NA ANTENIE: CO SIE STALO Z MAGDA K./PERFECT
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

K. Kaźmierczak: W sprawie Ziętary wiemy wszystko. Nie ma tylko ukarania winnych

Publikacja: 01.09.2020 g.10:53  Aktualizacja: 01.09.2020 g.14:48
Poznań
Krzysztof Kaźmierczak, dziennikarz śledczy zajmuje się od wielu lat sprawą uprowadzenia i zabójstwa dziennikarza „Gazety Poznańskiej”.
Krzysztof Kaźmierczak - http://festiwal-granda.pl
Fot. http://festiwal-granda.pl

Dziś mija 28 lat od tamtego wydarzenia.

Nie jest to żadna niewyjaśniona sprawa. Znane są no niestety nawet bardzo bolesne szczegóły dotyczące tej zbrodni. Jarek Ziętara miał dostać łomot i dostał go dwa razy i nie zrezygnował, próbowano go też przekupić i potem była decyzja z relacji różnych, różnych świadków, że Aleksander G. miał domagać się, no skutecznego uciszenia go. To było od czerwca do właśnie pierwszego września przygotowywane, szczegółowo wszystko zaplanowano, łącznie z przygotowaniem kwasu, w którym zwłoki miano rozpuścić i z precyzją morderczą zostało zrealizowane.

Krzysztof Kaźmierczak podchodzi jednak sceptycznie do informacji „Głosu Wielkopolskiego” o nowym świadku, którego zeznania miałyby stać się przełomem w sprawie Jarosława Ziętary. Przypomina, że mężczyzna miał orzeczoną niepoczytalność i to w trzech niezależnych badaniach, a jego słowa są niespójne z innymi ustaleniami.

Przed Sądem Okręgowym w Poznaniu toczą się cały czas procesy przeciwko dwóm byłym ochroniarzom Elektromisu, oskarżonym o porwanie Jarosława Ziętary oraz byłemu senatorowi Aleksandrowi G., oskarżonemu o nakłanianie do porwania, pozbawienia wolności i zabicia Ziętary w 1992 roku.

Poniżej cała rozmowa w audycji "Kluczowy Temat".

Łukasz Kaźmierczak: Pierwszy września to oczywiście data, która budzi jednoznaczne skojarzenia historyczne. My w Poznaniu mamy jeszcze dodatkowo inną ważną pierwszo-wrześniową datę. To jest rocznica śmierci dziennikarza Jarosława Ziętary, dziennikarza Głosu Wielkopolskiego, który zajmował się między innymi niejasnymi interesami, które prowadziła firma Elektromis i parę innych firm. Jarosław Ziętara zginął, zaginął właściwie w niewyjaśnionych okolicznościach, o tym będę dziś rozmawiać z kolegą Jarosława Ziętary, dziennikarzem śledczym, który od wielu, wielu lat próbuje wyjaśnić tę sprawę - Krzysztofem Kaźmierczakiem. Dlaczego właściwie ten pierwszy września jest przyjmowany jako data śmierci Jarosława Ziętary? To jest dzień porwania tak naprawdę Jarka, a nie wiemy co, kiedy, jak się stało, jeśli chodzi o konkretne daty później.

Krzysztof Kaźmierczak: To znaczy pierwszy września nie jest uznawany za dzień śmierci. Jest uznawany za dzień porwania. Chciałbym tutaj od razu odnieść się do dwóch rzeczy, które zostały tutaj powiedziane. Jarek Ziętara nie był dziennikarzem Głosu Wielkopolskiego, tylko Gazety Poznańskiej, niestety już nieistniejącej.

Rzeczywiście to prawda...

Druga rzecz - nie jest to żadne zaginięcie, nie jest to żadna niewyjaśniona sprawa. Właściwie wiadomo wszystko, znane są no niestety nawet bardzo bolesne szczegóły dotyczące tej zbrodni, łącznie z tym, jak pozbyto się zwłok.

Nie jest to - jak widzisz - do końca wszystko jasne, bo nawet pomyliłem gazetę, pomyliłem okoliczności, więc chyba cały czas trzeba to wszystko wyjaśniać. Ja wiedziałem, o co w tym chodzi, ale nawet ja popełniam tego typu błędy.

Problem wynika z upływu lat po prostu. Przez szereg, szereg lat - to jest prawda - mówiono o tej sprawie jako zagadkowej, niewyjaśnionej. To było aż 19 lat temu. W ten sposób przez ten cały czas ta sprawa funkcjonowała, więc nie dziwię się, że tak ciągle się mówi i myślę, że to jest główny problem tej sprawy, że trzeba zderzać się z jakimiś narosłym przez lata jej postrzeganiem.

Dobrze przypomnieć też Gazetę Poznańską, ja też tam popisywałem, więc to faktycznie szkoda, że ten rynek się skurczył, ale tak się potoczył potem kapitalizm. Mam pytanie tym razem już rzeczywiście dotyczące Głosu Wielkopolskiego, który wywołałem przed chwilą, pojawił się kilka dni temu artykuł, który sugeruje, że jest przełom w śledztwie w sprawie zabójstwa Jarosława Ziętary, ponieważ zgłosił się nowy świadek Zdzisław K. i mówi, że jest gotów potwierdzić swoje słowa przed sądem.

Gdybym ja 29 lat temu nie zajmował się sprawą Zdzisława K., to mógłbym tak teraz może powiedzieć, natomiast ja nie widzę tutaj ani żadnego przełomu ani niczego nowego, widzę wręcz duże niebezpieczeństwo dla procesu. Dlaczego? Wyjaśniam - pan Zdzisław K. był to człowiek związany z Elektromisem, holdingiem Elektromis, który tutaj mocno występuje w sprawie zbrodni Jarosława Ziętary.

Wypływa niemal w każdym miejscu...

Tak, bo ludzie stamtąd mieli brać udział w porwaniu, zabójstwie. Jarek był przetrzymywany na terenie tej firmy też., wiele, wiele jest związków, a pan Zdzisław K. w tamtym czasie był prezesem jednej z firm, która służyła do przekrętów robionych przez ludzi w tym środowisku i pan Zdzisław K. jest człowiekiem o orzeczonej niepoczytalności i z tego, co wiem, bezterminowej tak, że jest to człowiek, który wywinął się sprawiedliwości 28 lat temu, jeszcze przed śmiercią Jarosława Ziętary, ponieważ wtedy ta sprawa się rozgrywała. Ponieważ w trzech różnych badaniach, przez różnych lekarzy, w tym przez zespół biegłych specjalnie powołanych, stwierdzono, że jest to człowiek niepoczytalny.

Czyli nie jest to sfingowana niepoczytalność, żeby się wywinąć?

Tutaj w artykule zdziwiło mnie troszeczkę takie bagatelizowanie tej kwestii przez samego Zdzisława K. Ja nie chcę tutaj wchodzić w szczegóły medyczne, szczegóły tego problemu, który stwierdzono u niego, natomiast wtedy organy ścigania parokrotnie weryfikowały tę kwestię i nie było co do tego żadnych wątpliwości i teraz gdyby doszło do sytuacji, że on zostaje uznany za świadka w tej sprawie, a jest zarazem niepoczytalny, to jest to podstawa w razie, gdyby doszło do wyroku skazującego w sprawie Ziętary, do kwestionowanie tego wyroku, że oparto się na takich materiałach.

Ale dzisiejszy Głos pisze, że prokurator Piotr Kosmaty chce przesłuchania tego świadka, który się zgłosił.

Wszystko tutaj zależy od sądu, natomiast zagrożenie w tej sprawie ja widzę bardzo duże, co do wiarygodności tego człowieka. Ma zerową wiarygodność, ponieważ tak, jak to też wynika z artykułu, człowiek ten jest bliskim kolegą założyciela holdingu Elektromis.

Razem się wychowywali prawda...

Co więcej miał z nim kontakty w ostatnim czasie, kontaktował się też z adwokatem, który reprezentuje oskarżonych w sprawie Jarosława Ziętary i mam tutaj, co do tego duże wątpliwości tak, jak w przypadku poprzedniego świadka, który pojawił się w publikacji Głosu, który też się tam zgłosił, że chce zeznawać, a który z tego co wiem obecnie siedzi podejrzany o różne przestępstwa tak, że ja uważam, że ten świadek nic nie wniesie, bo on powtarza tylko to, co już w procesie padło.

A nie są to mimo wszystko interesujące rzeczy, bo ten świadek de facto obciąża właścicieli Elektromisu, ochroniarzy Elektromisu i tych wszystkich zamieszanych w porwanie, przetrzymywanie, torturowanie i zabójstwo.

Gdyby ten świadek miał jakieś dowody, a nic na to nie wskazuje, że ma jakiekolwiek, gdyby ten świadek był jakimś świadkiem naocznym i po trzecie, gdyby mówił coś, co dotąd nie zostało powiedziane, to wtedy można by było tak sądzić. Natomiast ja nie widzę żadnych, żadnych okoliczności nowych w tym wszystkim. On powtarza to, co mówili inni. Powołuje się między innymi na jednego z ludzi, który jest świadkiem w tej sprawie - Marka Z., o tym, co on mówił, o tym, co on zeznał. Wiadomo, że jego zeznania są.

Dlatego właśnie teraz wypłynęła ta sprawa, dlaczego on teraz pojawił się i zaczął mówić, że jest gotów zeznawać?

Właśnie mam bardzo duże wątpliwości. Pamiętam, że 28 lat temu pisałem w artykule, że on także był bardzo chętny, żeby składać zeznania w tamtej sprawie, tego przekrętu słynnego, związanego z firmą Strefa Wolnocłowa i wtedy prokuratura też bardzo cieszyła się, że on chce mówić, ale gdy biegli stwierdzili, że jest niepoczytalny, jego zeznania mają zerową wartość.

Czytam teraz prokuratura Kosmatego, spróbuję go zacytować to zdanie, które pada dziś w Głosie Wielkopolskim: osoby ze stwierdzoną niepoczytalnością mogą być cennymi świadkami w sprawach karnych, często są bystre i bardzo spostrzegawcze. Tak mówi prokurator Piotr Kosmaty.

Bez wątpienia, natomiast mamy orzecznictwo, które mówi, że można na takiej podstawie podważać wszelkie ustalenia prawne. Z jednej strony to brzmi bardzo atrakcyjnie, medialnie szczególnie.

Tak, jak się czyta tę wersję. Jest nawet na swój sposób spójna, bym powiedział...

Natomiast waga tych zeznań, nowość, ja w tym nic nie widzę. Poza tym dodam, że o tej sprawie Strefy Wolnocłowej i śledztwie w sprawie Jarosław Ziętary prowadzonym przez Prokuraturę Krajową, ja już nie pamiętam, czy to w czasie, kiedy pan Kosmaty zajmował się sprawą, bo tu trzeba dodać, że on już tą sprawą się nie zajmuje od dłuższego czasu i drugi akt oskarżenia w tej sprawie już kierował inny prokurator, to ta sprawa się pojawiała i o Zdzisławie K. wiedziano i z tego, co mi się wydaje, to już jest moje przypuszczenie, z uwagi na tę stwierdzoną u niego niepoczytalność, jego jako świadka w tej sprawie w ogóle nie powoływano tak, że sąd zdecyduje.

Ty masz także swoje ustalenia, znasz różne materiały, które się pojawiały w tym śledztwie i tę historię, którą przestawia Zdzisław K. możesz sobie zweryfikować. Czy ta wersja, który mówi o tym, że tak naprawdę - cytuję - "miał dostać bardzo solidny łomot", jak mówi Zdzisław K., ale nie miano go zabić, tylko zniechęcić do tego, by przestał pisać o firmie, o tych jej interesach, dotyczących - przypomnę - między innymi nielegalnego przemytu na ogromną, gigantyczną wręcz skalę i po prostu to się wymknęło spod kontroli, ktoś chciał się popisać, wykazać i Jarosław Ziętara zginął.

To raczej jest sprzeczne z relacjami innych świadków. Jarek Ziętara miał dostać łomot i dostał go dwa razy, pobito go dwukrotnie. Raz go pobito pod siedzibą Elektromisu, raz go pobito w mieszkaniu przy ulicy Kolejowej.

I nie zrezygnował mimo wszystko...

Nie zrezygnował, próbowano go także przekupić, o czym wiadomo i potem była decyzja - wynika to z relacji różnych świadków, że Aleksander G. miał domagać się skutecznego go uciszenia.

Aleksander G., który jest właśnie oskarżony o to, nakłanianie do tego przestępstwa.

I to się nie wymknęło, to było przygotowywane od czerwca właśnie do pierwszego września, szczegółowo, wszystko zaplanowano, łącznie z przygotowaniem kwasu, którym zwłoki miano rozpuścić.

To wygląda na czyn z premedytacją...

Wszystko było bardzo szczegółowo zaplanowane i z precyzją morderczą zostało zrealizowane. Pan Zdzisław W. powtarza to, co mówią inni świadkowie, a pewne rzeczy bagatelizuje, np. opowiadając, że Jarosław Ziętara nachodził go w szpitalu psychiatrycznym, bo chciał napisać o papierosach. Jarosław Ziętara nie zajmował się jakimś jednorazowym transportem papierosów, ponieważ zajmował się znacznie poważniejszym procederem przemytu alkoholu na ogromną, ogromną skalę, który trwał długi, długi czas i zabito go po to, by tego nie ujawnił, żeby dalej ten proceder mógł się rozwijać.

Widziałem na twoim profilu facebookowym takie fragmenty listu wysłanego dźwiękowego, który nagrał Jarosław Ziętara do swojej dziewczyny studiującej w Paryżu, jest to przejmujące. Pewnie warto by było, jeżeli ktoś ma dostęp, sięgnąć do tego i przesłuchać to. To dużo mówi o nim jako człowieku.

Tak, zachęcam, bo można w ten sposób poznać Jarka Ziętarę jako człowieka. On był naprawdę bardzo sympatycznym, fajnym człowiekiem, o szerokich horyzontach, różnych zainteresowaniach. Ten właśnie fragment, to krótkie nagranie, które wysłał na kasecie do swojej dziewczyny studiującej za granicą, pokazuje po prostu jego jako człowieka, bo teraz mówimy sobie 28 lat temu to jest ogromny czas, a można w ten sposób, dzięki temu nagraniu, takiemu w dużej mierze osobistemu, zobaczyć, uświadomić sobie po prostu, że to był fajny człowiek. Jego zamordowanie, zbrodnia, której padł ofiarą, tym bardziej jest czymś, z czym ciężko się pogodzić i ma nadzieję, że zbrodnia ta zostanie osądzona.

To jeszcze jedna zachęta. Dzisiaj jest taki dzień, kiedy można osobiście wyrazić pamięć dla Jarka Ziętary, dla tej sprawy na ulicy Kolejowej 49 w Poznaniu, można tam zapalić znicz. To jest też wasze staranie, dziennikarzy i ludzi znających Jarka Ziętarę.

Tak, zapraszam pod tablicę pamiątkową, właśnie zmierzam w tym kierunku. Wiemy, że porwanie nastąpiło około godziny 8.40, wtedy, kiedy Jarek wyszedł, więc za chwilę będzie to 28 rocznica.

https://radiopoznan.fm/n/U3eOsO
KOMENTARZE 0