brać udział w tym spisku, o którym ówczesna zastępczyni prezydenta opowiadała szeroko przy podniesionej kurtynie.
To była wtedy jego koleżanka partyjna.
SL: Wtedy jeszcze tak.
Ona była w Nowoczesnej, Adam Szłapka był w Nowoczesnej, po czym po tej dymisji, ona wyszła z hukiem z Nowoczesnej i znalazła się w PO. Teraz jest tuż za Adamem Szłapką. Trochę to skomplikowane.
SL: Skomplikowane, ale czasem, paradoksalnie, może przysporzyć głosów. Wrócę do tego, co było cztery lata temu na Lewicy,kiedy mieliśmy potworną rywalizację i też właściwie publiczne pranie brudów niekiedy pomiędzy Katarzyną Kretkowską a Katarzyną Ueberhan. Właściwie nie między nimi samymi, a ich środowiskami, które wspierały albo jedną albo drugą. Czym to się skończyło? Tym, że Lewica, dosyć niespodziewanie, wywalczyła dwa mandaty. Ta rywalizacja tak napędziła całą tę listę, że tych głosów było tam naprawdę sporo. Nawet te konflikty, podkreślę jeszcze raz, nie muszą oznaczać końca świata, a mogą czasem pomóc. Pytanie, jak ta współpraca będzie się układała później.
Krzystofie, czy to, że są tam nazwiska związane z Jackiem Jaśkowiakiem, którzy nie są tak wysoko na miejscach biorących, czy to nie świadczy trochę o utracie wpływów Jacka Jaśkowiaka w Warszawie? Jest na drugim miejscu Katarzyna Kierzek-Koperska, która nie ma powodu kochać Jacka Jaśkowiaka za to, co się wydarzyło w czasach jej wiceprezydentury. Miała być wysoko Marta Mazurek, poznańska radna, która od dawna współpracuje z Jackiem Jaśkowiakiem, a także Maria Lisiecka-Pawełczak…
SL: One są w drugiej dziesiątce, a tymczasem na piątym miejscu Bartosz Zawieja. Przypomnę, że do Senatu kandydują dwaj panowie, dotychczasowi posłowie, którzy też, delikatnie mówiąc, nie mieli najlepszych relacji z Jackiem Jaśkowiakiem – Waldy Dzikowski i Rafał Grupiński.
Seweryn trochę to pytanie podbił o Jacka Jaśkowiaka i jego wpływ.
KK: Z pewnością obraz tej listy wskazuje na to, że siła Jacka Jaśkowiaka i jego wpływy w PO spadają. To niewątpliwie na to wskazuje. Platforma postawiła sobie pewne priorytety. Nie tyle głaskanie różnych ludzi. Jest prezydent Poznania, który tak mocno na rzecz Platformy działa i jest jej rzecznikiem oraz ostrym krytykiem obecnych władz. To wszystko jest dla nich postrzekane dobrze, natomiast nie ma przełożenia na wynik wyborczy. Myślę, że o oceniono. To muszą być ludzie, którzy są albo znani, albo są bardzo aktywni. Myślę, że postawiono na to. Pani Kierzek-Koperska obecnie… znaczy były skandale z nią związane, były te różne działania, w których ona dała się mocno poznać. Ona obecnie trochę przycichła.
A dostała wysokie miejsce.
KK: Dostała to drugie miejsce, które też jest pewne do znalezienia się w parlamencie. Myślę, że może jej to zapewniono właśnie z uwagi na to, co było wcześniej. Nie sądzę jednak, żeby ona była osobą, która szczególnie przyciągnie wyborców.
Tych nazwisk moglibyśmy mnożyć. Sprowadzę tu jeszcze tylko jedno nazwisko – Jadwiga Rotnicka, która była senatorem w „obwarzanku” poznańskim. Teraz znalazła się na czwartym miejscu. W jej miejsce miał być bardzo długo pewny kandydat – Jan Grabkowski, starosta poznański.
SL: Podobno do samego końca był w grze.
No właśnie. Nagle na ostatniej prostej Waldy Dzikowski, dotychczasowy poseł. Wytłumaczcie mi tę układankę, dlaczego tak i dlaczego Rafał Grupiński jest kandydatem z Poznania?
SL: Moim zdaniem jest to całkiem zgrabne, a przede wszystkim wygodne rozwiązanie zarówno dla Rafała Grupińskiego, jak i Waldego Dzikowskiego, bo obaj panowie są wieloletnimi, zasłużonymi posłami z punktu widzenia Platformy, a w ostatnich wyborach już im za bardzo nie szło.
Taka polityczna bocznica?
SL: Powiedziałbym, że chęć uniknięcia scenariusza, w którym oni by się mogli nagle znaleźć poza parlamentem w ogóle. Tymczasem mandat senatora z Poznania jest właściwie pewny. Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. Cały czas mówimy o listach Platformy, ale to jest cała Koalicja Obywatelska. W ogóle nie mówimy o listach PiSu.
Jeszcze ich nie mamy.
SL: W tych wyborach, w tej kampanii, Koalicja Obywatelska i w ogóle chyba szeroko mówiąc opozycja, jest o krok, a może nawet o dwa kroki przed PiSem. W poprzednich wyborach było dokładnie na odwrót. To PiS pierwszy prezentował liderkę. To PiS był lepiej przygotowany do kampanii. Tutaj wydaje się, że jest jednak inaczej.
Pytanie, jak długo będą trwały te ustalenia. Słyszałem, że sam prezes, Jarosław Kaczyński, chce mieć wpływ na każdą listę, ale to takie plotki warszawskie. Krzysztofie, pytanie o senatorów, to polityczna bocznica?
KK: Zgadzam się, że zapewniono obu politykom miejsce w parlamencie, ponieważ ich rola i ich pozycja w ugrupowaniu jak najbardziej była silna, natomiast obaj nie są ludźmi spełniającymi wymóg takiej właśnie mocnej aktywności w świecie polityki…
Tej nowoczesnej polityki, tak?
KK: Dokładnie tak. Dlatego zgadzam się z kolegą, że dostali miejsca w okręgach senackich. Tam się z pewnością znajdą i nie ma ryzyka, że mogliby się nie znaleźć w Senacie.
Jeszcze pytanie o PiS. Dlaczego jeszcze nie ma list? Cały czas jest pytanie, kto będzie w pierwszej trójce. Są też głosy, że może któryś z żelaznych kandydatów będzie poza Poznaniem?
KK: Mi się wydaje, że to są trzecie wybory, w których PiS walczy i dba o to, żeby przynajmniej utrzymać taki wynik, jaki uzyskał wcześniej. Myślę, że stąd wynika taka szczególna dbałość i szczególna praca nad przygotowaniem tych list. Całkiem możliwe, że całkiem świadomie pozwolono, żeby opozycja zaprezentowała swoich kandydatów. Łatwiej jest zaprezentować kontrkandydatów, niż wystawić się… Uważam, że to jest przemyślana decyzja, która może być z korzyścią, być może nawet w tych wyborach senackich, w których nie ma tak silnych kandydatów PO. Zobaczymy, to będzie całkiem ciekawe.
Czekamy w takim razie na tę drugą listę. Także na listę Lewicy. Tu też się jeszcze nie wiadomo, co się wydarzy. My, dziennikarze, jak mamy nazwiska, to możemy rozmawiać. Miałem jeszcze dużo pytań – jest Franek Sterczewski, jest Bartosz Zawieja, o którym wspominał Seweryn Lipoński, ale to już na inną rozmowę. Dziś dziękuję za komentarze.