Pandemia znacznie obniżyła liczbę przejazdów, ale według danych urzędu miasta, dotyczy to wyłącznie tradycyjnych taksówek. Większość klientów zamawia transport przez aplikacje Bolt lub Uber.
"Miejskie przepisy ograniczają możliwość zmiany ceny w taksówkach" – skarży się prezes Poznańskiego Stowarzyszenia Taksówkarzy, Zbigniew Wrona.
To nie dotyczy kierowców, którzy jeżdżą na aplikacjach, bo oni stosują tak zwane przeliczniki i nikt się tym nie interesuje. Kierowca, który jeździ dla aplikacji, ma tak zwaną ruchomą cenę, czyli w momencie, kiedy bardzo pada śnieg i jest ślisko, jeździ dziesięć razy więcej niż normalnie, a kiedy nie ma ruchu, ta cena też jest inna. Po prostu są nierówne warunki
- uważa Zbigniew Wrona.
Prezes stowarzyszenia wskazuje, że kierowcy wynajmowani przez aplikacje regularnie łamią przepisy dotyczące przewozów. Dotyczy to między innymi oznakowania i wyposażenia pojazdu oraz kwalifikacji i uprawnień kierującego.
Służby miejskie tego nie pilnują
– zwraca uwagę Zbigniew Wrona.
Dane straży miejskiej sprzed dwóch lat pokazują, że prawie dwie trzecie nieprawidłowości w taksówkach, wykryto właśnie u kierowców Bolta lub Ubera.
Na terenie Poznania działa obecnie jedenaście firm i organizacji zrzeszających taksówkarzy. Ośmiu pośredników to tradycyjne „radio taxi”. Usługi transportowe w mieście świadczy w sumie 5708 taksówek.