NA ANTENIE: BED OF ROSES/BON JOVI
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

O indoktrynacji dzieci i młodzieży

Publikacja: 23.11.2020 g.12:13  Aktualizacja: 23.11.2020 g.12:23
Poznań
Recenzja Macieja Mazurka.
Alfons Heck: „Dziecko Hitlera” wyd. Replika, Poznań 2020 - Okładka
Fot. Okładka

Jest to bardzo rzetelna opowieść o indoktrynacji dzieci i młodzieży napisana po wielu latach od zakończenia II wojny przez jednego z owych młodych przedstawicieli Hilterjugend. Tym cenniejsza, że takich świadectw nie jest wiele i do tego napisanych przez osoby obdarzone literackim talentem. Książka „Dziecko Hiltera” to wnikliwa wiwisekcja duszy chłopca, którego pochłonęły idee narodowego socjalizmu. Jej autor Alfons Heck miał dziewięć lat, gdy wyruszał na norymberski Reichsparteitag – doroczny uroczysty wiec narodowych socjalistów. Taki wiec nazistów był swoistą ogromną mszą ku czci Fuhrera. Jako członek Jungvolku, młodszej sekcji Hitlerjugend, mały Alfons, wraz z tysiącami zafascynowanych młodych ludzi słuchał histerycznej i uwodzącej przemowy swego najwyższego przywódcy, boga nowego świata, z dominującą w nim rasą germańską, Adolfa Hitlera.  

Wstępując do Jungvolku wierzył, jak większość ówczesnych Niemców w dwa dogmaty nazizmu: przyrodzoną wyższość rasy germańsko-nordyckiej i całkowite podporządkowanie dobru Niemiec, uosabianych przez Fuhrera.     

Alfons Heck (1928-2005) za sprawą członkostwa w Hitlerjugend, ponieważ być bardzo zdolny i inteligentny, został hitlerowskim oficerem i fanatycznym zwolennikiem nazizmu. Po zakończeniu wojny wyemigrował do USA. Zaczął pisać o swoich młodzieńczych doświadczeniach. Chciał zrozumieć co się z nim działo. I nie pisał o swoim i swego pokolenia uwiedzeniu nazizmem po, to by siebie oskarżać, przepraszać, udawać skruchę, co dzisiaj jest takie modne. Opisuje siebie i rzeczywistość w której tkwił w sposób w jakimś sensie afirmatywny, bo przecież nie mógł, jeśli miał być uczciwy, wyrzec się kilku kluczowych lat dla swojego życia. Nie przykłada do swego opisu moralności czy języka politycznej poprawności. Było jak było. Czasami wręcz fantastycznie, gdy opisuje Heck szkolenia młodzieży męskiej na szybowcach, jako przygotowanie do służby w Luftwaffe, w czym się wyróżniał, lub obyczaje panujące na obozach twarde ale na swój sposób braterskie, zastępujące rodzinę. Bo zawsze władzy totalitarnej zależy na oderwaniu dzieci od rodziny, o rozbicie rodziny. Nie inaczej było w Niemczech. Młodzieńcy nie mogli doczekać się kiedy wstąpią do organizacji. Życie w Jungvolku czy Hitlerjugend, mimo obowiązków było ciekawe, bo wolne od rodzicielskiej kontroli, gdyż nacisk na sport czynił obecność w nich bardzo atrakcyjną. Istniał rzecz jasna żeński odpowiednik Hitlerjugend. Heck uczciwie pisze jak fantastyczna była władza, która musiała upajać niczym alkohol, gdy jako szef kilku tysięcy młodziutkich nazistów na przełomie 44/45 roku miał  nieograniczoną władzę nad okręgiem. Przedwcześnie dojrzali młodzieńcy, niekoniecznie blondyni o niebieskich oczach, Heck był zaprzeczeniem tego typu urody, mieli głęboko zakorzenione przekonanie, że są rasą panów, że podbiją świat. Nawet oczywiste klęski Niemiec nie powodowały przebudzeń. Wiara w nazizm i Fuhrera była wręcz religijna, dlatego tak trwała, gdyż wdrukowana w dzieciństwie. Każdy zdrajca był zabity bez wahania, choć on sam żadnej egzekucji nie dokonał. Jak możliwa była tak skuteczna indoktrynacja? Wspomnienia Hecka w tej materii są wręcz instruktażowe. System zagospodarowania emocji i idealizmu dzieci i młodzieży działał perfekcyjnie. Działania dostosowywano do wieku. Zaraz po dojściu do władzy naziści gruntownie przebudowali szkolnictwo. Indoktrynacja zaczynała się już w szkole podstawowej. Sączono nazizm w głowy pięcio- i sześciolatków. Naziści w tej jak i w wielu innych kwestiach byli zdolnymi uczniami bolszewików.  Dzieci miały prawo donosić na rodziców, gdy rodzice nie podzielali entuzjazmu dla nazistowskiej czy komunistycznej ideologii. Cechą systemu totalitarnego jest całkowite zapanowanie władzy nad człowiekiem, nad ciałem i duszą. Nazistowska propaganda była wchłaniana odruchowo jak poranne mleko. Warto poczynić tu uwagę,  że nawet w dojrzałych demokracjach, jeśli takowe  jeszcze istnieją, dzieci są zbyt niedojrzałe, by kwestionować prawdziwość nauczania. Jeśli nie mają wyjątkowo czujnych rodziców, stają się bezbronnymi naczyniami na wszystko, co się do nich wlewa. Są pierwszymi ofiarami wojny ideologicznej, narzędziem za pomocą, którego skryci za nimi macherzy, realizują swoje cele politycznie i ekonomiczne.                 

Opis tego uwiedzenia dzieci i młodzieży dokonany przez Alfonsa Hecka ma wymiar uniwersalny. I to uwiedzenie ideologiczne dzieci, istot bezbronnych wobec manipulacji, bo bardzo emocjonalnych, dokonuje się w naszych czasach, innymi co prawda metodami ale dzieje się. Na przykład histeria rozbudzona wokół problemu ocieplenia klimatu i wdrukowanie w umysły dzieci narracji o zagładzie świata, jeśli politycy nie zaczną wdrażać „właściwej” polityki, przypomina histerię połączoną z gorliwością jaka cechowała młodych członków Hitlerjugend, skorych do natychmiastowego działania. Wykreowana na przywódczynię „wrażliwej” młodzieży, do czasów wybuchu pandemii, dziecko z problemami psychicznymi Greta Thunberg terroryzowała świat nakłaniając młodych do organizowania powszechnego strajku. Dzisiaj sporo jest tzw. autorytetów, które nie wahają się wyprowadzić młodzież na ulice, aby przegonić „faszystowską” władzę. Czytając wspomnienia Hecka nie mogłem pozbyć się, zachowując właściwe proporcje rzecz jasna, poczucia jakiegoś powinowactwa między tamtym a nowym jeśli chodzi o wykorzystanie dzieci i młodzieży i tego, że odradza się jakaś forma totalitaryzmu, a jej znakiem jest właśnie cyniczne wykorzystanie idealizmu dzieci i młodzieży. Na końcu uwaga, że to  co dzieje się obecnie bliższe jest praktyce komunistycznej niż nazistowskiej. Niemniej sam mechanizm jest podobny.        

Alfons Heck: „Dziecko Hitlera” wyd. Replika, Poznań 2020                            

https://radiopoznan.fm/n/hua9Rt
KOMENTARZE 1
Jacek Wróblewski
dżon 26.12.2020 godz. 01:13
Zaraz, zaraz... Czy aby znak hitlerowców na fotografii to nie ten sam symbol, który obecnie nosi tłuszcza na tzw. protestach strajku kobiet?