Dziś w poznańskim Sądzie Okręgowym rozpoczął się proces Macieja M. Prokuratura postawiła mu w sumie 19 zarzutów dotyczących znęcania się nad zwierzętami, nielegalnego handlu nimi, stwarzania zagrożenia dla pracowników i okolicznych mieszkańców oraz fałszowania dokumentów: umów sprzedaży zwierząt i międzynarodowych certyfikatów.
Anna Plaszczyk z Fundacji Viva mówi, że zwierzęta na terenie hodowli przebywały w bardzo złych warunkach.
- To jest pierwsza taka sprawa w Polsce i prawdopodobnie jedna z niewielu tak dużych spraw w Europie. Mówimy o prawie 300 zwierzętach 82 gatunków. W większości były to zwierzęta gatunków chronionych i gatunków niebezpiecznych. W tej sprawie nie chodzi o kilkadziesiąt tomów akt, tylko chodzi o żywe, czujące istoty, które spędziły tam wiele lat w skandalicznie złych warunkach sanitarnych - dodaje Plaszczyk.
Właściciel hodowli nie przyznał się dziś w sądzie do najpoważniejszych zarzutów. Jego zdaniem zwierzęta miały odpowiednie warunki, a hodowla była wielokrotnie kontrolowana.
- Jednym z symptomów dobrostanu zwierząt jest fakt uzyskiwania potomstwa od zwierząt, które tak naprawdę bardzo sporadycznie rozmnażają się w niewoli. W Pyszącej urodziły się zwierzęta, których fakt narodzin należy rozpatrywać w kategorii sukcesu - mówił właściciel.
W połowie 2017 roku na teren hodowli, zarejestrowanej jako cyrk, weszli policjanci razem z przedstawicielami Inspekcji Weterynaryjnej i działaczami organizacji prozwierzęcych. Wśród około 300 zwierząt były tygrysy, lamparty perskie, rysie, antylopy i pumy. Zwierzęta zostały ewakuowane do polskich ogrodów zoologicznych i azyli za granicą.
W tej sprawie oskarżony został także Łukasz Ch. Dziś przyznał się do podrobienia dokumentów sprzedaży zwierząt i złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze. Chce dla siebie 5-cio-tysięcznej grzywny. Sąd jego sprawę wyłączył do oddzielnego postępowania. Decyzję w sprawie wniosku oskarżonego podejmie na początku sierpnia.