Przypomniał rolę, jaką w demokratycznej rzeczywistości powinny odgrywać media publiczne.
To jest podstawa demokratycznego państwa i narodu. Do tego, żebyśmy mieli w Polsce wolne media dochodziliśmy bardzo długo i w długiej walce najpierw z komunistami a potem w III RP. Czwarta władza jest niezwykle istotna, bo za pośrednictwem wolnych mediów może społeczeństwo wzajemnie się komunikować, przekazywać sobie idee, ale także promować określony świat wartości, zarówno w sferze kultury, obyczaju, gospodarce i polityce
- mówił prof. Stanisław Mikołajczak.
Profesor Mikołajczak powiedział, że dziennikarzy wyrzucano w stanie wojennym. Jego zdaniem na takie działania nie może być zgody dziś.
Poniżej pełny zapis rozmowy:
Roman Wawrzyniak: Dlaczego świat naukowców stowarzyszonych w ramach AKO z całego kraju postanowił zająć wspólne stanowisko w sprawie mediów w Polsce i wolności słowa?
Stanisław Mikołajczak: Bo to jest podstawa demokratycznego państwa i narodu. Do tego, żebyśmy mieli w Polsce wolne media dochodziliśmy bardzo długo i w długiej walce najpierw z komunistami a potem w III RP. Czwarta władza jest niezwykle istotna, bo za pośrednictwem wolnych mediów może społeczeństwo wzajemnie się komunikować, przekazywać sobie idee, ale także promować określony świat wartości, zarówno w sferze kultury, obyczaju, gospodarce i polityce. Z zaniepokojeniem i zaskoczeniem przyjąłem zapowiedzi opozycji, że będzie zwalczać pluralizm medialny. Wydawało mi się, że ta sytuacja w Polsce nie zaistnieje, że to na tyle weszło w funkcjonowanie, że jest to oczywiste, że demokracja wymaga wolnych mediów. W latach 90. dwa razy zakładałem komitet broniący telewizję publiczną, jak wyrzucano ludzi Walendziaka, po tym, jak postkomuniści przejęli władzę. Wydawało mi się, że czas walki o wolne media dobiegł końca, że III RP. Okazuje się, że dla opozycji tak nie jest.
Tymczasem są przez takie media, jak Gazeta Wyborcza tworzone listy proskrypcyjne dziennikarzy, których ma dotknąć zakaz wykonywania zawodu. Taka sytuacja chyba pierwszy raz się zdarza od 1989 roku i jest praktyka wyniesioną ze stanu wojennego. Co realizacja takiego planu może oznaczać dla Polaków, którzy maja prawo do wolnych mediów o różnym oglądzie rzeczywistości?
Fałszywy przekaz informacyjny prowadzi do fałszywych postaw i fałszywych wyborów i dlatego jest to tak groźne. Pan wspomniał o praktykach, które były w stanach wojennym. Wtedy wyrzucano dziennikarzy z pracy, wyrzucano ich z zawodu, ale to był system komunistyczny w bardzo opresyjnej postaci i jeżeli się do tego dzisiaj nawiązuje, to jest dowód na to, że proponuje nam się jakieś bardzo autorytarne rządy, autorytarne państwo. Na to nie może być zgody. Na naszą sytuację medialną wpływa jeszcze to, że znaczna część mediów ma właścicieli zagranicznych. To sytuacja, która nie istnieje w żadnym innym kraju europejskim. Były próby sprzedania kiedyś jednej z gazet niemieckich — podniósł się taki larum, że Anglicy nie mogli tego tytułu przejąć. A u nas zdecydowana większość gazet było w rękach niemieckich. W momentach ważnych gazety te nie prezentowały polskiego punktu widzenia, tylko zbliżony do niemieckiego. To chore. Zaniechaniem władzy prawicy było to, że nie doprowadzono do uporządkowania własnościowych spraw w zakresie mediów gazetowych i elektronicznych.
Podział na rynku mediów w Polsce jest zdecydowanie zachwiany, zwłaszcza w odniesieniu do naszych zachodnich sąsiadów, gdzie nie ma mowy, żeby Polak miał tam ogólnopolską gazetę czy telewizję. Ale może chodzi o to, żeby było jak za rządów PO-PSL, kiedy wszystkie telewizje mówiły w ten sam sposób. Podobnie rozgłośnie radiowe.
Ma pa rację. Cudem było, że mimo monopolu informacyjnego prawicy udało się w 2015 roku przekonać społeczeństwo do radykalnej zmiany władzy. To, co przeżyliśmy w ostatniej kampanii wyborczej pokazuje, że stan wpływania przez media na świadomość społeczeństwa jest inny, niż w 2015 roku. Społeczeństwo podlega daleko idącej manipulacji medialnej. Nie tylko telewizyjnej czy radiowej, coraz większe znaczenie mają portale internetowe. Tam również opozycja ma dużą przewagę i zachowuje się bezwzględnie.
Gdyby doszło do wyłączenia mediów publicznych lub ich zatrzymania - faktycznie będzie, jak kiedyś, czyli jeden przekaz. Czy pan się spodziewa, że gdyby opozycja stworzyła rząd może doprowadzić do dyktatury i po prostu łamać prawo odwołując np. Radę Mediów Narodowych czy Krajową Radę Radiofonii i Telewizji, która ma regulować rynek mediów.
Jak się zachowają - nie wiem, ale zapowiedzi mają brutalne. Ten przekaz, który był stosowany w kampanii wyborczej przez tamtą stronę bardzo źle wróży realnym zachowaniom w tej materii. Jestem w tej mierze dość dużym pesymistą. Staramy się uczulać opinię publiczną, że tylko opinia publiczna może się takim działaniom przeciwstawić.
Jeden z byłych posłów zgłosił do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa w związku z listami proskrypcyjnymi. W gazecie opublikowano imiona i nazwiska osób, które pełnią różne funkcje publiczne w mediach. Jutro być może uda mi się o tym porozmawiać, już teraz zapraszam. Panie profesorze, bardzo dziękuję za rozmowę.