"Dla klientów to z pewnością korzystne rozwiązanie" – zapewniał Szymon Strojny.
Teraz schodzimy na poziom pojedynczego kredytobiorcy, który taki kredyt zaciągnął. Ja namawiam, żeby z tego korzystać, bo na pewno warto. Jest jeszcze pytanie w jaki sposób będziemy z tego korzystać. Mamy możliwość nadpłacenia raty, przez co później te raty nam spadną. Można znaleźć w internecie kalkulatory, które to wyliczą, bo sytuacja każdego klienta jest trochę inna
- mówił Szymon Strojny.
Do nadpłaty można wykorzystać środki zaoszczędzone w ramach wakacji kredytowych. Większa jednorazowa wpłata obniży kwotę głównie z kapitału kredytu. Comiesięczne spłaty w większym stopniu dotyczą odsetek.
Na wakacjach kredytowych mogą stracić banki, które, z drugiej strony, mają wyższe zyski dzięki podniesieniu stóp procentowych przez NBP. Wakacje mogą mieć jeszcze jeden negatywny skutek.
Pieniądze, które nie pójdą na spłatę kredytu, ale na konsumpcję, to kolejny czynnik, który może jeszcze napędzić inflacje
– stwierdził Szymon Strojny.
Piotr Tomczyk: Czy możemy powiedzieć, że kredyty hipoteczne zaciągane w złotych są dziś już większym problemem niż kredyty zaciągane niegdyś we frankach szwajcarskich?
Szymon Strojny: Moim zdaniem nie. To trudno porównać. W jednym i drugim przypadku będą osoby w lepszej i gorszej sytuacji. Wszystko trzeba analizować indywidualnie. Ale rząd zdecydował się pomóc tylko tym, którzy wzięli kredyt w złotych. Osobiście uważam, że sprawa kredytów frankowych bardziej nadawała się na jakąś całościową regulację, tam było więcej problemów prawnych. Nie chcę wchodzić w szczegóły, bo o tym pisze się od lat. Ta obecna sytuacja z kredytami złotowymi jest klasyczną sytuacją rynkową. Dlaczego rząd zdecydował się pomóc tylko „złotowiczom”? Tego nie wiemy, więc jest to najpewniej decyzja polityczna.
Czyj to jest problem? Klientów, którzy świadomie podpisywali umowy? Czy ktokolwiek powinien ich w tej sytuacji ratować?
To jest właśnie pytanie polityczne. Gospodarowanie jest zawsze obciążone ryzykiem, to ryzyko przy kredytach frankowych było o wiele trudniejsze do oszacowania. Tutaj sytuacja jest bardziej klasyczna, ale rząd postanowił pomóc tym, którzy potencjalnie mogą mieć wzrost rat, to się dopiero zaczyna, ale rząd chce to zrobić rękoma banków. To nie jest żadna inwestycja ze strony rządu, tylko wprowadzona regulacja, która powoduje, że banki będą miały niższe zyski.
Przyjmijmy, że ktoś powinien pomóc kredytobiorcom, a więc kto? Same banki czy także państwo?
Mi się wydaje, że powinniśmy pomagać tym, którzy rzeczywiście są w kłopotach, bo jeżeli ktoś zachorował, nie może pracować, to niewątpliwie należy mu się pomoc ze strony państwa, ale takie rozwiązania już mieliśmy, to nie jest nic nowego.
Wróćmy do źródeł problemu. Polska wyróżniała się na tle innych krajów, jeśli chodzi o sposób zaciągania kredytów hipotecznych. Tylko u nas dominowały kredyty z oprocentowaniem zmiennym. Dlaczego w innych państwach klienci korzystali z kredytów z oprocentowaniem stałym?
Bo mogli – w dużym skrócie.
Czyli możliwości dla klientów polskich były mniejsze?
Oczywiście. Od lat banki w Polsce miały się dobrze. Rozwiązania, jakie przyjmowano, rzadko były na niekorzyść banków. I teraz dotykamy kluczowego problemu w gospodarce, bo od 30 lat banki w Polsce rządzą. Nie mamy rozwiązań dotyczących kredytów frankowych, nie mamy rozwiązań opartych o stałą stopę oprocentowania w złotych. To dopiero teraz wchodzi. Takie kredyty są w tej chwili dostępne. Bodajże na 5 lat. Ale to oprocentowanie też się zmienia. To, że wygląda to tak, a nie inaczej, to na pewno jest kwestia rządu, i nie tylko tego obecnego, tylko też wszystkich pozostałych, bo nikt nie chciał tego rozwiązać. Na Węgrzech problem kredytów frankowych został rozwiązany. A u nas rząd szuka sytuacji, gdzie potencjalnie może być problem wyborczy i jest jakaś akcja. Tym razem padło na banki, bo dopiero co stopy zaczęły rosnąć, a już jest jakaś reakcja.
Warto wskazać, że na Węgrzech ta sytuacja była szczególnie radykalnie rozwiązania, bo koszty sektora bankowego były tam potężne, związane to było z tym, że spłata następowała według kursu znacznie niższego, sprzed lat, więc myślę, że u nas banki mocno by protestowały, gdyby ktoś zaproponował takie rozwiązanie.
Teraz też protestują.
Mimo że te rozwiązania są bardziej delikatne. Bo mamy to rozwiązanie, które dziś weszło w życie, kredytobiorcy mogą skorzystać z wakacji kredytowych, czyli odroczenia płatności i takie wakacje mogą potrwać nawet 4 miesiące w roku. Czy to rozwiązanie można uznać za korzystne dla klientów banków?
Dla klientów z pewnością. Tutaj schodzimy na poziom pojedynczego kredytobiorcy, który taki kredyt zaciągnął. Ja namawiam, żeby z tego korzystać, bo na pewno warto. Jest jeszcze pytanie w jaki sposób będziemy z tego korzystać. Mamy możliwość nadpłacenia raty, przez co później te raty nam spadną. Można znaleźć w internecie kalkulatory, które to wyliczą, bo sytuacja każdego klienta jest trochę inna. Na pewno z punktu widzenia pojedynczego klienta to się opłaca i zachęcam, żeby z tego korzystać. Jak najbardziej.
A prezes Związku Banków Polskich Krzysztof Pietraszkiewicz stwierdził, że wakacje kredytowe niosą negatywne konsekwencje bankom i klientom. Czy rzeczywiście coś grozi klientom? Czy może jednak pan prezes straszy?
Pan prezes Pietraszkiewicz jest lobbystą i on zawsze wypowiada się w interesie banków. O tym nie możemy zapominać
Czyli nic nas nie zaskakuje w tej wypowiedzi?
Gdy mieliśmy sytuację z kredytami frankowymi też tak było. Kiedyś były rozwiązania dotyczące tego, żeby obowiązkowo wpłacać emeryturę na konto w banku. Żeby wszyscy emeryci musieli mieć założone konto. On za tym bardzo optował. Trudno mu się dziwić, bo on pełni taką funkcję, chce wypełnić swoją role i działa w interesie banków. Chcę zwrócić uwagę na jeszcze jeden czynnik i nawiążę tutaj do poprzedniego pytania. My zakładamy, że teraz te osoby, które nie będą spłacać raty, w mediach mówi się cały czas, że te osoby nadpłacą ten kredyt, ale wcale tak nie musi być. Teraz te osoby, jeżeli mają możliwość, że nie zapłacą raty, mogą wykorzystać te pieniądze dowolnie.
Mało się mówi o tym, że sytuacja kredytobiorców może być bardzo różna. Jedni mogą skorzystać przez to, że później zapłacą, a inni mogą nie mieć żadnych problemów terminowych i mogliby w każdym miesiącu zapłacić swoją ratę, ale, dlaczego opłaca im się nie płacić co miesiąc, a jednorazowo nadpłacić sumę tych czterech rat? Skąd się bierze ten zysk klienta?
To byśmy musieli przejść do harmonogramów spłat każdego z klientów. Jednorazowe nadpłacenie powoduje, że następne raty będą jeszcze niższe. Dlatego namawiam, żeby z tego korzystać. Ale najpierw policzyć co to oznacza dla każdego z nas. Trzeba mieć dokumenty z banku, harmonogram spłat, te szczegółowe informacje dotyczącego konkretnego kredytu. Zwróćmy jeszcze uwagę, że pieniądze, które nie pójdą na spłatę kredytu, ale na konsumpcję, to kolejny czynnik, który może jeszcze napędzić inflacje.
Czyli inflacja może pójść jeszcze wyżej choćby o mały promil. Czy możemy w uproszczeniu powiedzieć, że w przypadku jednorazowej wpłaty kwoty nadpłaty, ta kwota schodzi z kapitału i dlatego te odsetki są mniejsze, a w przypadku, kiedy płacimy co miesiąc, ona schodzi głównie z odsetek?
Dokładnie. Na tym polega ta korzyść. Tu nie mam nic do dodania
Czyli mamy rozwiązaną zagadkę. Stopy procentowy wzrosły bardzo mocno, jest przewidywanie, że jeszcze wzrosną. Czy będzie jakaś fala bankructw wśród posiadaczy kredytów hipotecznych?
Nie wydaje mi się, ponieważ akurat kredyty mieszkaniowe są w Polsce bardzo dobrze spłacone, w szczególności te kredyty frankowe, natomiast te stopy u nas wzrosły, ale one jeszcze nie są aż tak bardzo wysokie, bo jeżeli sobie przeanalizujemy jaka w ostatnich 30 latach był relacja między inflacją a stopami procentowymi, to te stopy nadal są niskie. One w poprzednich okresach, za poprzednich rządów, przy takim poziome inflacji byłyby jeszcze wyższe. Ale nie są, sytuację mamy taką, a nie inną, przy czym zwróćmy uwagę, że wszyscy mówią już, że spada, i chyba na tym bazuje NBP, to znaczy, że wzrost gospodarczy będzie mniejszy, może nie mówimy o recesji, tylko zmniejszeniu wzrostu gospodarczego, więc koniunktura będzie słabsza, a to spowoduje docelowo też z powrotem obniżanie stóp. Także ten czas wysokich stóp może nie być u nas długi, on potrwa ileś miesięcy czy kwartałów, ale nie wydaje mi się, żeby to były jakieś długie lata.
Ale w tym roku na pewno będą wysokie.
Z pewnością.
Czy w związku z tym to będzie rok rekordowych zysków dla banków?
Na pewno. Zobaczymy jak to wyjdzie, ale co do zasady podnoszenie stóp powoduje, że zyski banków rosną. Więc myślę, że rząd na to też patrzył, na potencjalne zyski banków i wprowadził regulacje, która powoduje, że za te rozwiązania właściwie zapłacą banki.
Wiemy już, z informacji z samych banków, że Polacy zaciągają coraz mniej kredytów hipotecznych, czy czekają nas poważne spadki na rynku nieruchomości?
Ten wzrost cen już się chyba powoli zatrzymał. Zachodzą zmiany, ale one zachodzą na nim długofalowo, to są przynajmniej tygodnie, jeśli nie miesiące. Natomiast na pewno tak będzie, ponieważ koszt kredytu hipotetycznego ma duży wpływ na rynek nieruchomości, czyli jego oprocentowanie, natomiast musimy pamiętać o tym, że bardzo duży udział jeżeli chodzi o zakup mieszkań w Polsce to są zakupy kupowane za gotówkę, ponieważ inwestorzy nie mają innych możliwości doinwestowania. Zobaczymy, jak to będzie, ale z pewnością na pewno to wpłynie na ceny mieszkań, nie wiem czy spadną, ale na pewno nie będą rosły tak dynamicznie.
O ile maksymalnie mogłyby spaść ceny mieszkań?
Gdybym to wiedział, byłbym bardzo bogatym człowiekiem. Pozwolę się uchylić od odpowiedzi na to pytanie.