NA ANTENIE: CHINA GIRL/DAVID BOWIE
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Niemcy: bezrobocie i brak fachowców

Publikacja: 05.10.2023 g.09:16  Aktualizacja: 05.10.2023 g.12:15
Świat
Problemy związane z sytuacją na niemieckim rynku pracy są znacznie bardziej złożone niż proste stwierdzenie, że “Niemcom brakuje rąk do pracy”. Stopa bezrobocia wynosi tam obecnie 5,7 proc.. Jest to w porównaniu z Polską (2,8 proc.) dwukrotnie więcej. Mimo nadal obecnego na niemieckim rynku pracy bezrobocia ponad 750 000 miejsc pracy nie może być obsadzane, bo brakuje kandydatów. To właśnie te nieobsadzone etaty skłaniają komentatorów w Niemczech, ale także za granicą, do uproszczone konkluzji na temat braku rąk do pracy w tym kraju.
robotnik kamizelka kask - fotolia.com
Fot. fotolia.com

Spis treści:

    Niemieckie instytuty badawcze stosują natomiast bardziej adekwatny termin “Fachkräftemangel”, analizując niemiecki rynek pracy i jego główne problemy. Określenie, które w tłumaczeniu na język polski oznacza niedobór wykwalifikowanych pracowników, znacznie lepiej odzwierciedla trudności, z którymi borykają się pracodawcy w Niemczech. Nie brakuje tam mianowicie ludzi do pracy, lecz osób posiadających określone i pożądane na rynku pracy zawody.

    Istotne jest również to, że niedobór wykwalifikowanych pracowników nie dotyczy bynajmniej większości niemieckiej gospodarki. Jest to bardzo ważne w tej analizie, ponieważ temat ten jest często generalizowany. Według Federalnego Ministerstwa Gospodarki wykwalifikowanych pracowników brakuje jedynie w 352 z 801 grup zawodowych. Niemiecki dziennik telewizyjny wymienia tu zwłaszcza pielęgniarki, zawodowych kierowców, asystentów medycznych, rzemieślników i zawody budowlane, opiekunów nad dziećmi, techników w branży motoryzacyjnej oraz informatyków. Jak się okazuje, wachlarz tych grup zawodowych jest bardzo szeroki, dlatego też konkretne problemy pojedynczych gałęzi zawodowych w Niemczech powinny być analizowane osobno, zamiast zbiorowo.

    Większość zawodów, poza branżą motoryzacyjną i informatyką, nie jest związanych z wykształceniem wyższym. Od kilku dekad jest to w Niemczech wielki dylemat. Wcześniej podziwiany na całym świecie i uchodzący za wręcz przykładowy system kształcenia zawodowego praktycznie odszedł do historii. Obecnie trudno jest sobie wyobrazić, aby młody uczeń w wieku 15 - 16 lat, po skończeniu zaledwie 9 klas, podejmował wykształcenie rzemieślnicze, składające się z nauki zawodu w zakładzie rzemieślniczym i jednocześnie w szkole zawodowej. Młodzi ludzie w Niemczech chcą studiować i wybierają wykształcenie wyższe, które ich zdaniem wiąże się z bardziej komfortowym życiem zawodowym i nie oznacza wczesnego wstawania i ciężkiej pracy fizycznej pod nadzorem majstra. Tak bowiem wygląda codzienność kształcenia zawodowego w Niemczech. W Niemczech na uczelniach wyższych studiuje obecnie 2,9 milionów osób. Natomiast zawodu uczy się zaledwie 1 255 400 młodych ludzi. W porównaniu z 1985 rokiem liczba ta spadła o 35 proc., jak podaje Federalny Urząd Statystyczny. Tymczasem w latach niemieckiego cudu gospodarczego zaledwie 6 proc. uczniów miała możliwość podjęcia studiów. Odsetek uczniów kończących szkołę maturą była znikoma. Większość nie miała więc innej opcji zawodowej niż naukę zawodu w zakładzie usługowym, przemysłowym lub rzemieślniczym. Obecnie 44 proc. uczniów w Niemczech kończy szkołę ze świadectwem maturalnym umożliwiającym studia. Problem z niedopasowaniem ambicji zawodowych młodej generacji do zapotrzebowania na pracowników na rynku pracy szczególnie jaskrawo widoczny jest w zakresie opieki nad chorymi, starszymi i dziećmi. Studia pedagogiczne różnych specjalizacji rozwinęły się w ostatnich dekadach bardzo prężnie, ale absolwenci nie są zainteresowani przewijaniem małych dzieci czy opieką nad osobami starszymi. Ich aspiracje kierują się do dobrze opłacanych stanowisk w kadrach kierowniczych i managerskich, gdzie miejsc jest jednak względnie mało. Równocześnie w Niemczech daje się zauważyć drugie, wręcz sprzeczne z powyższym, i równie niekorzystne zjawisko, które polega na wczesnym wykluczeniu edukacyjnym. Chodzi tu o młodych ludzi, którzy nie skończyli szkoły i nie posiadają podstawowych kompetencji w zakresie pisania, czytania i liczenia. Obecnie jest to prawie 600 000 osób, które nie są zdolne do funkcjonowania na rynku pracy nawet jeśli chodzi o wykonywanie najprostszych prac.

    Następnym aspektem, który dodatkowo zwiększa problemy na rynku pracy, jest załamanie demograficzne lat 1990., które obecnie manifestuje się ze wzmożoną siłą. Jeszcze w latach 60. ub.w. dzietność wynosiła w Niemczech ponad 2,5 dzieci na jedną kobietę. W późnych latach 80. doszło tam do drastycznego zmniejszenia dzietności, która w następnej dekadzie wynosiła niespełna 1,3. Braki w kadrach są pokłosiem tego zjawiska, bo na rynku pracy brakuje obecnie 25 - 35 latków.

    Problemy nie dotyczą jednak  tylko pozyskiwania nowych pracowników i ich kształcenia, ale także organizacji pracy w grupie obecnie czynnych zawodowo osób. I tu niemieckie dylematy sę może najtrudniejsze do rozwiązania, bo duża część niemieckiego społeczeństwa nie jest skłonna pracować na pełen etat i preferuje etaty o niższym wymiarze godzin pracy.

    Według danych Federalnego Urzędu Statystycznego, pracownicy w Niemczech pracują średnio prawie cztery godziny tygodniowo mniej niż w 1991 roku. Według tych danych średnia długość tygodnia pracy wynosi 34,8 godzin, w porównaniu do 38,4 godzin w 1991 roku. Osób preferujących taki niepełny wymiar pracy było wtedy o połowę mniej. Obecnie mówimy o prawie 30 proc. zatrudnionych w niemieckiej gospodarce. W tej grupie pracowników przeważają kobiety, które argumentują, że niższy wymiar godzin w pracy umożliwia im pogodzenie życia rodzinnego z zawodowym. Takie umowy o pracę mają jednak znaczące konsekwencje dla wydajności pracowników, która w Niemczech od 2012 roku prawie nie wzrosła. Ograniczony czas pracy powoduje wstrzymanie awansów zawodowych oraz ograniczenie motywacji i zaangażowania w pracy.

    https://radiopoznan.fm/n/d2gdWs