NA ANTENIE: Spis treści
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

H. Bekrycht: "Nie ma tej wolności słowa na wiecach opozycji"

Publikacja: 10.08.2023 g.20:28  Aktualizacja: 10.08.2023 g.22:12
Poznań
"Centrum Monitoringu Wolności Prasy będzie analizować każdy atak na dziennikarza" - mówił na naszej antenie sekretarz generalny Stowarzysznia Dziennikarzy Polskich, przy którym działa centrum - Hubert Bekrycht. To reakcja na atak na dziennikarza Telewizji Polskiej, Adriana Boreckiego, który był popychany i został opluty na wiecu Donalda Tuska.
mikrofon studio radio - Pixabay
Fot. Pixabay

Gość popołudniowej rozmowy powiedział, że dużym problemem jest brak reakcji organizatorów wiecu na to, co się zdarzyło.

My nie mamy sił, ani środków, żeby to robić, ale będziemy się przyglądać i wszyscy dziennikarze, ze wszystkich mediów, niezależnie od ich zaangażowania, powiedzmy politycznego, powinni protestować i jeszcze raz protestować. Dlaczego? Wielokrotnie to dzisiaj mówiliśmy – to może dotknąć także ich.

- powiedział Hubert Bekrycht.

Podkreślił, że jeśli dziennikarze będą czuli się zagrożeni na wiecach politycznych, to przestaną przychodzić, a przez to sami politycy nie osiągną swoich celów, ponieważ to dzięki dziennikarzom docierają do wyborców.

PONIŻEJ CAŁY ZAPIS ROZMOWY

Roman Wawrzyniak: Zacznijmy od przypomnienia, co spotkało dziennikarza TVP Adriana Boreckiego podczas wiecu zwolenników szefa Platformy Obywatelskiej, Donalda Tuska?

Hubert Bekrycht: TVP Info pokazała niezbite dowody w tej sprawie, bo to jest taśma, a jak wiadomo, taśma nie kłamie. Redaktor Borecki został zaatakowany kijami od flag. Miało to przeszkodzić mu w wykonywaniu obowiązków. Później został wyzwany i opluty. To szczególnie bulwersujące. Jak rozmawiałem wczoraj z redaktor Jolantą Hajdasz, która jest szefową Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, przypominam sobie, żę takie wzmożenie, szczególnie zwolenników opozycji, chociaż to mógł być każdy wiec, odbywa się właśnie przed wyborami. To jest szczególnie niepokojące, a tym bardziej żal, że nikt z tego wiecu Donalda Tuska, nie zareagował, a przecież są tam jakieś służby.

To jest pytanie, które należałoby postawić. Nawet, jeśli znajdzie się w tłumie ktoś, kto przekracza granice prawa, czy dobrego obyczaju i zachowuje się po prostu chamsko, to może bardziej niepokojąca jest ta kwestia, o której Pan wspomina. Te zachowania fanów Donalda Tuska nie spotkały się z żadną reakcją, z żadnym sprzeciwem wobec tego rodzaju przemocy. To jest chyba bardziej niepokojące.

To prawda, ma Pan rację. Jeszcze bardziej niepokojące, jeżeli mogę stopniować ten niepokój, o którym rozmawiamy, jest to, co powiedział pan Marcin Kierwiński, a to są, jak się zdaje, usta Donalda Tuska, czyli ktoś w rodzaju rzecznika prasoweg Platformy Obywatelskiej. On powiedział, że oni nie widzą żadnych… że to wręcz źle, że redaktor Borecki poszedł na taki wiec. To, zdaje się, że jest w ogóle przekroczeniem wolności prasy i nie mogę o tym mówić spokojnie. Albo jest państwo prawa i na wiecach różnych partii zdarzają się różne historie, bo ludzie przychodzą w emocjach i na każdym wiecu może się coś takiego zdarzyć, ale wtedy ludzie odpowiednio reagują. Większość społeczna by zareagowała tak, że powiedziałaby „daj spokój”, „proszę go odizolować”, „panie redaktorze, tu jest następna droga, proszę tędy” – tyle. Wystarczy tyle. Przecież nikt nie obiecywał, że praca dziennikarska, a wielokrotnie mi się zdarzało być w takiej sytuacji, a nawet niedawno, jak pan redaktor Borecki, że to jest praca przy układaniu kwiatów. To jest przecież praca z ludźmi, na czas, w emocjach. To, co już powiedziałem, te emocje są tutaj ważne, ale nikt z tłumu… może ktoś nie widział tej sytuacji, ale nie chce mi się wierzyć, żeby służby tzw. „ochrony” tego nie widziały. A wypowiedź pana Kierwińskiego, to proszę już każdy słuchacz musi sobie…

Każdy widział te nagrania, po których znalazłem wypowiedź pana Grabca z PO, który próbował odwrócić kota ogonem, mówiąc, że to poszkodowany zachowywał się napastliwie, zaczepiał i prowokował uczestników. Usprawiedliwiał agresorów i ubliżał samemu poszkodowanemu. Czy stosunek polityków PO do dziennikarzy nie pokazuje nam czasem ich stosunku do wolności słowa? Na wiecach sami mówią o wolności, konstytucji, itd…

To, co powiedział Kierwiński… Nie słyszałem pana Grabca, ale słyszałem Kierwińskiego. Gdybym był świadkiem tej konferencji, gdybym był na tej konferencji dziennikarzem, to bym zadał pytanie, czy w takim układzie, jeżeli chcecie obarczyć odpowiedzialnością wchodzącego i nie zapewniacie mu bezpieczeństwa, to gdzie tu jest wolność słowa? Nie ma tej wolności słowa na wiecach opozycji. Nie chcę tego rozciągać na całą opozycję, bo troche inaczej jest na wiecach i spotkaniach Hołowni. Wiece Lewicy też się czasem wymykają spod kontroli. Mówię z perspektywy Łodzi, w której mieszkam, ale to nie są częste przypadki. Po prostu też dziennikarz musi być odpowiedzialny, ale w zachowaniu Boreckiego nie widziałem niczego, co byłoby przekroczeniem tej odpowiedzialności.

Próbował podstawić mikrofon i zadać pytanie.

Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że są pewne walory emocjonalne, a le z drugiej strony są wartości, których nie wolno przekraczać, a on ma prawo pytać.

Prawo  jest też takie, że organizatorzy wieców mają obowiązek zapewnić bezpieczeństwo nie tylko uczestnikom, ale też wykonującym obowiązki zawodowe, będącym w pracy, dziennikarzom. Bez względu na to z jakich mediów są ci dziennikarze. Czy tutaj nie doszło do złamania prawa?

Rozciągnąłbym przypadek Boreckiego na wiele przypadków, które zdarzały się przez 8 lat, kiedy mamy do czynienia z Polskim Radiem, telewizją, PAPem, w którym pracuję. Wielokrotnie widziałem przypadki naciągania tej odpowiedzialności. To znaczy, idzie się do organizatorów i prosi się, żeby móc wejść i porozmawiać, a oni mówią – „nie, nie, to nie jest możliwe” itd. To jest pierwszy problem. Drugim problemem jest to, że jeżeli już jesteś, jako dziennikarz na takim wiecu, w tym wypadku mówimy o opozycji, to oczywiście nie wolno prowokować, ale to, że się wykonuje…  przypadek był jeszcze w Warszawie – ktoś, kogoś przepychał… spróbuj powiedziać na wiecu, że robisz relację do Gazety Polskiej, albo do radia publicznego, albo do telewizji… To jest niedopuszczalne. Nie przypominam sobie, żeby z drugiej strony były takie sytuacje…

Nie oczekuję jakiejś solidarności między dziennikarzami i pracownikami innych mediów, ale jakiegoś sprzeciwu, bo to jest interes nas wszystkich dziennikarzy, ich również. Nikt nie chciałby, żeby ktokolwiek był w tej sposób traktowany gdziekolwiek. Są dziennikarze w takiej sytuacji w czasie pracy, wykonują swoje obowiązki. Pytałem o to, czy nie doszło do złamania prawa,  mieliśmy niedawno w Poznaniu, pewnie pan słyszał, głośny wyrok trzech lat bezwzględnego więzienia dla młodej studentki z Poznania, Mariki, za próbę wyrwania tęczowej torby uczestniczce tzw. „Marszu Równości”. Tutaj mamy fizyczny atak, oplucie i nic się z tym nie dzieje. To jest coś niewiarygodnego.

Oczywiście, to, co zrobiła pani Marika, to nie można tego pochwalić, ale, na Boga, nic się tamtej pani nie stało i została postawiona przed sądem. Sąd okazał się w tym wypadku jakimś średniowiecznym trybunałem, który zamknął tę panią to więzienia. Mogę stawiać dolary przeciwko guzikom, że sąd, jeżeli miałby na wokandzie sprawę Boreckiego i tych plujących i opluskwiających w sposób werbalny redaktora i Telewizję Polską ludzi, to nie skazałby tych ludzi na trzy lata bezwzględnego więzienia.

Co nie znaczy, że nie możemy protestować. Musimy protestować, bo inaczej… Kampania się właściwie dopiero rozpoczęła, a do tego zdarzenia doszło w pierwszym dniu kampanii, a dla dobra wszystkich to stanowisko, które wydało Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w tej sprawie powinno być dyskutowane i nagłaśniane we wszystkich.

Jedna uwaga. Nawet, gdyby Centrum Monitoringu Wolności Prasy miało pracować, a mówię to w imieniu koleżanki Jolanty Hajdasz, ale podejrzewam, znając jej charakter i znając jej kontakty w Polsce, to każdy tego typu przypadek będzie objęty monitoringiem. My nie mamy sił, ani środków, żeby to robić, ale będziemy się przyglądać i wszyscy dziennikarze, ze wszystkich mediów, niezależnie od ich zaangażowania, powiedzmy politycznego, powinni protestować i jeszcze raz protestować. Dlaczego? Wielokrotnie to dzisiaj mówiliśmy – to może dotknąć także ich. Dziennikarz to jest, przepraszam za określenie, taśmociąg między politykiem w tym przypadku, a mówimy o kampanii wyborczej, a odbiorcą. Jeżeli dziennikarzy nie będzie, z jakichkolwiek mediów, to polityk nie osiągnie swoich celów. W ogóle na świecie to jest tak, że jeżeli dziennikarz znajdzie się w takiej sytuacji, to automatycznie działają służby i automatycznie działają służby organizatora. Tego niestety zabrakło w przypadku Boreckiego. Obyśmy nie mieli więcej takich przypadków w t ej kampanii.

Z pewnością z uwagą będziemy śledzić tę  historię i to, jak ona się zakończy, bo miejmy nadzieję, że dojdzie do znalezienia sprawców tego napadu i oplucia redaktora Boreckiego.

Bardziej niż sprawców, niestety, trzeba by cały czas nadzorować polityków, którzy pozwalają na takie hańbiące postępowanie.

To zupełnie inna para kaloszy, ale w czasie kampanii bardzo ważna. Może uwrażliwimy przynajmniej część wyborców na ten aspekt sprawy. Dziękuję za rozmowę.

Moje uszanowanie.

https://radiopoznan.fm/n/9n3WJo
KOMENTARZE 0