NA ANTENIE: DRIVING AWAY FROM HOME/IT'S IMMATERIAL
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

L. Dudziak: "Jeżeli ktoś nie ma empatii, to nie może pracować w takich jednostkach"

Publikacja: 22.11.2023 g.20:54  Aktualizacja: 23.11.2023 g.11:51
Poznań
Legendarny piłkarz Lecha Poznań 82-letni Czesław Szczepankiewicz został skrzywdzony w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym przy ulicy Mogileńskiej w Poznaniu. Tak uważa poznańska radna Lidia Dudziak. Mówiła o tym we wtorek na sesji.
Poznański Zakład Opiekuńczo-Leczniczy przy ul. Mogileńskiej w Poznaniu mogileńska zakład opieki - Wojtek Wardejn - Radio Poznań
Fot. Wojtek Wardejn (Radio Poznań)

Mężczyzna niestety zmarł. Lidia Dudziak pokazała zdjęcia rąk pacjenta, które - jej zdaniem - były związane bandażem elastycznym. W Wielkopolskim Popołudniu Radia Poznań radna mówiła, że osoba, która związała pana Czesława, nie ma serca.  

Z tego, co się zorientowałam będzie kontrola w tej jednostce, komisja rewizyjna się wybiera. Rada społeczna jest uczulona, podobnie jak inne rady społeczne. Nie chodzi o to, żeby komuś robić przykrości, ale chodzi o to, że takich rzeczy nie może być, to niedopuszczalne. Nikt nie chciałby widzieć swojego bliskiego tak związanego, bo chyba by mu serce pękło. Jeżeli ktoś nie ma empatii, to nie może pracować w takich jednostkach

- dodaje radna Dudziak.

PONIŻEJ CAŁY ZAPIS ROZMOWY

Roman Wawrzyniak: Wstrząsające doniesienia z Poznańskiego Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego przy ul. Mogileńskiej w Poznaniu. Tak zaniedbanego pacjenta, który z zakładu trafił do szpitala personel nie widział. Mężczyzna, to były piłkarz Lecha Poznań. Zmarł w szpitalu. Czy nadzorujące zakład opiekuńczy przy Mogileńskiej władze Poznania wiedzą co dzieje się w ich placówce? Gościem była interweniująca w sprawie warunków pobytu seniorów w zakładzie przy Mogileńskiej radna Miasta Poznania, Lidia Dudziak, PiS.

Lidia Dudziak: Jestem emocjonalnie związana z tą sytuacją ponieważ monitorowałam tę sytuację leczenia pana Czesława, na prośbę legend Lecha. Jak zobaczyłam zdjęcia od rodziny to nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Jestem w stanie zrozumieć, że nie ma personelu, lekarzu, ale jak się coś takiego widzi, to nic się nie broni w takiej sytuacji.

Ten pan na końcu trafił na Mogileńską w celu ratowania życia i zdrowia, był po wylewie. Już zaczął sam pić, mówić pojedyncze słowa, nadzieja była, że uda się, że jeszcze pożyje. Wszystko było dobrze, rodzina odwiedzała. W pewnym momencie w związku z covidem decyzja była, że nie ma odwiedzin. A ten pan szykował się do innego szpitala, to chcieli się jeszcze z nim widzieć, bo nie wiedzieli, co to może być. Weszli i zobaczyli ojca rękę zmiażdżoną od bandaża, który był przywiązany do łóżka, czy miał obwiązane. Jeszcze kilka dni i doszłoby do martwicy. Pojechał na Szwajcarską.

Pielęgniarki mówiły, że tak zaniedbanego pacjenta jeszcze nie widziały.

To rodzina usłyszała. Zaczęło się od kąpieli i zabezpieczenia. Był odpażony - nie wiem, czy dlatego, że był na Mogileńskiej, czy wcześniej. Ze starszymi ludźmi, którzy nie są przewracani na boki różne rzeczy się dzieją. Powinien pewnie być przewracany. Chodzi o tą konkretną rzecz, która się stała, bo nawet jak pacjent jest niespokojny to dostaje leki... Ale nie wiem, czemu był przywiązany. Przywiązanie jest karygodne. Tej sytuacji - przywiązania tak mocno bandażem, że aż stanęła prawie krew - to jest nie do przyjęcia.

Jeśli pielęgniarki mówią, że musiały go umyć. To jest zatrważające. Tak to wygląda, jakby opieki higienicznej przy Mogileńskiej nie było.

Nie wiem, czy tam jest za mało ludzi.

Ja rozumiem, że władze Poznania zajmują się przesuwaniem terminów, niedotrzymanych remontów, ale czy to oznacza, że nie sprawują realnej kontroli nad podmiotami, zakładami opiekuńczymi, które prowadzą jako miasto?

Jest wydział zdrowia, który nad tym czuwa, są rady społeczne, ale rady społeczne raczej nie są od tych rzeczy. Ale ja myślę, że miasto jakoś czuwa na zasadzie sprawozdań. Z tego, co się zorientowałam będzie kontrola w tej jednostce, komisja rewizyjna się wybiera. Rada społeczna jest uczulona, podobnie jak inne rady społeczne. Nie chodzi o to, żeby komuś robić przykrości, ale chodzi o to, że takich rzeczy nie może być, to niedopuszczalne. Nikt nie chciałby widzieć swojego bliskiego tak związanego, bo chyba by mu serce pękło. Jeżeli ktoś nie ma empatii to nie może pracować w takich jednostkach.

Żeby dostać miejsce w tym zakładzie, trzeba czekać.

Tak, jest kolejka. Często interweniujemy w przypadku ludzi samotnych. Miałam sytuację, że zabiegałam o samotną panią z Łazarza i nie mogła być sama w domu. Też niestety tam umarła. To nie jest za darmo. Ci ludzie płacili 4000 zł za tego pana. My nie mamy takich emerytur, normalni ludzie.

Czy będą konsekwencje, wobec kogo?

Ja prosiłam pana prezydenta, żeby to wyjaśnił, ja rozumiem, że każdy będzie się tłumaczył, ale zostawiając już te wszystkie zdrowotne sprawy, na które ja nie mam wpływu, to ta konkretna musi być wyjaśniona. Miałam kilka telefonów w tej sprawie. Po to inwestujemy w nasze ośrodki, ten był po remoncie, żeby ci nasi seniorze mieli jak najlepszą opiekę. Oddajemy naszych seniorów w ręce, które liczymy, że będą dobrymi rękoma, żeby przynosiły ulgę, a nie cierpienie. Ciepią, bo to wiemy od rodziny.

Kiedy wyniki kontroli?

Myślę, że pan prezydent się ustosunkuje, on jest teraz chory, niech się wykuruje. Komisja rewizyjna już niezależnie od tego szykowała się na kontrolę. Są rzeczy, na które my nie mamy wpływu, szpitale mamy wojewódzkie, ale na swoje miejskie, gdzie są rady społeczne, mamy wpływ. Opieka musi być tam jak najlepsza, żeby nie było złych opinii o tych miejscach. Może to wypadek przy pracy.

Ale nawet jeśli to wypadek przy pracy, to rzutuje na pracownikach, którzy tam wylewają tam krew i pot.

Ten, kto związał pana Czesława, zasłużonego piłkarza Lecha, napastnika, który miał świetny kontakt z młodzieżą. On w kwietniu szusował na nartach. Ten, co go związał, absolutnie nie miał serca.

https://radiopoznan.fm/n/KIWH4R
KOMENTARZE 0