NA ANTENIE: 00:00 Klasyka muzyczna I/
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

"Poezja jest szczególnym rodzajem języka"

Publikacja: 08.09.2017 g.14:11  Aktualizacja: 07.09.2017 g.11:44
Poznań
Rozmowa Macieja Mazurka z Krzysztofem Kuczkowskim, poetą, redaktorem naczelnym dwumiesięcznika „Topos”.
Krzysztof Kuczkowski - Tadeusz Majewski
/ Fot. Tadeusz Majewski

Maciej Mazurek: Pana wiersze to ironiczny komentarz do naszych niepoetyckich czasów. „Niepoetyckich” w znaczeniu – skażonych materializmem. Nie znaczy to, że nie doceniamy w tych niepoetyckich czasach samochodu i lodówki. Duchowość to tylko procesy chemiczne. Jak w ogóle być poetą, gdy epoka wszystko redukuje do materii, a to, czego nie widać, tego nie ma?

Krzysztof Kuczkowski: Wszystkie czasy były nie-poetyckie, jedne bardziej, inne mniej. Nasze są bardziej. 

Człowiek zawsze wolał mieć, niż nie mieć, ale w naszych czasach chyba rzeczywiście bardzo lubi mieć. Czy jednak może być inaczej, skoro nie dostrzegamy, ba, już nawet nie przeczuwamy ukrytego piękna tego, czego nie widać, a mówimy tu naturalnie o sferze ducha, o rdzeniu życia, albo – jak pisał Platon w „Fajdrosie” – o duchowym świetle płynącym od „istoty istotnie istniejącej”. Musimy zatem szukać oparcia w tym, co widać, a widać właśnie „samochód i lodówkę”. Stąd konsumpcjonizm, który stał się religią zachodnich społeczeństw żyjących w materialnym dobrobycie, a który również w Polsce ma niemałe grono fanatycznych wyznawców. Konsumpcjonizm hierarchizuje społeczeństwo. Najwyższe szczeble na drabinie prestiżu zajmują ci, którzy konsumują najwięcej. Ci, którzy konsumują mało, są w zasadzie elementem zbytecznym, bo nędzne ofiary składają ekonomizmowi, jednemu z bożków nowoczesnego świata. Obawiam się, że większość poetów jest takim właśnie elementem zbytecznym. Zajmują się bowiem dziwacznymi rzeczami, dziwnymi, bo dla większości niezrozumiałymi, ba, utrzymują, że te dziwne rzeczy są nadzwyczajnie ważne, bo przywracają światu sens.

Natchnienie jedni nazywają pocałunkiem muzy, a to są kopniaki i guzy? Jak to jest z tym natchnieniem?

Natchnienie, podobnie jak nauka, czasami idzie w las, a czasami z niego wraca. Słowem – natchnienie raz jest, raz go nie ma. Częściej nie ma. Możemy też powiedzieć inaczej, natchnienie, to maksymalne napięcie psychofizyczne, podczas którego otwiera się wewnętrzne ucho i wewnętrzne oko, a wtedy dzieją się rzeczy niesłychane – rozmawia dusza z człowiekiem i opowiada mu historie nie z tego świata.

Dla Pana poezji zasadnicze tło stanowi chrześcijaństwo. Czym ono jest dla poety?

Powiem, czym jest dla mnie osobiście… Matecznikiem. Czymś, w czym można zamieszkać, ukorzenić się, z czego można czerpać siłę i nadzieję. Czymś, na czym można budować i do czego zmierzać. Jest źródłem i wodą z niego wypływającą. Jest prawdą, która wyzwala. Chrześcijaństwo, tak jak i poezja, nie ma końca, jest i jednocześnie nieustannie staje się. Jest rzeczywistością dynamiczną. Jestem chrześcijaninem, pisząc wiersze i jestem nim, wierszy nie pisząc. Więc czym chrześcijaństwo jest dla poety? Tym samym, czym dla bankowca, księgowego, polityka, ulicznego sprzedawcy owoców, i dla każdego z nich czymś innym, bo każdy inaczej przeżywa swoją wiarę i inną ma relację z Panem Bogiem.

Dlaczego poezja jest tak ważna w życiu?

Powiem, dlaczego jest ważna w moim życiu. Jest ważna, bo usensownia. Gdyby poezja przestała być sprawą sensu, a stała się zaledwie grą językową, straciłaby dla mnie smak. Dlaczego? Bo poezja sprowadzona do semantycznych igraszek, do gry, siłą rzeczy nie może przekroczyć progu poetyckiego poznania, jest namiastką tego, czym powinna była być. A powinna być przekroczeniem, wkroczeniem w świat inny, albo bardziej precyzyjnie – w świat Innego. Powinna stawiać nowe pytania i uparcie dążyć do uzyskania na nie odpowiedzi, choćby to były odpowiedzi niemożliwe. Mówię to w przekonaniu, że poezja to jedna z najdoskonalszych form doświadczania integralności istnienia. A może odzyskiwania integralności istnienia? Poeta Robert Gawłowski swój tomik zatytułowany Marco Polo (1987), kończy wyznaniem: „Cieszą mnie cząstki wiecznego tekstu, Który jest mi dany. Wielki to dar, lecz trzeba go nieustannie odnawiać. Dlatego piszę”.

Poezja odnawia język?

- Naturalnie, tak. To wielki temat… Świat staje się w języku. Język staje się w świecie. Język i świat nie są od siebie oddzielone. Pozostają w relacji. Zrozumieć świat, to zrozumieć język, jakim świat do nas mówi. Poezja jest szczególnym rodzajem języka. Mową świętą króla i żebraka, proroka i kłamcy. Kiedy mowa wysycha, kostycznieje, kiedy słowa poddawane miażdżącej presji manipulacji i oportunizmu przestają znaczyć to co znaczą, to właśnie poezja odnawia język, przywraca mu kondycję. Poezja zawsze jest w kontrze do tzw. dyskursu dominującego. Rozsadza go. Proszę zwrócić uwagę, jak wielką rolę odgrywa poezja w czasie rozmaitych przesileń społecznych i politycznych, i odwrotnie, narody żyjące w długotrwałym dobrobycie, starzejące się mentalnie, karlejące, zasklepiające się w takiej czy innej ułudzie ideologicznej, pogrążają się w aksjologicznym marazmie. Tracą wielką poezję.

Będąc redaktorem naczelnym „Toposu”, stworzył Pan wokół tego pisma znaczące w Polsce środowisko intelektualne. Czy miał Pan jakąś strategię? Jak się to dokonało?

- Nie, nie miałem żadnej strategii. Uczyłem się na błędach własnych i cudzych. Wzrastałem razem z czasopismem i razem z „Toposem” dojrzewała całkiem liczna grupa poetów, krytyków, młodych naukowców. W życiu narobiłem mnóstwo głupstw, jednak zawsze dążyłem do – najpierw – jakiejś prawdy, a potem już po prostu do prawdy. Starałem się nie oszukiwać siebie i innych, ale też nie lubiłem sytuacji, gdy ktoś usiłował mnie oszukać, podejść, ocyganić. Szekspirowski Poloniusz, wyprawiając na kontynent swojego syna, radzi mu: „rzetelnym bądź sam względem siebie”. Wierność samemu sobie, swoim intuicjom, zawsze przynosi efekty.

„Topos” jest czasopismem literackim, zajmującym się głównie poezją, ale nie tylko. Zwróciłem uwagę na to, że udaje się Panu trzymać pismo z dala od doraźnej polityki. To dobra obserwacja?

- Nie zawsze to się udaje, ale też niespecjalnie staram się to robić. To robi się samo. Może dlatego, że polityka jest doraźna, a ja jestem otwarty na przeciąg wieczności. Mówiąc to, mam na myśli zmysł metafizyczny. Osoby które go mają, rozpoznają się i przyciągają do siebie. Nie mówię tutaj o fantastach czy wizjonerach, chociaż naturalnie nic przeciwko nim nie mam, często są to osoby bardzo barwne i wyraziste, ale o ludziach, którzy odczuwają istotę walki, której jesteśmy świadkami i współuczestnikami. Powtórzę za T.S. Eliotem, który w swoich Rozważaniach po Lambeth, pisał: „Rzeczywisty bowiem konflikt istnieje nie pomiędzy dwoma różnorakimi zbiorami moralnych reguł (czy uprzedzeń), lecz pomiędzy wiarą w Boga i ateizmem”. Prościej nie można tego powiedzieć.

Rozmawiał Maciej Mazurek

Krzysztof Kuczkowski poeta, ur. 1955 w Gnieźnie, ukończył filologię polską na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. W latach osiemdziesiątych zamieszkał w Sopocie, gdzie w 1993 roku założył Dwumiesięcznik Literacki „Topos”, którym kieruje do dziś. Organizator Ogólnopolskiego Konkursu im. Rainera Marii Rilkego i Festiwalu Poezji w Sopocie. Debiutował tomikiem Prognoza pogody (1980), opublikował dwanaście zbiorów wierszy. Pracował m.in. jako redaktor w „Tygodniku Sopot”, redaktor naczelny pisma „Gitara i Bas”, wykładał na Podyplomowych Studiach Literacko-Artystycznych UJ, obecnie jest dyrektorem sopockiego Dworku Sierakowskich – jednego z głównych ośrodków życia kulturalnego w mieście. Laureat licznych nagród, m.in. Nagrody Specjalnej Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (2007), Srebrnego Medalu Zasłużony Kulturze Gloria Artis (2008), Nagrody Nowej Okolicy Poetów za dorobek poetycki (2008). Tłumaczony na języki angielski, chorwacki, czeski, francuski, niemiecki, rosyjski, serbski.

Treść
https://radiopoznan.fm/n/k7XscE
KOMENTARZE 0