"Maluch" jest więc całkowicie nowy – tak jakby wyszedł z fabryki. Różni się jednak od oryginału, jest pomniejszony, a na dachu ma ogromną dziurę, do której wrzuca się... nakrętki.
Brakuje silnika, podzespołów, ale właśnie o to chodziło w tym wszystkim. Ponieważ auto miało mieć dużo miejsca w środku, by pomieścić sporo nakrętek. Pieniądze z ich sprzedaży, będą później przekazywane na cele charytatywne w naszej gminie
- mówi Damian Grzelak, prezes fanklubu PCT 126 p. i klasyków PRL z Lubasza.
W Polsce mamy mnóstwo takich pojemników, ale zwykle to są serduszka. Więc dlaczego "maluch"?
Po naszym pierwszym charytatywnym zlocie fiata 126 p. w Lubaszu. Pomyślałem, że możemy przecież zrobić coś nowego i oryginalnego. Chodziło o to, by pojemnik wyróżniał się w okolicy i zachęcał mieszkańców gminy do pomagania
- wyjaśnia Damian Grzelak.
Maluch stoi w Lubaszu zaledwie kilka dni, a już widać efekty.
Myślę, że mamy już 100 lub 150 kilogramów nakrętek – to oczywiście tylko przypuszczenia. Ile tak naprawdę ten maluszek może pomieścić, dowiemy się dopiero, jak go opróżnimy, a potem zważymy wszystko na skupie
- podsumowuje Grzelak.
"Malucha" znajdziemy na terenie lubaskiej parafii – w miejscu, gdzie łączy się droga wojewódzka i popularna trasa nad lokalne jezioro.